czwartek, 1 listopada 2018

17. Jesteś najlepszym tym, co mnie w życiu spotkało.

Z szerokim uśmiechem ukłoniłam się publiczności, zostając nagrodzona gromkimi brawami. Wzrokiem odszukałam najważniejszą osobę, która klaskała na stojąco. Tradycyjnie Alvaro puścił mi oczko, co przyjęłam radosnym śmiechem. Ujęłam dłonie moich koleżanek, po czym raz jeszcze ukłoniłyśmy się wszystkim.
Bożonarodzeniowe przedstawienie okazało się być sukcesem. Już tydzień temu zostały wykupione ostatnie bilety! Na całe szczęście, razem z Abril zaopatrzyłyśmy swoich najbliższych w wejściówki dużo wcześniej. Nawet Saul poprosił mnie o dwie dodatkowe dla swoich rodziców, którzy byli bardzo zainteresowani moim występem.
Pospiesznie udałam się do garderoby, ciągnąc za sobą Abril. Chciałam jak najprędzej znaleźć się w ramionach jej brata, którego nie widziałam całe dwa dni! Jednak przede mną całe święta w jego towarzystwie. Dzisiaj mieliśmy się udać do moich rodziców na świąteczną kolację, podczas której moja rodzicielka miała go oficjalnie poznać. A jutro? Poczułam się doceniona, gdy mama Alvaro osobiście do mnie zadzwoniła, zapraszając do San Sebastian.
Jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Mój wyjazd, o którym nadal nie wiedział Odriozola. To śmieszne, ale zawsze gdy otwierałam usta, aby go o tym poinformować, traciłam całkowitą odwagę. Przeciągałam to bezlitośnie w czasie, mając co raz mniej czasu.
- Na pewno jutro z nim przyjedziesz? - zapytała Abril, gdy opuszczałyśmy garderobę.
- Oczywiście. - posłałam jej uśmiech. Dziewczyna przytuliła się do mnie radośnie, po czym pobiegła w stronę rodziny, która stała niedaleko. Miałam zamiar przywitać się z rodzicami Alvaro, jednak wpadłam niespodziewanie w ramiona Emilio. Wyściskał mnie za wszystkie czasy, po czym zaprowadził do najbliższych.
- Byłaś wspaniała jak zawsze. - mama wycałowała moje policzki oraz czoło, po czym przytuliła do siebie wzruszona. - Moja malutka balerina.
- Oj już nie taka malutka. - zauważył tata, obejmując nas obie.
- Jest i zawsze będzie. - mruknęła niezawodna Sonia Gonzalez, rozbawiając mnie. - Nasz najmłodszy promyczek. - pogładziła mnie z czułością. 
Z uśmiechem podeszłam do Leire, która również wyciągnęła do mnie swoje ramiona. Zaśmiałam się, czując najsłodszą pod słońcem przeszkodzę pomiędzy nami, a mianowicie lekko już wystający brzuszek.
- A Tobie się podobało, kruszynko? - dotknęłam go ostrożnie.
- Bom Bom lubi klasyczną muzykę, więc na pewno. - wyszczerzył się Saul. Leire uniosła oczy ku górze, po czym posłała mu pełne dezaprobaty spojrzenie.
- Bom Bom? - zachichotałam.
- Już znasz płeć, więc nie nazywaj jej Bom Bom. - mruknęła moja siostra do swojego ukochanego. Ten jedynie wzruszył ramionami i z czułością położył dłoń na jej brzuszku. Leire uśmiechnęła się pod nosem, a do mnie dotarła dość ważna informacja.
- Zaraz! Jej?
- Dziewczynka. - odpowiedzieli wspólnie przyszli rodzice. Rzuciłam się im z radości na szyję, mając przed oczami małą księżniczkę, która jeszcze się nie pojawiła, a już wywołała nie małe zamieszanie i skradła wszystkim serca.
Przeprosiłam wszystkich, obiecując że zobaczymy się w domu. Rozejrzałam się uważnie za rodziną Odriozola, jednak nie było po nich śladu. Zdezorientowana przedzierałam się przez tłum. Dopiero po chwili zauważyłam wyszczerzonego Alvaro, opierającego się nonszalancko o parapet. Podeszłam do niego szybkim krokiem, chwytając twarz w swoje dłonie i namiętnie całując. Zamruczał zaskoczony oddając pocałunek.
- Byłaś cudowna gwiazdo. - uśmiechnął się przykładając swoje czoło do mojego. Przez chwilę staliśmy w ciszy, spoglądając w swoje oczy. - Mam coś dla Ciebie. - wyszeptał. Zaciekawiona spoglądałam jak bierze do rąk piękny bukiet czerwonych róż. - Definitywny koniec z kremowymi. Tak samo jak z tajemniczymi wiadomościami. Od tej chwili będziesz dostawała czerwone, prosto z moich rąk.
- Dziękuję, są przepiękne. - zachwyciłam się, po czym złożyłam na jego ustach subtelny pocałunek. - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham. Moją "po prostu Nati". - zaśmiał się, co odwzajemniłam. - Chyba musimy się zbierać, co? - założył kosmyk moich włosów, za ucho. - Nie chciałbym narazić się Twojej mamie będąc spóźnionym.
- Najpierw muszę Ci o czymś powiedzieć. - westchnęłam, spuszczając wzrok. - Zrozumiem jeśli po tym nie będziesz chciał iść tam ze mną. - dodałam. Alvaro zmarszczył czoło, spoglądając na mnie z zaniepokojeniem. Korytarz opustoszał, jedynie gdzie nie gdzie zagubiona osoba szukała wyjścia z teatru. A ja wiedziałam, że jeśli teraz tego nie powiem, to później będzie mi o wiele trudniej.
- Nati, o co chodzi?
- Bo widzisz, w czasie gdy byłam na Ciebie wściekła z powodu tych kwiatów, moja choreograf oznajmiła mi, że dostałam zaproszenie na warsztaty do Nowego Jorku. Prawda jest taka, że starałam się o to od paru miesięcy. Jednak nie sądziłam, że kiedykolwiek zwrócą na mnie uwagę, w końcu takich podań dostają setki. - mówiłam ze wzrokiem utkwionym w podłodze. - A ja ... to żadne usprawiedliwienie, ale nie przemyślałam tego, a że byłam wściekła i zagubiona, wysłałam im swoje potwierdzenie. Potem przyszła Abril i wszystko mi wyjaśniła, a ja z tego wszystkiego zapomniałam o tych warsztatach. Gdy wyjechałeś do Emiratów, przyszła polecona przesyłka ze wszystkimi dokumentami i biletem na samolot. - mój głos się załamał. - Wtedy dotarło do mnie co narobiłam.
- Ile? - wydukał.
- Pół roku. - podniosłam na niego swój załzawiony wzrok.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? - zmarszczył czoło.
- Bo się bałam. - pociągnęłam nosem. - Nie chcę jechać i Cię tu zostawiać.
- To masz problem Nati, bo ja nie mam zamiaru Cię tu zatrzymywać. - oznajmił stanowczo.
- Rozumiem. - szepnęłam pełnym bólu głosem. Niemiłosierne łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja jedyne czego chciałam, to zapaść się pod ziemię.
- Nie, nic nie rozumiesz. - chwycił mnie za ramiona, zmuszając abym spojrzała mu w oczy. - Jak sama przyznałaś, starałaś się o to, więc te warsztaty muszą wiele dla Ciebie znaczyć. Nie pozwolę, abyś zrezygnowała z tego dla mnie. Nie chcę kiedyś usłyszeć, że żałujesz tej decyzji.
- Już żałuję, bo przez to tracę Ciebie.
- Zaczekam, jeśli takie jest Twoje życzenie. - otarł moje łzy, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. - A gdybym nagle Ci oznajmił, że wyjeżdżam na wypożyczenie? I poprosił, abyś zaczekała? Zrobiłabyś to?
- Oczywiście, że tak! - oznajmiłam bez zastanowienia.
- Więc nie miej wątpliwości, że nie zrobiłabym tego samego dla Ciebie. Chociaż cholernie będzie mi z tym trudno. - westchnął przyciągając mnie do siebie. Wzruszona wtuliłam się w jego ramiona, czując jak ogromny głaz spada z mojego serca. - To Twoja szansa Nati, a ja nie jestem egoistą. 
- W tej chwili wolałabym żebyś nim był. - przyznałam.
- I stracił Cię za pewien czas? - pogładził moje włosy. - Nie wytrzymałabyś długo z kimś takim. Twoja kariera jest nie mniej ważna jak moja. Wsadzę Cię do tego samolotu, chociażby siłą. - oznajmił rozbawiając mnie.
- Będziemy rozmawiać codziennie, prawda?
- Obiecuję Ci to. - ucałował mój nosek. Zdawałam sobie sprawę, że to wcale nie będzie takie proste z powodu różnicy czasu oraz naszych zajęć, jednak chciałam jeszcze chwilę nacieszyć się tą iluzją. W jego ramionach, gdzie czułam że było moje miejsce.


*

 - Wszyscy jesteście tacy sami! Wszyscy! - wparowałam do pokoju Alvaro, wprost z łazienki, w której robiłam ekspresowy makijaż. - Jak mogłeś nie powiedzieć mi o tym otwarciu wcześniej?! Nawet nie mam odpowiedniej sukienki, tylko tą! - okręciłam się przed nim wokół własnej osi. - A ona jest taka ... zwyczajna! Ale to dobrze, będę się trzymała z tyłu żeby nikt mnie nie zauważył! No czemu nic nie mówisz?! - aż tupnęłam obcasem. Ten gamoń siedział we fotelu, niczym baskoński hrabia i patrzył na mnie z uchylonymi ustami. - Nie podoba Ci się, prawda? Masz rację. Najlepiej zostanę w domu, dobrze? - potarłam nagie ramiona.
- Nati. - wydukał. - Wyglądasz prześlicznie.
- Nie próbuj mnie nawet udobruchać, Odriozola! - pogroziłam mu palcem. - Nigdzie nie idę! Nie mam co na siebie włożyć! - usiadłam obrażona na łóżku.
Miesiąc temu Alvaro dostał propozycję zostania twarzą nowej kolekcji popularnej męskiej odzieży El Ganso. Szczególnie z tego powodu, iż jeden z butików miał zostać otwarty w San Sebastian. Dzisiaj!  Super, szkoda tylko, że nie wiedziałam o tym wcześniej!
- Wiecie, że zachowujecie się jak stare małżeństwo? - w drzwiach pojawiła się rozbawiona Abril. Szybko jednak zniknęła, uciekając przed pociskiem w postaci poduszki.
- Księżniczko. - Alvaro kucnął przede mną, kładąc swoje dłonie na moich kolanach. - Przepraszam, że Ci nie powiedziałem, ale to nie jest gala. Wyglądasz idealnie i ta sukienka jest prześliczna, jak cała Ty. Z dumą przedstawię Cię wszystkim jako moją dziewczynę. - pogładził mój policzek.
- Miałam się trzymać z tyłu. - mruknęłam.
- Jedyne czego będziesz się trzymała, to mojej dłoni. - wyciągnął ją w moją stronę. - Dlaczego wy kobiety, nie dostrzegacie swojej urody? I wiecznie nie macie w co się ubrać, skoro macie stosy idealnych dla was ubrań?
- Serio mam Ci to teraz tłumaczyć? - zachichotałam.
- Myślę, że mamy zbyt mało czasu. - pociągnął mnie za sobą, zmuszając abym wstała. - Zresztą i tak bym tego nie zrozumiał.
- Po prostu nie chcę Ci przynieść wstydu i zrobić jako takie dobre wrażenie. - westchnęłam zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Myślę, że skradniesz mi całe show.

Byłam pod wrażeniem wnętrza butiku. Żywcem wyjęty z początków drugiej połowy dwudziestego wieku. Zresztą, cała kolekcja ubrań była mieszanką nowoczesnych trendów z tymi sprzed kilkunastu lat. Uśmiechnęłam się w stronę zdjęcia Alvaro w kraciastej marynarce na wystawie. Nie mogli wybrać bardziej odpowiedniego człowieka do tego.
Przed samym wejściem czekało kilku dziennikarzy. Taktownie puściłam dłoń Alvaro, chcąc aby to on był w centrum zainteresowania. Nauczyłam się tego od mamy, która musiała się z tym zmagać całe swoje życie.
- Old fashion. Właśnie to przychodzi mi na myśl, gdy widzę to wszystko. - zauważyła Abril, przyglądając się mi uważnie. Z zainteresowaniem przeglądałam wieszaki z marynarkami.
- Raquel byłaby zachwycona. Kto jak kto, ale ona na modzie zna się jak mało kto.
- Mi tam podobają się chłopaki w bardziej sportowych rzeczach. - wzruszyła ramionami, na co zaśmiałam się pod nosem.
- Jeszcze mało wiesz o życiu Abril. - pacnęłam ją rozbawiona w nosek. - Nie ma to jak mężczyzna w marynarce. Szczególnie w garniturze! - nie sądziłam, że kiedykolwiek zacytuje słowa mojej najstarszej siostry.
- Szczególnie czekający na nas przed ołtarzem?
- Wtedy to może mieć na sobie byle co, ważne żeby tam był. - zaśmiałyśmy się. Konwersację przerwał nam Daniel, którego wysłała mama z wiadomością o rodzinnym zdjęciu. - Idźcie.
- A Ty? - Abril uniosła zaskoczona brwi ku górze.
- Rodzinne zdjęcie. - posłałam jej uśmiech. Wywróciła oczami, ale posłusznie udała się za młodszym bratem. Sama z ciekawością podeszłam do półki z pasiastymi skarpetkami. Zaśmiałam się pod nosem widząc wściekły róż ... idealny dla Emilio!
- Uparciuchu, czego miałaś się trzymać? - poczułam na swoich biodrach dłonie Alvaro. Zaskoczona odwróciłam ku niemu twarz.
- Twojej dłoni? - przybrałam niewinną minę. - Ale odpowiadałeś na pytania dziennikarzy, a ja znalazłam idealny prezent urodzinowy dla Emilio. - pomachałam mu skarpetkami.
- On Cię zamorduje. - zauważył.
- Będę wtedy w Stanach. - wzruszyłam ramionami.
- Księżniczko, potem znajdziemy prezenty dla całej Twojej rodziny, jeśli takie będzie Twoje życzenie. - odłożył moje znalezisko na swoje miejsce. - A teraz chce Twoją piękną twarz na rodzinnym zdjęciu, obok mnie.
- Ale to rodzinne zdjęcie.
- Moja rodzina traktuje Cię jak swojego członka. - pocałował mnie czule w policzek, po czym pociągnął za sobą. Jego słowa sprawiły mi ogromną radość. Uwielbiałam jego najbliższych, więc to oczywiste że chciałam, aby mnie akceptowali. Tak bardzo denerwowałam się przed ich poznaniem, co było absurdalne, ponieważ okazali się sympatycznymi ludźmi. Nawet pani Amaya wyznała mi w tajemnicy, że od początku wiedziała, że nie jestem jedynie przyjaciółką dla Alvaro.
Z uśmiechem przysunęłam się do Odriozoli, czując jak obejmuje mnie w pasie. Dłoń położyłam na ramieniu zadowolonego Daniela, który stanął przed nami. Alvaro pokręcił na to rozbawiony głową.
- Wyszło lepiej, niż planowaliśmy. - niespodziewanie podszedł do nas elegancki mężczyzna. - A mówiłeś, że się do tego nie nadajesz.
- Nati mnie przekonała. - Alvaro posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam. - Oscar, chciałem Ci ją nareszcie oficjalnie przedstawić. To Natalia, moja dziewczyna. Kochanie, to jest właśnie mój agent. - wyjaśnił.
- Miło mi Cię poznać Natalio. - podał mi uprzejmie dłoń. - Po Emilio Butragueño zdecydowanie odziedziczyłaś kolor oczy. U Ciebie są one piękne, a u Twojego ojca przenikliwe.
- Zna pan mojego tatę? - spytałam zaskoczona.
- Pracowałem i nadal pracuję z wieloma piłkarzami Realu Madryt. - wyjaśnił. - Między innymi z Xabim Alonso i Casemiro, więc miałem przyjemność nie raz spotkać się z Emilio. Gdyby wszyscy byli tak profesjonalni i szczegółowi jak on, pracowałoby mi się zdecydowanie lepiej. A po za tym, nie mów mi per pan, tylko Oscar.
- Dobrze. - zaśmiałam się.
- Jestem po prostu zachwycony! - obok nas pojawił się kolejny mężczyzna, ubrany od stóp do głów w ubrania i dodatki El Ganso. - San Sebastian to jednak był strzał w dziesiątkę! No i nasza nowa twarz. - poklepał Alvaro po ramieniu, po czym zmierzył mnie zainteresowanym spojrzeniem. - To ona, prawda? Ja wiedziałem, że za Twoją upartością musi stać jakaś ślicznotka!
- Cieszę się Javier, że nasza współpraca nie okazała się być katastrofą. - zaśmiał się Alvaro, jednak ów Javier nawet nie zwrócił na niego uwagi, a jedynie wywiercał mi dziurę w twarzy! Zdezorientowana spojrzałam na Oscara, który wzruszył ramionami.
- Masz ją przekonać do wiosenno - letniej kolekcji! - wskazał na mnie bezczelnie palcem. - Skoro przy jesienno - zimowej nie chciałeś żadnej modelki u swojego boku, co teraz rozumiem, nie znaczy że Ci odpuszczę następnym razem. Chcę ją!
- Ale ... ja nie jestem modelką. - wydukałam.
- No co Ty. - Odriozola mruknął do mojego ucha, na co jedynie trąciłam go łokciem w bok. Doskonale wiedziałam, czego dotyczyła ta aluzja! - Przedyskutujemy to, ale niczego Ci nie obiecuję. - odpowiedział dyplomatycznie.
- Kto to był? - spytałam, odprowadzając wzrokiem mężczyznę w towarzystwie Oscara.
- To Javier, główny projektant El Ganso. Za wszelką cenę chciał, aby u mojego boku wystąpiła jakaś modelka. - wzruszył ramionami. - Teraz uparł się na Ciebie.
- Mam wystąpić obok Ciebie? - uniosłam zaskoczona brwi. - Jako modelka? W sesji zdjęciowej El Ganso? Przecież ja się do tego kompletnie nie nadaję!
- Udowodniłaś, że nadajesz się do tego lepiej niż ja.
- Przecież nie podobała Ci się moja sesja.
- Nati, cholernie mi się podobała. - westchnął ciężko, obejmując mnie. - Jednak świadomość, że inny mężczyzna widział Cię praktycznie w samej bieliźnie, doprowadzała mnie do szału.
- Gustavo jest gejem. - zauważyłam.
- Nawet o geja jestem zazdrosny. - przyznał.
- To chciałeś mi wtedy powiedzieć? - uśmiechnęłam się, przyglądając mu uważnie. - Wtedy, gdy wpadł Asensio z całą bandą. Chciałeś powiedzieć, że jesteś zazdrosny? - Alvaro kiwnął głową, a ja rozbawiona wtuliłam się w jego ramiona.

*

- Nie podejdę do niego! Wybij to sobie z głowy Odriozola! - paplałam, idąc żwirową ścieżką w stronę stajni. Alvaro jedynie trzymał mnie za rękę i śmiał pod nosem. Po kolacji zachciało mu się nagle odwiedzić Pioruna i w tej sposób wylądowaliśmy w stadninie.
- Przywitamy się tylko.
- Konie nie obchodzą Bożego Narodzenia, im nie trzeba mówić Wesołych Świąt. - mruknęłam pod nosem.
- Panikara. - parsknął otwierając przede mną drzwi.
- Ugh, niby tak mnie kochasz, a chcesz rzucić tej bestii na pożarcie. - poskarżyłam się, stąpając po betonowej podłodze. Moje szpilki zabawnie stukały, zwracając na siebie uwagę tych pięknych, ale i przerażających zwierząt. Oparłam się o jeden z pustych boksów, obserwując uważnie jak Alvaro karmi Pioruna marchewką. - Jesteś niesprawiedliwy. Ona też chce. - wskazałam na konia obok.
- Skąd wiesz, że to ona? - posłał mi zaskoczone spojrzenie.
- Ma dłuższe rzęsy. - wytknęłam mu język. Śmiech Odriozoli rozległ się po całej stajni, ja jednak machnęłam na to ręką i wpatrywałam się w śliczną klacz, która niecierpliwie ruszała łbem, jakby domagała się marchewki.
- Nakarm ją. - wzruszył ramionami.
- Odgryzie mi rękę. - mruknęłam. Alvaro wywrócił oczami i sam podał klaczy marchewkę. Za nic nie mogłam się przemóc. Ok, miałam już styczność z Piorunem, ale mimo to nie pozbyłaś się swojej fobii.
- Co ja mam zrobić, żebyś przestała się bać? - stanął na przeciwko mnie, zakładając ręce na piersi. Uśmiechnęłam się jedynie niewinnie. - Zabiorę Cię kiedyś na przejażdżkę na Piorunie. We dwoje.
- Będzie mu ciężko. - zauważyłam zaniepokojona.
- Przecież Ty ważysz tyle, co piórko. - położył dłonie na moich biodrach, spoglądając głęboko w oczy.
- Muszę? - jęknęłam, na co pokiwał pewnie głową. Westchnęłam kompletnie się poddając. - Obiecuję nie wrzeszczeć.
- Cudownie. - schylił się, aby złożyć na moich ustach pocałunek. Oddałam pieszczotę, zawieszając swoje ręce na jego szyi. Przez całe zamieszanie, związane z kolejną rodzinną kolacją, nie mieliśmy nawet chwili czasu, aby nacieszyć się sobą. Chciałam więc wykorzystać tą chwilę, póki nie zostanę zaciągnięta przez Daniela do oglądania "Kevina samego w domu".
- Będę za tym bardzo tęsknić. - wymruczałam, pogłębiając pocałunek. Nasze języki połączyły się w zachłannym tańcu. Niespodziewanie Alvaro zjechał dłońmi na moje pośladki, przyciągając do siebie. Spowodował tym jedynie, że się o niego otarłam. Wciągnął gwałtownie powietrze, a ja wbiłam dłoń w jego włosy, nie chcąc aby się ode mnie odsunął. Traktowanie mnie niczym lalkę porcelanową zaczęło mnie powoli irytować.
- Nati ...
- Czy ze mną jest coś nie tak? - spytałam niepewnie.
- Doskonale wiesz, że nie. - oburzył się. - Ale to nie jest odpowiednie miejsce.
- Twojemu bratu to nie przeszkadzało. - zachichotałam na samo wspomnienie naszej rozmowy sprzed prawie dwóch miesięcy. Alvaro spojrzał na mnie uważnie, jakby bił się z własnymi myślami. - Przepraszam. Po prostu myślałam ... bo czuję że ...
- Nie przygotowałem się na taką ewentualność, a nie możemy zaryzykować. - pogładził mnie z czułością po policzku.
- Niektóre baleriny zażywają tabletki. - wzruszyłam niewinnie ramionami. - I błagam, nie pytaj mnie czy jestem pewna bo ... - nie dokończyłam, ponieważ wpił się w moje usta. Zamruczałam, oddając go z pełnym zaangażowaniem. Uniósł mnie za uda, chcąc abym objęła go nogami. Zaśmiałam się w jego usta, czując jak wnosi mnie do pustego boksu pełnego siana. Gdy postawił mnie na ziemi, wykorzystałam chwilę gdy chwycił za koc, aby zsunąć ze stóp szpilki.
- Zaraz! - zatrzymał się gwałtownie. - Zażywacie tabletki? Abril też?!
- Odriozola, na Boga! - jęknęłam. - Zamknij się wreszcie. - chwyciłam jego twarz w dłonie. - Najpierw mnie rozpalasz, a potem wylewasz kubeł zimnej wody na głowę.
- Ja Ciebie? - prychnął. - Żebyś Ty wiedziała jakie ja przechodzę katusze chcąc być w porządku. - wymruczał, ciągnąc mnie za sobą na rozłożony koc. Usiadłam na jego kolanach, oddając zachłanny pocałunek. - I nawet nie wiesz jak bardzo pragnąłem, aby Twoja urodzinowa noc inaczej się skończyła. - wyszeptał mi do ucha, gdy rozpinałam guziki jego koszuli.
- Wiem, czułam. - zaśmiałam się. - Możesz sobie wyobrazić, że dzisiaj mam urodziny. Albo że są to Twoje ... a zresztą, myśl sobie co chcesz. - zdarłam z niego ten nieszczęsny materiał. Z uśmiechem przejechałam dłońmi po jego umięśnionej klacie.
- Jedyne o czym jestem w stanie myśleć, to Ty. - musnął moje usta, po czym zręcznie odsunął zamek od sukienki. Wstałam z jego kolan, pozwalając aby zsunęła się ona z mojego ciała. Alvaro zmierzył je spojrzeniem pełnym pożądania, po czym wyciągnął ku mnie dłoń.
Po chwili leżałam pod nim oddając namiętne pocałunki. Po całym boksie roznosił się odgłosy moich westchnień, gdy jego usta i dłonie badały moje ciało. Kompletnie traciłam przy nim zmysły. Pozostał jedynie dotyk, dzięki któremu czułam ogromną przyjemność.
Nawzajem pozbyliśmy się resztki naszych ubrań. Wstrzymałam oddech, gdy Alvaro rozsunął moje uda. Tysiące razy wyobrażałam sobie tą chwilę, jednak ani w jednym małym procencie nie były tak wspaniałe jak rzeczywistość. Przyłożył swoje czoło do mojego, patrząc głęboko w oczy. Kiwnęłam niepewnie głową, a po chwili poczułam jak się we mnie zatraca. Zacisnęłam zęby i powieki, a on zamarł.
- Nati. - sapnął zszokowany. Przełknęłam ślinę walcząc z bólem, który chcąc nie chcąc musiał się pojawić. - Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Jest dobrze. - pogładziłam go po policzku. - Proszę, nie przestawaj.
- Spróbuj się rozluźnić. - pocałował z czułością moje usta. Po chwili zaczął się powoli i ostrożnie poruszać. Ból był mniejszy i powoli zanikał. A to wszystko dlatego, że zaczął szeptać mi do ucha takie rzeczy, od których cała się rumieniłam. Jeśli chciał, abym zapomniała o dyskomforcie, to udało mu się to idealnie.
Jego pchnięcia stały się bardziej pewne i szybsze, a z każdym kolejnym czułam, że to co najlepsze dopiero przede mną. Mój oddech przyspieszył bardziej, o ile to w ogóle było możliwe. Zaczęłam pojękiwać, co przyjął uśmiechem. Wiedziałam, że jeszcze kilka sekund a ...
Wbiłam paznokcie w jego umięśnione ramię, a drugą dłoń wplotłam w jego włosy. Moim ciałem zatrząsł dreszcz ogromnej i niespodziewanej przyjemności. Głos ugrzązł mi w gardle, a jedynie co mi pozostało to zacisnąć wszystkie mięśnie i cieszyć się tą chwilę. Zaraz po tym ciało Alvaro zamarło, a on jęknął w moje usta.
Przymknęłam powieki, czując jak napływają do nich łzy wzruszenia. Alvaro objął mnie czule i ucałował w skroń. Wtuliłam się w jego ramię, pociągając nosem.
- Co się dzieje? - spojrzał na mnie przestraszony. - Boli Cię?
- Nie, już nie. - zaśmiałam się przez łzy. Zdezorientowany zmarszczył czoło. - Po prostu ... nie mogłabym sobie tego lepiej wyobrazić. Wiesz, był czas gdy było mi wstyd, że jeszcze nie mam tego za sobą. A teraz wiem, że warto było zaczekać.
- Nawet w takich warunkach? - uśmiechnął się.
- To najpiękniejsze miejsce na świecie. To tutaj zorientowałam się, że Cię kocham. Dziękuję, że mnie wtedy odepchnąłeś.- pogładziłam jego policzek.
- Uwierz mi, to była najtrudniejsza rzecz jaką musiałem w życiu zrobić. - zaśmiał się, a ja zaraz za nim. - I proszę Cię, przestań o siebie źle myśleć. Jesteś piękną i pociągającą kobietą, dla mnie idealną. Zasługujesz na to, co najlepsze. I jeśli sądzisz, że łatwo mi było trzymać wszystkie emocje na wodzy, to jesteś w wielkim błędzie.
- Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało.
- Jeśli tak uważasz, to czuję się dumny z tego powodu. - wyszeptał. - Ale będziemy musieli zaraz jechać. Zorientują się, że coś jest nie tak.
- Nie chcę spać sama. - mruknęłam.
- Wiesz jaka jest moja mama, ale ... zawsze możesz się wkraść do mojego pokoju. - wyszczerzył się cwaniacko. - Najwyżej powiemy, że miałaś koszmar.
Szanowałam zasady pani Amayi, jednak wizja ryzyka była dość kusząca. Po za tym, chciałam jak najdłużej przebywać w ramionach Alvaro, co było niemożliwe w chłodnym pokoju gościnnym. Oczywiście nie miałam na myśli temperatury, a samotność.
Dlatego też, gdy wszyscy poszli spać, wymknęłam się cicho z pokoju i na paluszkach przemierzałam korytarz. Alvaro już na mnie czekał w drzwiach, szczerząc się cwaniacko. Dla bezpieczeństwa przekręcił klucz, a ja z radością wskoczyłam pod jego pościel. Po chwili dołączył do mnie, pozwalając abym wtuliła się w jego ramiona.
- Oszalałem z Twojego powodu. - pocałował mnie w czoło.
- Gdy wrócę, chcę zasypiać przy Tobie codziennie. - wyszeptałam, kreśląc na jego klacie wzorki.
- Zaproponowałaś mi właśnie wspólne mieszkanie? - zapytał, unosząc zabawnie brew ku górze. Kiwnęłam głową, uśmiechając się do niego niewinnie. - Z wielką przyjemnością. Szczególnie dlatego, że wspaniale gotujesz.
- Odriozola!
- Cii! - przyłożył dłoń do moich ust. Przez chwile nadsłuchiwaliśmy odgłosów zza ścian, jednak na całe szczęście wszyscy smacznie spali. - Wariatko, Ty nie potrafisz być cicho. - zaśmiał się pod nosem.
- A właśnie, że potrafię. - szepnęłam.
- Tak? - musnął zmysłowo moje usta. - Się okaże ... od wypadku trzymaj to. - podał mi małą poduszkę. Zmarszczyłam czoło, trzymając ją w dłoniach. Kompletnie nie rozumiałam, o co mu chodzi.
Tymczasem Alvaro puścił mi oczko i zanurzył się pod pościelą. Pisnęłam czując jak chwyta za moją bieliznę. Spanikowana znów zerknęłam na drzwi, ale odpowiedziała mi jedynie cisza. Już miałam zapytać Odriozoli, co wyprawia lecz poczułam jego usta na ... uchyliłam z wrażenia usta. Opadłam plecami na posłanie czując jak porusza swoim językiem. On już kompletnie zwariował!
Mój oddech kolejny raz tego dnia przyspieszył. Zaczęłam się miotać, czując rozkosz rozpływającą się po moim ciele. Zaciskałam piąstki na pościeli, chcąc dać upust moim emocjom. Bez rezultatu. Jedyne czego pragnęłam to krzyknąć z przyjemności jaką w tej chwili otrzymywałam. Chwyciłam tą nieszczęsną poduszkę, zagryzając na niej swoje zęby. Dreszcz zatrząsł moim ciałem, a ja straciłam na chwilę kontakt z rzeczywistością. Miałam gdzieś to, czy ktoś mógł nas usłyszeć, czy też nie. Niech się Alvaro tłumaczy!

***

Dzisiaj rozdział był dla Alvaro i Nati, w końcu muszą nacieszyć się sobą. Wiem, że oczekiwałyście rodzinnej kolacji, ale jeszcze spotkacie się z rodziną Butragueño podczas dość ważnego dla nich wydarzenia :)

(Nati i jej "zwyczajna" sukienka)

6 komentarzy:

  1. Tak jak przypuszczałam Bożonarodzeniowe przedstawienie z udziałem Abril i Nati, okazało się ogromym sukcesem. Ich bliscy na pewno byli bardzo dumni... No i oczywiście, jak to zwykle przy takich spotkaniach bywa. Nie zabrakło humorystycznych akcentów.
    Saul wygrał wszystko określeniem dla swojego nienarodzonego dziecka. 😂😁
    Alvaro w końcu dowiedział się o warsztatach Nati. Na całe szczęście nie miał do niej pretensji o zatajenie tego faktu i w pełni poparł ten pomysł o wyjeździe. Mając zamiar wspierać swoją ukochaną. To naprawdę bardzo dobrze o nim świadczy.
    Natalia może odetchnąć z ulgą, że nie sprawdziły się jej obawy i Alvaro na nią poczeka.
    Oczywiście to pół roku będzie dla nich wymagające, ale na pewno sobie poradzą. Ich miłość jest na tyle silna, że nawet rozłąka niczego tutaj nie zmieni.
    Oczywiście Odriozola, żeby nie być chodzącym ideałem. Musiał narazić się Nati brakiem informacji o otwarciu butiku. Przez co biedna nie miała się w co ubrać i musiała założyć "zwykłą sukienkę"
    Skądś chyba każda z nas to zna...😁
    Na szczęście udało się mu ją udobruchać i reszta wieczoru upłynęła we wspaniałej atmosferze.
    W pełni popieram pomysł Javiera. Taka sesja to byłby prawdziwy hit. Liczę, że Nati się na nią zgodzi.
    Nasza urocza para spędziła ze sobą pierwsze święta, które na pewno na zawsze zostaną w ich pamięci.
    W końcu znaleźli dogodny moment i miejsce, aby przypieczętować swoje uczucie i udowadniając, że są dla siebie po prostu stworzeni. 😍
    Oby ta sielanka trwała jak najdłużej i nic już jej nie zakłóciło. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Alvaro w końcu poznał prawdę, najbardziej skrywaną tajemnicę 🤗 i zareagował, tak jak się spodziewałam. On jest za dobry, żeby złościć się o coś takiego na Nati 💁‍♀️ nie on jest ponad to i kocha ją tak bardzo, że wszystko zrozumiał. Brawo dla tego pana!
    Juz nie mogę się doczekać wspólnej sesji. Wiem, że do tego jeszcze trochę czasu, ale i tak mnie to cieszy! Alvaro i Nati na bank będą wyglądać razem bombowo 😍💣
    Ogólnie to wydaje mi się, że te święta szczególnie zapadną w ich pamięci 😅 ciekawe czemu 🤔 oj Boziu ty to umiesz napisać ekscytujący kawałek wszystkie uczucia zostaly już przypieczetowane na cacy stuk stuk hahahah ale dalej śmieszy mnie ten boks w stajni 🤣😂 ale cóż...chyba trzeba się cieszyć, że im to nie przeszladzało, a wręcz podobało się!
    Dobra, każdy epizod z Saulem i leire rozwala tutaj system 😆 oni są prze agentami!
    Na koniec pozostaje mi tylko życzyć naszej parce, żeby ich miłość nie wygasła nigdy, bo bedzie im potrzebna, żeby przetrwać to pół roku rozłąki 🙄
    N

    OdpowiedzUsuń
  3. Bożonarodzeniowe przedstawienie z udziałem Nati i Abril okazało się być sukcesem, co zresztą wcale mnie nie dziwi :) Dziewczyny poświęciły wiele czasu i wysiłku, aby się do niego przygotować, więc bardzo się cieszę, że wszystko się udało :) A oglądające je rodziny musiały mieć powód do dumy! Naprawdę aż uśmiech sam ciśnie się na usta, gdy czyta się o ich relacjach z bliskimi... Bo czy może być coś piękniejszego? :)
    Hahaha Saul i jego Bom Bom! <3 Rozwaliło mnie to haha :D No i będzie córeczka tatusia *_* Pięknie!
    Brawa dla Nati, która w końcu odważyła się powiedzieć Alvaro prawdę odnośnie warsztatów... I przyjął tę wiadomość, tak jak się spodziewałam :) Ma rację, to dla Nati ogromna szansa, więc nie powinna z niej rezygnować. Pół roku to kawał czasu i oboje zdają sobie z tego sprawę, ale ich miłość jest wielka, więc jestem przekonana, że sobie poradzą :) Kto jak nie oni? Wsparcie w związku jest bardzo ważne i oboje robią to dla siebie, co bardzo cieszy :)
    Hahaha, ale jak mu się oberwało za to, że nie poinformował wcześniej Nati o tym, że ma mu towarzyszyć podczas otwarcia butiku... Ale my kobiety tak już mamy, co poradzić! :D Ale Nati wyglądała ślicznie, o czym zapewnił ją niezawodny Alvaro, więc... :) Och, wspólna sesja? Jestem na tak! :D Nati zdecydownie nie powinna wątpić w swoją kobiecość! Ten moment pozowania do rodzinnego zdjęcia był uroczy <3
    Ach, i jakie piękne święta! *_* Jest i moje sianko! :D Trzeba było je odpowiednio wykorzystać przecież ^^ A Alvaro tak się z brata nabijał haha! :D Rozwalił mnie również fragment, w którym zastanawiał się, czy Abril również bierze tabletki haha, nie ma co, odpowiedni moment sobie wybrał :D Ale na szczęście Nati skutecznie skupiła jego uwagę na czymś innym :) Cóż, w końcu stało się to, czego obydwoje pragnęli już od bardzo dawna. Dla Nati ten pierwszy raz na pewno był wyjątkowy... Opłacało się czekać, bo zrobiła to z ukochanym mężczyzną :) Oddali się sobie nawzajem, zapewniając się o wielkim uczuciu... Miłość kwitnie! Ach, ten dreszczyk emocji ukazany później ^^ To Ci Alvaro jeden! :D Cóż, jeśli ktoś by ich usłyszał to tylko i wyłącznie byłoby jego winą haha, ale rozumiem, nie mógł sobie odmówić dostarczenia Nati kolejnej przyjemności ^^ Och, oni są dla siebie stworzeni!
    <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Bom bom! Bom bom wygrał rozdział! Uwielbiam jak ludzie wymyślają dla nienarodzonych jeszcze dzieci jakieś fajne przezwiska. A Bom bom zdecydowanie znalazł się na samej szczycie mojej listy.
    Strasznie fajnie, że wszyscy pojawili się na bożonarodzeniowym przestawieniu Nat i Abril. To na pewno było bardzo ważne dla obydwu i super, że w tak ważnym dniu mogły mieć przy sobie bliskich.
    No i w końcu Nat powiedziała Alvaro o swoim wyjeździe do Nowego Jorku. Przyznam, że strasznie bałam się reakcji Odrizoli. Myślałam, że zdenerwuje się, że nie dowiedział się wcześnie, że będzie próbował zatrzymać dziewczynę. Na szczęcie po raz kolejny okazało się, że z niego jest cholernie inteligentny, wspaniały facet. Będzie wspierał swoją ukochaną niezależnie od okoliczności i głęboko wierzę, że ich związek przetrwa tę półroczną rozłąkę. S≥ą po prostu zbyt idealną parą, by mogło być inaczej.
    Ale o imprezie mógł powiedzieć Nat wcześniej. Tak to biedna się stresu tylko niepotrzebnie najadła. Choć przecież mogłaby przyjść w worze pokutnym, a i tak wyglądałaby pięknie. A już na pewno dla Alvaro.
    Wspólna sesja? Dlaczego by nie. Coś czuję, że to jeszcze bardziej zbliży do siebie parę, choć to wydaje się być już nie możliwe. No i na pewno będzie genialną pamiątką.
    Końcówka totalnie mnie urzekła. No bo kurczę, czy można sobie wyobrazić bardziej magiczne święta? Ukochany, jego rodzina, konie i siano…. Czego chcieć więcej? Chyba już tylko małych odrizoli. A coś tak myślę, że i nad tym nasza para będzie prędzej czy póżniej pracować ;)
    Ode mnie na dzisiaj to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę, Álvaro przyjął to wszystko lepiej niż się spodziewałam! Mam nadzieję, że nie odmieni się mu po wyjeździe Nati..
    Cudowny, romantyczny, sielankowy rozdział. :D Czekam na next!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  6. No to się porobiło... tak słodko i romantycznie. Myślę, że jeszcze kilka takich chwil i w końcu dziewczyna odważy się wsiąść na konia... tego większego :) zresztą jestem dumna z Alvaro - podjął męską decyzję za nią i dobrze, że nie robił jej wymówek. Ma chłopak rację, oboje mają kariery i tylko dojrzałe osoby, które wiedzą ile musiały poświęcić są w stanie wspierać w taki sposób swoją drugą połówkę. Choć pewnie po rodzinnej kolacji coś się wydarzy, coś czuję, że ty nie zostawisz nas z takim słodkim opowiadaniem tylko będzie jeszcze jakaś zadymka... może ta dziunia Emilio coś zrobi bo tak się jakoś pojawiła i cisza o niej. Aż strach!

    Ale chyba nic mądrzejszego dziś nie wyskrobię, więc czekam na następny rozdział i w wolnej chwili zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń