Nauka na Akademii Baletu Rosyjskiego w Petersburgu była spełnieniem marzeń nie jednej primabaleriny. Potrzeba było niemal cudu, aby tam się dostać. A był to dopiero początek. Po przekroczeniu progu Akademii, wchodziło się w inny świat. Pełen całkowitego poświęcenia, oddania oraz rywalizacji. Liczył się tylko balet, wszystko wokół niego się kręciło.
Ja nawet nie marzyłam o tym, że kiedykolwiek stanę pod tym budynkiem. Ale życie lubi nas zaskakiwać. Po udanym występie, gdzie odegrałam główną rolę w przedstawieniu, dostałam zaproszenie na dwumiesięczne warsztaty do Petersburga. Czy byłam szczęśliwa? To zbyt małe słowo. Ja wręcz szalałam z radości, płacząc i śmiejąc się na przemian.
Po euforii przyszło jednak zderzenie z rzeczywistością. Wiedziałam, że to nie będą wakacje. Jeden mój błąd, a pokażą mi drzwi wyjściowe. Jednak nazywałam się Butragueño. Zacisnęłam zęby, ukryłam łzy, a wieczorem ocierałam zranione stopy, aby kolejnego dnia, znów zmierzyć się ze swoimi słabościami.
Dwa miesiące praktycznie w zamknięciu. Brakowało mi rodziny, przyjaciół, mojego Madrytu. Finał Ligi Mistrzów śledziłam ukradkiem, ryzykując na prawdę wiele. A Mundial? Mogłam o nim zapomnieć, mimo że miał miejsce w Rosji. Jednak gdy zaproponowano mi powrót do Akademii w sierpniu, na jeszcze jeden miesiąc, zgodziłam się bez zastanowienia.
Z uśmiechem zapięłam pas, słysząc uprzejmy głos stewardesy, po czym z radością spojrzałam na Madryt u mych stóp. Wracałam do domu na trzy tygodnie. Potrzebowałam tego, niczym tlenu.
Ciągnąc więc za sobą sporą walizkę, rozglądałam się po hali przylotów. Poprosiłam siostrę, aby mnie odebrała, na co zgodziła się bez zawahania. Boże, jak ja za nią tęskniłam! Aż szeroki uśmiech wkradł się na moją twarz, gdy zobaczyłam jej idealną sylwetkę wśród tego tłumu.
- Leire! - zawołałam. Zostawiłam swój bagaż, nie bardzo przejmując się potencjalnymi złodziejami, po czym podbiegłam do niej, uwieszając się na szyi.
- Witaj księżniczko. - zaśmiała się, tuląc mnie mocno do siebie. Z lubością wdychałam zapach jej perfum, który zawsze kojarzył mi się z zaufaniem. - Jak ja się za Tobą stęskniłam!
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ja tęskniłam! Za Tobą, za rodzicami, za Madrytem! - westchnęłam rozglądając się po lotnisku. - Dwa miesiące wręcz w zamknięciu!
- Szkoda, że nie mogłyśmy się zobaczyć w Rosji. - odgarnęła mi kosmyk włosów z czoła. - Nano i Marco byli bardzo zawiedzeni.
- Wiem, też chciałam was zobaczyć. - mruknęłam. Tak bardzo wyczekiwałam tego spotkania, aby na koniec dowiedzieć się, że jest to niemożliwe. Nawet przez kwadrans nie mogłam zobaczyć Leire, ani poprzytulać dwóch małych łobuziaków. - Jednak tam panują na prawdę surowe warunki. Trzeba się skupić jedynie na balecie. Co w sumie jest logiczne, w końcu trudno się tam dostać. Jednak zakaz wizyt najbliższych to totalne nieporozumienie. - tłumaczyłam wracając po walizkę. - Nawet na godzinę mi nie pozwolono wyjść.
- Najważniejsze, że już jesteś. - objęła mnie ramieniem, co przyjęłam z uśmiechem. - Powiedz chociaż, że nauczyłaś się tam czegoś pożytecznego.
- I to ile! - westchnęłam podekscytowana. - Warsztaty prowadziły największe gwiazdy Rosyjskiego Baletu! Nie mogłam wręcz oderwać swojego wzroku od ... - zaczęłam opowiadać siostrze szczegóły związane z moimi warsztatami. Leire zawsze potrafiła mnie wysłuchać, a co najważniejsze, interesowało ją to, co miałam do powiedzenia. Dla Raquel i Emilio byłam po prostu tą najmłodszą, bez własnego zdania.
Stojąc w korku, obserwowałam kątem oka jak stuka swoimi paznokciami o kierownicę i nad czymś intensywnie myśli. Znałam ją doskonale. Chciała mi powiedzieć coś ważnego, ale nie wiedziała jak zacząć.
- A co u Ciebie? - spytałam odkładając telefon, po napisaniu wiadomości do mojej przyjaciółki, Maite. - Widziałam zdjęcia z Zanzibaru. Nareszcie tam pojechałaś! - odwróciłam się do niej podekscytowana. Zanzibar był największym marzeniem Leire, jednak nigdy nie miała okazji, aby tam się wybrać. Dlatego też, zaskoczona, ale też szczęśliwa z jej powodu, obejrzałam kilka zdjęć, które opublikowała.
- Tak. - uśmiechnęła się.
- Z kim tam byłaś? Bo przecież sama sobie zdjęć nie robiłaś. - założyłam ręce na piersi, spoglądając na nią uważnie. - Czy to ten tajemniczy Roberto, o którym wspominał Alex? - tak właściwie, to wspominała mi o tym Maite, która oprócz bycia moją najlepszą przyjaciółką, była również młodszą siostrą braci Fernandez.
- No właśnie ... muszę Ci o czym powiedzieć. - zamilkła na chwilę. - To nie był Roberto. Pamiętasz jak parę lat temu odbierałyśmy zegarek dla taty u jubilera? - zerknęła na mnie niepewnie. Zmarszczyłam czoło próbując sobie przypomnieć ową sytuację. - Pamiętasz ... tego chłopaka, z którym się pokłóciłam? - oh! I wszystko było jasne!
Doskonale pamiętałam tą sytuację. W oko wpadł mi przystojny chłopak, nawet się mną zainteresował, a właściwie tak mi się wydawało. Okazało się jednak, że obiektem jego westchnień była moja siostra, a przy mojej pomocy, chciał jedynie wzbudzić w niej zazdrość. I cóż ... udało mu się. Byli tak uroczo zabawni, gdy próbowali udawać, że się nie lubią. Ale zaraz? Jak on się nazywał?
- Jesteś z Saulem Niguezem? - wypaliłam. Uchyliła zaskoczona usta, a ja zaczęłam się śmiać. - Leire, wiem kim on jest. I doskonale go pamiętam. Już wtedy lecieliście na siebie.
- I po co tak się stresowałam? - mruknęła pod nosem. Poczułam się doceniona. Liczyła się z moim zdaniem. To na prawdę było miłe.
- Nie masz więcej rewelacji dla mnie? Zaręczyny? Ciąża? - poruszałam charakterystycznie brwiami.
- Nati! - skarciła mnie, jednak na jej policzkach dostrzegłam rumieńce. - Jesteśmy razem od dwóch tygodni!
- Kiedy go poznam? - spytałam podekscytowana. - Znaczy wiesz, praktycznie to już go znam, ale tak oficjalnie! Trochę wstyd, bo wtedy to tak jakbym na niego leciała. - zaśmiałam się pod nosem, co odwzajemniła. - Ale spokojnie, rączki trzymam przy sobie!
- Nacho i Maria organizują kolację dla znajomych. - oznajmiła. - Oczywiście powiedzieli, że to kolacja dla hiszpańskich zawodników mieszkających w Madrycie, ale wiem, że Nacho zaprosił Koke z żoną, żeby Saul nie czuł się niezręcznie.
- Cały Nacho. - uśmiechnęłam się. - To miłe z jego strony.
- Powiedział, żebyś wpadła.
- Zastanowię się. - obiecałam, chociaż miałam wielką ochotę zobaczyć dzieciaki Nacho. Tak bardzo tęskniłam za moim cherubinkiem! - A co w naszym drugim domku? Jakieś nowe gorące transfery? - poruszałam charakterystycznie brwiami. - Wiem jedynie, że Cristiano odszedł. Napisałam mu, że składam papiery rozwodowe ...
- Powiedz, że żartujesz? - spojrzała na mnie z politowaniem.
- Przecież nazywam się Natalia Butragueño! - udałam wielce oburzoną.
Moje relacje z Cristiano Ronaldo były ... dość specyficzne. Gdy przechodził do Madrytu, byłam małolatą, po uszy w nim zakochaną. Latałam za nim jak głupi podlotek, chociaż teraz oficjalnie twierdziłam, że takie rzeczy nie miały miejsca. Bo i po co się kompromitować? Cristiano jednak zaczął żartobliwie nazywać mnie swoją "żonką", co jego byłą partnerkę Irinę bawiło, lecz obecną ... powiedzmy, że nie miała poczucia humoru.
- Leire, byłam odłączona od internetu przez dwa miesiące! - jęknęłam. - Nie wiem nic! Serio nic się nie dzieje? Papa Floro nic nie działa?
- Álvaro Odriozola ma być zaprezentowany za dwa dni. - oznajmiła, a mnie wbiło w siedzenie. Że niby kto? - Nie znasz go? - zdziwiła się. - Grał w Realu Sociedad? Był powołany na Mundial? - ok, może nazwisko coś mi mówiło, jednak kompletnie nie kojarzyłam jego twarzy. - Ma być na kolacji u Nacho. Poznałam go w Rosji. Jest bardzo sympatyczny.
- Skoro go nie kojarzę, to raczej nic specjalnego. - ziewnęłam, czując ogarniające mnie zmęczenie. - Nic nowego o Icardim?
- Nati! - jęknęła. - Twoje obiekty westchnień mnie przerażają. Ok, jest przystojny i dobrze zbudowany, ale przypominam Ci, że ma żonę i dzieci. - trzepnęła mnie w kolano, na co prychnęłam oburzona. - Zresztą, znowu powzdychasz, zrobisz z siebie głupka, a na koniec stwierdzisz, że to była strata czasu! To chłopak ma o Ciebie zabiegać, a nie Ty o niego!
Czy to moja wina, że byłam kobietą i podobali mi się przystojni mężczyźni? Taka moja natura! A Icardi, cóż ... było na czym oko zawiesić.
- Ciekawe czy Saul byłby zadowolony słysząc, że uważasz Icardiego za przystojnego z boskim ciałem. - mruknęłam pod nosem.
- Kapusiu, nie wspomniałam nic o jego boskości.
- To kiedy ta kolacja? - spytałam, zmieniając temat. Nagle poczułam ochotę na odwiedzenie naszych przyjaciół. - Mam prezenty dla Alejandry i Nachito.
- Jutro wieczorem. Jeśli chcesz, to podjedziemy po Ciebie z Saulem. - posłałam jej uśmiech, po czym zmęczona odwróciłam się w stronę okna.
Rozstałyśmy się pod rodzinnym domem, ponieważ Leire spieszyła się do swojej kawiarni. Oh, kolejne miejsce, za którym tęskniłam. I ta kawa! Koniecznie musiałam tam wpaść.
Pchnęłam drzwi, ciągnąć za sobą walizkę. Rozejrzałam się po obszernym i jasnym holu. Cisza. Westchnęłam, odkładając klucze na komodę. Rodzice przebywali na drugim miesiącu miodowym w Japonii, więc zobaczyć mieliśmy się dopiero za dwa tygodnie. Cały dom dla mnie. No, oprócz naszej gosposi Dolores, która przyjdzie jutrzejszego dnia.
Zmęczona podróżą, udałam się na górę, do mojego królestwa. Z lubością rzuciłam się na wielkie łoże, czując zapach świeżej pościeli. Kochana Dolores.
*
Kolejnego dnia wieczorem, stałam przed ogromnym lustrem, oceniając swój wygląd. To była zwyczajna kolacja dla znajomych, jednak nie chciałam przynieść Leire wstydu. Wyszukałam więc w szafie kwiecistą sukienkę od Raquel. To zabawne, ale zawsze znajdywała dla nas takie ciuchy, które pasowały idealnie do naszych ciał jak i charakterów.
Słysząc przychodzącą wiadomość, chwyciłam w biegu torebkę, po czym wypadłam z domu. Szybkim krokiem zbliżyłam się do samochodu.
- Hej Saul, miło Cię znów widzieć! - zawołałam, pakując się mu na tylne siedzenie.
- Hej. - odpowiedział mi z uroczym śmiechem.
- Tylko wiesz, nasza kawa nie jest już aktualna. - nachyliłam się nad jego siedzeniem. - Chociaż uważaj na nią. Twierdzi że Icardi ma boskie ciało. - dodałam konspiracyjnym szeptem.
Dobra, przyznaję. Chciałam się mu po prostu przyjrzeć! Już wtedy był przystojny, ale teraz? Leire była szczęściarą. Zaraz! Wróć! To on był szczęściarzem, że taka cudowna dziewczyna jak moja siostra, obdarzyła go miłością.
- Ty kapusiu mały! - usłyszałam jej oburzony głos.
- Muszę się mu jakoś podlizać, prawda? - oznajmiłam. W końcu trzeba zaliczyć plusa u chłopaka siostry. - Na co czekamy? - spytałam zapinając pas. Saul posłał nam rozbawione spojrzenie, po czym pokręcił głową i ruszył przed siebie.
- Rodzice się odzywali? - spytała Leire, gdy byliśmy w centrum
- Tak. - westchnęłam zakładając ręce na piersi. Wcale nie spodobała mi się dzisiejsza rozmowa z ojcem. - Tata prosił, żebyśmy poszły na prezentację tego Odriozoli. Kompletnie nie widzę w tym sensu!
- Zapewne chodzi mu o to, żeby ktoś z naszej rodziny się tam pojawił, skoro on jest w tym momencie w Japonii. Obowiązki Socios. - westchnęła. - Poszedłby Emilio, ale bawi się w Miami. - zdrajca jeden.
- Nie lubisz Alvaro? - spytał Saul, spoglądając na moje odbicie w lusterku.
- Nie można nie lubić kogoś, kogo się nie zna. Nawet nie miałam czasu zerknąć jak ten chłopak wygląda. - przyznałam. To kompletnie nie było w moim stylu, ponieważ wcześniej, zanim pojawiła się oficjalna informacja o nowym piłkarzu, ja zdążyłam dowiedzieć się o nim wszystkiego. W tym roku jednak brakowało mi na to czasu.
- Poznasz go za parę minut. - dodała Leire, na co jedynie wzruszyłam ramionami. Nie z jego powodu tutaj przyszłam, chociaż lubiłam poznawać nowych piłkarzy. Dzięki tacie, było to możliwe. Miałam sporą kolekcję autografów i zdjęć. Odriozolę poproszę o to, przy najbliższej okazji.
Z uśmiechem spojrzałam na splecione dłonie Leire i Saula, gdy szliśmy do drzwi wejściowych. Widziałam jak na siebie spoglądają. Cieszyłam się szczęściem siostry, bo do tej pory nie miała szczęścia w miłości.
- Jesteście nareszcie! - drzwi otworzył nam Nacho z synem na rękach. Nachito spojrzał uważnie na Saula, po czym pisnął z radości, gdy mnie zauważył.
- Witaj mój maleńki cherubinku! - wyciągnęłam do niego swoje ręce, a po chwili mogłam tulić do siebie. Nasz aniołek z diabelskim charakterkiem. Jak ja za nim tęskniłam!
- Cio dla mnie mas? - spytał uśmiechają się uroczo.
- Nacho! Tak się nie mówi. - skarcił go ojciec, jednak ja ostentacyjnie go wyminęłam, wywracając oczami. Prosto udałam się do pokoju Nachito, aby tam pokazać mu prezenty, które przywiozłam z Rosji.
- Pamiętasz, o co mnie prosiłeś? - spytałam z uśmiechem. Chłopiec zamyślił się, drapiąc uroczo po główce i niecierpliwie przebierając nóżkami. Nie chciałam go dłużej męczyć, więc bez słowa wyciągnęłam ...
- Pelelyna! - pisnął.
- Peleryna Supermana. - zaśmiałam się. - Chodź szybciutko, musimy przymierzyć. - o dziwo Nachito stanął grzecznie, czekając aż zawiąże mu kawałek materiału. - Hmm ... myślę, że musimy troszeczkę skrócić. Poczekaj, ciocia znajdzie nożyczki ... Nacho! - zawołałam, bo chłopiec już biegł przed siebie. Co za dziecko! Cały wujek Alex! Podniosłam się z kolan idąc w ślad za małym uciekinierem.
- Siupel Nachito! - usłyszałam z holu. Zaśmiałam się pod nosem, przynajmniej do chwili, gdy nie zobaczyłam go leżącego przed nogami jakiegoś chłopaka, który aktualnie się po niego schylał. Obok stała moja siostra, zszokowana nagłym wparowaniem "Siupel Nachito".
- Nacho! - westchnęłam stając obok nich. - Mówiłam, żebyś poczekał! Musimy skrócić pelerynkę!
- Kupiłaś mu strój Supermana? - mruknęła moja siostra.
- Przecież nie mogłam mu kupić stroju baleriny! - wywróciłam oczami. Nachito oderwał zdezorientowany wzrok od swojego wybawiciela i spojrzał na mnie. Uchyliłam usta, aby go skarcić, jednak zamarłam ... bo nieznajomy chłopak się wyprostował. To było po prostu niemożliwe ...
To nie mógł być on, a jednak. Chłopak z widowni. Ta stylowa szopa na głowie, ten błysk w oczach, ten uśmiech ... to niemożliwe, aby było dwóch takich samych!
- Ce być baleliną. - głos Nachito dotarł do mnie jak zza mgły. - Jak ciocia Nati!
- Kochanie, ale wiesz, że baleriny noszą rajstopki? - spytała moja niezawodna siostra. - A Ty raczej nie lubisz ich ubierać, prawda?
- Superman też nosi rajstopy. - zauważył chłopak, patrząc na mnie i uśmiechając się tajemniczo.
- Oh, nie. - jęknął zdruzgotany tą informacją Nachito.
- Więc będziesz Super Nachito bez rajstopek. - usatysfakcjonowany słowami Leire, uciekł do salonu. Pomiędzy nami zapadła cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć, bo każde zdanie, każde słowo, wydawało się być beznadziejne w tym momencie. - Ugh, wy się nie znacie prawda? - spytała Leire. Obydwoje uchyliliśmy usta, spoglądając po siebie, co z boku musiało wyglądać komicznie. - Więc, Nati, to jest TEN Alvaro Odriozola, o którym Ci wspominałam. - powiedziała dobitnie, wskazując na chłopaka. Przez chwilę analizowałam jej słowa, nie chcąc wierzyć w ich prawdziwość. Ten Odriozola? Chłopak z widowni to tajemniczy Alvaro Odriozola? O ironio losu i mojego życia ... wszystko zawsze musiało się kręcić wokół tej bandy! - Alvaro, to moja młodsza siostra, Natalia.
- Miło mi. - uśmiechnął się uroczo i wyciągnął do mnie dłoń. Uścisnęłam ją niepewnie, czując przyjemne ciepło od niego bijące. - Widzę, że nie tylko kariera udała się panu Butragueño.
- Oh, szkoda że nie znasz naszego brata. - rzuciła rozbawiona Leire, na co sama się zaśmiałam, ukrywając swoje poddenerwowanie. Słowa chłopaka, a raczej Alvaro, sprawiły mi przyjemność, aczkolwiek poczułam gorąc na policzkach.
I jak na złość, dźwięk dzwonka rozbrzmiał w całym domu, skutkiem czego Leire zostawiła nas samych. Odriozola jak na złość patrzył się cały czas na mnie, uśmiechając tajemniczo pod nosem. A ja, jak ostatnia idiotka, uciekałam wzrokiem na wszystkie strony świata. Muszę dyskretnie powiedzieć Marii, że ma pajęczynę w kącie ...
- Czyli jesteś baletnicą? - zagadnął. Spojrzałam na niego zaskoczona. Co to w ogóle za pytanie? Przecież doskonale o tym wiedział. - Ten mały Superman wspomniał. - uśmiechnął się.
- Jak już, to Super Nachito. - odwzajemniłam niepewnie gest.
- Co tu tak stoicie? - usłyszałam za sobą głos Nacho. Oh, dzięki Bogu! Miałam ochotę go wyściskać z radości! - Wchodźcie do salonu, bo zaraz będzie kolacja.
- Pomogę Marii. - rzuciłam uciekając do kuchni.
Podczas kolacji, jak na złość, siedziałam na przeciwko Odriozoli. Dzięki czemu, mogłam dokładnie się mu przyjrzeć i upewnić, czy aby moje oczy, nie robią mi psikusa. Niestety, to było niemożliwe. Bo tą twarz ... znałam na pamięć. To dzięki jej wspomnieniu, zawsze uspakajałam swoje nerwy. Wystarczyło, że przymknęłam powieki i przywołałam go w myślach. Co w nim było takiego szczególnego?
Nie rozumiałam jednak jednego. "Czyli jesteś baletnicą?". Jak mógł o to zapytać, skoro dwa razy był na moim przedstawieniu? I patrzył na mnie! To było niemożliwe, aby mnie nie rozpoznał. W skupieniu się mu przyglądałam i słuchałam przyjemnej barwie głosu, gdy opowiadał coś Saulowi. Co jakiś czas, zerkał na mnie, uśmiechając się delikatnie. Biała koszula opinała lekko jego mięśnie. Był taki elegancki, a zarazem zadziorny. I ta szopa na jego głowie! Inny wyglądałby w niej jak kretyn.
Popijając wino w towarzystwie dziewcząt, przypomniałam sobie o najważniejszym. Bukiet kwiatów! Do tej pory byłam wręcz przekonana, że dostałam je właśnie od niego. Ale czy na pewno? Nie mogłam tak po prostu podejść i go o to zapytać. Zaczęłam mieć co raz większe wątpliwości. A co, jeśli coś sobie wmówiłam?
- Kochanie, dlaczego nie śpisz? - głos Marii wyrwał mnie z rozmyśleń. Zerknęłam zdezorientowana na Alejandrę, przytuloną do matki. - Przepraszam was na chwilę. - zaczęła się podnosić.
- Ja mogę ją zaprowadzić. - zaproponowałam.
- Nati, jesteś gościem ...
- Może ciocia mi poczytać? - spytała niepewnie Alejandra. Posłałam Marii uśmiech, po czym chwyciłam dziewczynkę za rączkę i udałam się do jej pokoju. Musiałam czymś zająć myśli, bo jeszcze chwila, a zwariuje, albo zrobię z siebie głupka!
Przez całą drogę powrotną, nie odezwałam się ani słowem. Z głową opartą o szybę obserwowałam mijające ulice. Analizowałam. Krok po kroku, szczegół po szczególe. Musiałam coś przeoczyć. Albo ... westchnęłam ciężko. Wmówiłam sobie to, co nie istniało. Znowu!
Będąc już w domu, odsunęłam szufladę mojej komody. Wyciągnęłam z niej uschniętą różę i dokładnie się jej przyjrzałam.
- Od kogo Cię dostałam? - wyszeptałam, jednak odpowiedziała mi jedynie głucha cisza.
***
Dziękuję wam serdecznie za miłe słowa pod prologiem :) Cwaniary, znowu mnie motywujecie do tworzenia pokrętnych historii! Ale ... ofiara Natalii to jedna wielka tajemnica, tożsamość zostanie odkryta ... kiedyś :) (Kilku bohaterów jest dodanych).
A kim jest Alvaro? A raczej ... kim będzie dla Nati? Tego również dowiecie się, czytając tą historię :) W następnym rozdziale, oczami Natalii, "zobaczycie" prezentację nowego piłkarza Realu Madryt. W końcu tatuś prosił! Mam jedynie nadzieję, że się nie zanudzicie ... bo przy okazji dziewczyna coś "odkryje" :)
Ja nawet nie marzyłam o tym, że kiedykolwiek stanę pod tym budynkiem. Ale życie lubi nas zaskakiwać. Po udanym występie, gdzie odegrałam główną rolę w przedstawieniu, dostałam zaproszenie na dwumiesięczne warsztaty do Petersburga. Czy byłam szczęśliwa? To zbyt małe słowo. Ja wręcz szalałam z radości, płacząc i śmiejąc się na przemian.
Po euforii przyszło jednak zderzenie z rzeczywistością. Wiedziałam, że to nie będą wakacje. Jeden mój błąd, a pokażą mi drzwi wyjściowe. Jednak nazywałam się Butragueño. Zacisnęłam zęby, ukryłam łzy, a wieczorem ocierałam zranione stopy, aby kolejnego dnia, znów zmierzyć się ze swoimi słabościami.
Dwa miesiące praktycznie w zamknięciu. Brakowało mi rodziny, przyjaciół, mojego Madrytu. Finał Ligi Mistrzów śledziłam ukradkiem, ryzykując na prawdę wiele. A Mundial? Mogłam o nim zapomnieć, mimo że miał miejsce w Rosji. Jednak gdy zaproponowano mi powrót do Akademii w sierpniu, na jeszcze jeden miesiąc, zgodziłam się bez zastanowienia.
Z uśmiechem zapięłam pas, słysząc uprzejmy głos stewardesy, po czym z radością spojrzałam na Madryt u mych stóp. Wracałam do domu na trzy tygodnie. Potrzebowałam tego, niczym tlenu.
Ciągnąc więc za sobą sporą walizkę, rozglądałam się po hali przylotów. Poprosiłam siostrę, aby mnie odebrała, na co zgodziła się bez zawahania. Boże, jak ja za nią tęskniłam! Aż szeroki uśmiech wkradł się na moją twarz, gdy zobaczyłam jej idealną sylwetkę wśród tego tłumu.
- Leire! - zawołałam. Zostawiłam swój bagaż, nie bardzo przejmując się potencjalnymi złodziejami, po czym podbiegłam do niej, uwieszając się na szyi.
- Witaj księżniczko. - zaśmiała się, tuląc mnie mocno do siebie. Z lubością wdychałam zapach jej perfum, który zawsze kojarzył mi się z zaufaniem. - Jak ja się za Tobą stęskniłam!
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ja tęskniłam! Za Tobą, za rodzicami, za Madrytem! - westchnęłam rozglądając się po lotnisku. - Dwa miesiące wręcz w zamknięciu!
- Szkoda, że nie mogłyśmy się zobaczyć w Rosji. - odgarnęła mi kosmyk włosów z czoła. - Nano i Marco byli bardzo zawiedzeni.
- Wiem, też chciałam was zobaczyć. - mruknęłam. Tak bardzo wyczekiwałam tego spotkania, aby na koniec dowiedzieć się, że jest to niemożliwe. Nawet przez kwadrans nie mogłam zobaczyć Leire, ani poprzytulać dwóch małych łobuziaków. - Jednak tam panują na prawdę surowe warunki. Trzeba się skupić jedynie na balecie. Co w sumie jest logiczne, w końcu trudno się tam dostać. Jednak zakaz wizyt najbliższych to totalne nieporozumienie. - tłumaczyłam wracając po walizkę. - Nawet na godzinę mi nie pozwolono wyjść.
- Najważniejsze, że już jesteś. - objęła mnie ramieniem, co przyjęłam z uśmiechem. - Powiedz chociaż, że nauczyłaś się tam czegoś pożytecznego.
- I to ile! - westchnęłam podekscytowana. - Warsztaty prowadziły największe gwiazdy Rosyjskiego Baletu! Nie mogłam wręcz oderwać swojego wzroku od ... - zaczęłam opowiadać siostrze szczegóły związane z moimi warsztatami. Leire zawsze potrafiła mnie wysłuchać, a co najważniejsze, interesowało ją to, co miałam do powiedzenia. Dla Raquel i Emilio byłam po prostu tą najmłodszą, bez własnego zdania.
Stojąc w korku, obserwowałam kątem oka jak stuka swoimi paznokciami o kierownicę i nad czymś intensywnie myśli. Znałam ją doskonale. Chciała mi powiedzieć coś ważnego, ale nie wiedziała jak zacząć.
- A co u Ciebie? - spytałam odkładając telefon, po napisaniu wiadomości do mojej przyjaciółki, Maite. - Widziałam zdjęcia z Zanzibaru. Nareszcie tam pojechałaś! - odwróciłam się do niej podekscytowana. Zanzibar był największym marzeniem Leire, jednak nigdy nie miała okazji, aby tam się wybrać. Dlatego też, zaskoczona, ale też szczęśliwa z jej powodu, obejrzałam kilka zdjęć, które opublikowała.
- Tak. - uśmiechnęła się.
- Z kim tam byłaś? Bo przecież sama sobie zdjęć nie robiłaś. - założyłam ręce na piersi, spoglądając na nią uważnie. - Czy to ten tajemniczy Roberto, o którym wspominał Alex? - tak właściwie, to wspominała mi o tym Maite, która oprócz bycia moją najlepszą przyjaciółką, była również młodszą siostrą braci Fernandez.
- No właśnie ... muszę Ci o czym powiedzieć. - zamilkła na chwilę. - To nie był Roberto. Pamiętasz jak parę lat temu odbierałyśmy zegarek dla taty u jubilera? - zerknęła na mnie niepewnie. Zmarszczyłam czoło próbując sobie przypomnieć ową sytuację. - Pamiętasz ... tego chłopaka, z którym się pokłóciłam? - oh! I wszystko było jasne!
Doskonale pamiętałam tą sytuację. W oko wpadł mi przystojny chłopak, nawet się mną zainteresował, a właściwie tak mi się wydawało. Okazało się jednak, że obiektem jego westchnień była moja siostra, a przy mojej pomocy, chciał jedynie wzbudzić w niej zazdrość. I cóż ... udało mu się. Byli tak uroczo zabawni, gdy próbowali udawać, że się nie lubią. Ale zaraz? Jak on się nazywał?
- Jesteś z Saulem Niguezem? - wypaliłam. Uchyliła zaskoczona usta, a ja zaczęłam się śmiać. - Leire, wiem kim on jest. I doskonale go pamiętam. Już wtedy lecieliście na siebie.
- I po co tak się stresowałam? - mruknęła pod nosem. Poczułam się doceniona. Liczyła się z moim zdaniem. To na prawdę było miłe.
- Nie masz więcej rewelacji dla mnie? Zaręczyny? Ciąża? - poruszałam charakterystycznie brwiami.
- Nati! - skarciła mnie, jednak na jej policzkach dostrzegłam rumieńce. - Jesteśmy razem od dwóch tygodni!
- Kiedy go poznam? - spytałam podekscytowana. - Znaczy wiesz, praktycznie to już go znam, ale tak oficjalnie! Trochę wstyd, bo wtedy to tak jakbym na niego leciała. - zaśmiałam się pod nosem, co odwzajemniła. - Ale spokojnie, rączki trzymam przy sobie!
- Nacho i Maria organizują kolację dla znajomych. - oznajmiła. - Oczywiście powiedzieli, że to kolacja dla hiszpańskich zawodników mieszkających w Madrycie, ale wiem, że Nacho zaprosił Koke z żoną, żeby Saul nie czuł się niezręcznie.
- Cały Nacho. - uśmiechnęłam się. - To miłe z jego strony.
- Powiedział, żebyś wpadła.
- Zastanowię się. - obiecałam, chociaż miałam wielką ochotę zobaczyć dzieciaki Nacho. Tak bardzo tęskniłam za moim cherubinkiem! - A co w naszym drugim domku? Jakieś nowe gorące transfery? - poruszałam charakterystycznie brwiami. - Wiem jedynie, że Cristiano odszedł. Napisałam mu, że składam papiery rozwodowe ...
- Powiedz, że żartujesz? - spojrzała na mnie z politowaniem.
- Przecież nazywam się Natalia Butragueño! - udałam wielce oburzoną.
Moje relacje z Cristiano Ronaldo były ... dość specyficzne. Gdy przechodził do Madrytu, byłam małolatą, po uszy w nim zakochaną. Latałam za nim jak głupi podlotek, chociaż teraz oficjalnie twierdziłam, że takie rzeczy nie miały miejsca. Bo i po co się kompromitować? Cristiano jednak zaczął żartobliwie nazywać mnie swoją "żonką", co jego byłą partnerkę Irinę bawiło, lecz obecną ... powiedzmy, że nie miała poczucia humoru.
- Leire, byłam odłączona od internetu przez dwa miesiące! - jęknęłam. - Nie wiem nic! Serio nic się nie dzieje? Papa Floro nic nie działa?
- Álvaro Odriozola ma być zaprezentowany za dwa dni. - oznajmiła, a mnie wbiło w siedzenie. Że niby kto? - Nie znasz go? - zdziwiła się. - Grał w Realu Sociedad? Był powołany na Mundial? - ok, może nazwisko coś mi mówiło, jednak kompletnie nie kojarzyłam jego twarzy. - Ma być na kolacji u Nacho. Poznałam go w Rosji. Jest bardzo sympatyczny.
- Skoro go nie kojarzę, to raczej nic specjalnego. - ziewnęłam, czując ogarniające mnie zmęczenie. - Nic nowego o Icardim?
- Nati! - jęknęła. - Twoje obiekty westchnień mnie przerażają. Ok, jest przystojny i dobrze zbudowany, ale przypominam Ci, że ma żonę i dzieci. - trzepnęła mnie w kolano, na co prychnęłam oburzona. - Zresztą, znowu powzdychasz, zrobisz z siebie głupka, a na koniec stwierdzisz, że to była strata czasu! To chłopak ma o Ciebie zabiegać, a nie Ty o niego!
Czy to moja wina, że byłam kobietą i podobali mi się przystojni mężczyźni? Taka moja natura! A Icardi, cóż ... było na czym oko zawiesić.
- Ciekawe czy Saul byłby zadowolony słysząc, że uważasz Icardiego za przystojnego z boskim ciałem. - mruknęłam pod nosem.
- Kapusiu, nie wspomniałam nic o jego boskości.
- To kiedy ta kolacja? - spytałam, zmieniając temat. Nagle poczułam ochotę na odwiedzenie naszych przyjaciół. - Mam prezenty dla Alejandry i Nachito.
- Jutro wieczorem. Jeśli chcesz, to podjedziemy po Ciebie z Saulem. - posłałam jej uśmiech, po czym zmęczona odwróciłam się w stronę okna.
Rozstałyśmy się pod rodzinnym domem, ponieważ Leire spieszyła się do swojej kawiarni. Oh, kolejne miejsce, za którym tęskniłam. I ta kawa! Koniecznie musiałam tam wpaść.
Pchnęłam drzwi, ciągnąć za sobą walizkę. Rozejrzałam się po obszernym i jasnym holu. Cisza. Westchnęłam, odkładając klucze na komodę. Rodzice przebywali na drugim miesiącu miodowym w Japonii, więc zobaczyć mieliśmy się dopiero za dwa tygodnie. Cały dom dla mnie. No, oprócz naszej gosposi Dolores, która przyjdzie jutrzejszego dnia.
Zmęczona podróżą, udałam się na górę, do mojego królestwa. Z lubością rzuciłam się na wielkie łoże, czując zapach świeżej pościeli. Kochana Dolores.
*
Kolejnego dnia wieczorem, stałam przed ogromnym lustrem, oceniając swój wygląd. To była zwyczajna kolacja dla znajomych, jednak nie chciałam przynieść Leire wstydu. Wyszukałam więc w szafie kwiecistą sukienkę od Raquel. To zabawne, ale zawsze znajdywała dla nas takie ciuchy, które pasowały idealnie do naszych ciał jak i charakterów.
Słysząc przychodzącą wiadomość, chwyciłam w biegu torebkę, po czym wypadłam z domu. Szybkim krokiem zbliżyłam się do samochodu.
- Hej Saul, miło Cię znów widzieć! - zawołałam, pakując się mu na tylne siedzenie.
- Hej. - odpowiedział mi z uroczym śmiechem.
- Tylko wiesz, nasza kawa nie jest już aktualna. - nachyliłam się nad jego siedzeniem. - Chociaż uważaj na nią. Twierdzi że Icardi ma boskie ciało. - dodałam konspiracyjnym szeptem.
Dobra, przyznaję. Chciałam się mu po prostu przyjrzeć! Już wtedy był przystojny, ale teraz? Leire była szczęściarą. Zaraz! Wróć! To on był szczęściarzem, że taka cudowna dziewczyna jak moja siostra, obdarzyła go miłością.
- Ty kapusiu mały! - usłyszałam jej oburzony głos.
- Muszę się mu jakoś podlizać, prawda? - oznajmiłam. W końcu trzeba zaliczyć plusa u chłopaka siostry. - Na co czekamy? - spytałam zapinając pas. Saul posłał nam rozbawione spojrzenie, po czym pokręcił głową i ruszył przed siebie.
- Rodzice się odzywali? - spytała Leire, gdy byliśmy w centrum
- Tak. - westchnęłam zakładając ręce na piersi. Wcale nie spodobała mi się dzisiejsza rozmowa z ojcem. - Tata prosił, żebyśmy poszły na prezentację tego Odriozoli. Kompletnie nie widzę w tym sensu!
- Zapewne chodzi mu o to, żeby ktoś z naszej rodziny się tam pojawił, skoro on jest w tym momencie w Japonii. Obowiązki Socios. - westchnęła. - Poszedłby Emilio, ale bawi się w Miami. - zdrajca jeden.
- Nie lubisz Alvaro? - spytał Saul, spoglądając na moje odbicie w lusterku.
- Nie można nie lubić kogoś, kogo się nie zna. Nawet nie miałam czasu zerknąć jak ten chłopak wygląda. - przyznałam. To kompletnie nie było w moim stylu, ponieważ wcześniej, zanim pojawiła się oficjalna informacja o nowym piłkarzu, ja zdążyłam dowiedzieć się o nim wszystkiego. W tym roku jednak brakowało mi na to czasu.
- Poznasz go za parę minut. - dodała Leire, na co jedynie wzruszyłam ramionami. Nie z jego powodu tutaj przyszłam, chociaż lubiłam poznawać nowych piłkarzy. Dzięki tacie, było to możliwe. Miałam sporą kolekcję autografów i zdjęć. Odriozolę poproszę o to, przy najbliższej okazji.
Z uśmiechem spojrzałam na splecione dłonie Leire i Saula, gdy szliśmy do drzwi wejściowych. Widziałam jak na siebie spoglądają. Cieszyłam się szczęściem siostry, bo do tej pory nie miała szczęścia w miłości.
- Jesteście nareszcie! - drzwi otworzył nam Nacho z synem na rękach. Nachito spojrzał uważnie na Saula, po czym pisnął z radości, gdy mnie zauważył.
- Witaj mój maleńki cherubinku! - wyciągnęłam do niego swoje ręce, a po chwili mogłam tulić do siebie. Nasz aniołek z diabelskim charakterkiem. Jak ja za nim tęskniłam!
- Cio dla mnie mas? - spytał uśmiechają się uroczo.
- Nacho! Tak się nie mówi. - skarcił go ojciec, jednak ja ostentacyjnie go wyminęłam, wywracając oczami. Prosto udałam się do pokoju Nachito, aby tam pokazać mu prezenty, które przywiozłam z Rosji.
- Pamiętasz, o co mnie prosiłeś? - spytałam z uśmiechem. Chłopiec zamyślił się, drapiąc uroczo po główce i niecierpliwie przebierając nóżkami. Nie chciałam go dłużej męczyć, więc bez słowa wyciągnęłam ...
- Pelelyna! - pisnął.
- Peleryna Supermana. - zaśmiałam się. - Chodź szybciutko, musimy przymierzyć. - o dziwo Nachito stanął grzecznie, czekając aż zawiąże mu kawałek materiału. - Hmm ... myślę, że musimy troszeczkę skrócić. Poczekaj, ciocia znajdzie nożyczki ... Nacho! - zawołałam, bo chłopiec już biegł przed siebie. Co za dziecko! Cały wujek Alex! Podniosłam się z kolan idąc w ślad za małym uciekinierem.
- Siupel Nachito! - usłyszałam z holu. Zaśmiałam się pod nosem, przynajmniej do chwili, gdy nie zobaczyłam go leżącego przed nogami jakiegoś chłopaka, który aktualnie się po niego schylał. Obok stała moja siostra, zszokowana nagłym wparowaniem "Siupel Nachito".
- Nacho! - westchnęłam stając obok nich. - Mówiłam, żebyś poczekał! Musimy skrócić pelerynkę!
- Kupiłaś mu strój Supermana? - mruknęła moja siostra.
- Przecież nie mogłam mu kupić stroju baleriny! - wywróciłam oczami. Nachito oderwał zdezorientowany wzrok od swojego wybawiciela i spojrzał na mnie. Uchyliłam usta, aby go skarcić, jednak zamarłam ... bo nieznajomy chłopak się wyprostował. To było po prostu niemożliwe ...
To nie mógł być on, a jednak. Chłopak z widowni. Ta stylowa szopa na głowie, ten błysk w oczach, ten uśmiech ... to niemożliwe, aby było dwóch takich samych!
- Ce być baleliną. - głos Nachito dotarł do mnie jak zza mgły. - Jak ciocia Nati!
- Kochanie, ale wiesz, że baleriny noszą rajstopki? - spytała moja niezawodna siostra. - A Ty raczej nie lubisz ich ubierać, prawda?
- Superman też nosi rajstopy. - zauważył chłopak, patrząc na mnie i uśmiechając się tajemniczo.
- Oh, nie. - jęknął zdruzgotany tą informacją Nachito.
- Więc będziesz Super Nachito bez rajstopek. - usatysfakcjonowany słowami Leire, uciekł do salonu. Pomiędzy nami zapadła cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć, bo każde zdanie, każde słowo, wydawało się być beznadziejne w tym momencie. - Ugh, wy się nie znacie prawda? - spytała Leire. Obydwoje uchyliliśmy usta, spoglądając po siebie, co z boku musiało wyglądać komicznie. - Więc, Nati, to jest TEN Alvaro Odriozola, o którym Ci wspominałam. - powiedziała dobitnie, wskazując na chłopaka. Przez chwilę analizowałam jej słowa, nie chcąc wierzyć w ich prawdziwość. Ten Odriozola? Chłopak z widowni to tajemniczy Alvaro Odriozola? O ironio losu i mojego życia ... wszystko zawsze musiało się kręcić wokół tej bandy! - Alvaro, to moja młodsza siostra, Natalia.
- Miło mi. - uśmiechnął się uroczo i wyciągnął do mnie dłoń. Uścisnęłam ją niepewnie, czując przyjemne ciepło od niego bijące. - Widzę, że nie tylko kariera udała się panu Butragueño.
- Oh, szkoda że nie znasz naszego brata. - rzuciła rozbawiona Leire, na co sama się zaśmiałam, ukrywając swoje poddenerwowanie. Słowa chłopaka, a raczej Alvaro, sprawiły mi przyjemność, aczkolwiek poczułam gorąc na policzkach.
I jak na złość, dźwięk dzwonka rozbrzmiał w całym domu, skutkiem czego Leire zostawiła nas samych. Odriozola jak na złość patrzył się cały czas na mnie, uśmiechając tajemniczo pod nosem. A ja, jak ostatnia idiotka, uciekałam wzrokiem na wszystkie strony świata. Muszę dyskretnie powiedzieć Marii, że ma pajęczynę w kącie ...
- Czyli jesteś baletnicą? - zagadnął. Spojrzałam na niego zaskoczona. Co to w ogóle za pytanie? Przecież doskonale o tym wiedział. - Ten mały Superman wspomniał. - uśmiechnął się.
- Jak już, to Super Nachito. - odwzajemniłam niepewnie gest.
- Co tu tak stoicie? - usłyszałam za sobą głos Nacho. Oh, dzięki Bogu! Miałam ochotę go wyściskać z radości! - Wchodźcie do salonu, bo zaraz będzie kolacja.
- Pomogę Marii. - rzuciłam uciekając do kuchni.
Podczas kolacji, jak na złość, siedziałam na przeciwko Odriozoli. Dzięki czemu, mogłam dokładnie się mu przyjrzeć i upewnić, czy aby moje oczy, nie robią mi psikusa. Niestety, to było niemożliwe. Bo tą twarz ... znałam na pamięć. To dzięki jej wspomnieniu, zawsze uspakajałam swoje nerwy. Wystarczyło, że przymknęłam powieki i przywołałam go w myślach. Co w nim było takiego szczególnego?
Nie rozumiałam jednak jednego. "Czyli jesteś baletnicą?". Jak mógł o to zapytać, skoro dwa razy był na moim przedstawieniu? I patrzył na mnie! To było niemożliwe, aby mnie nie rozpoznał. W skupieniu się mu przyglądałam i słuchałam przyjemnej barwie głosu, gdy opowiadał coś Saulowi. Co jakiś czas, zerkał na mnie, uśmiechając się delikatnie. Biała koszula opinała lekko jego mięśnie. Był taki elegancki, a zarazem zadziorny. I ta szopa na jego głowie! Inny wyglądałby w niej jak kretyn.
Popijając wino w towarzystwie dziewcząt, przypomniałam sobie o najważniejszym. Bukiet kwiatów! Do tej pory byłam wręcz przekonana, że dostałam je właśnie od niego. Ale czy na pewno? Nie mogłam tak po prostu podejść i go o to zapytać. Zaczęłam mieć co raz większe wątpliwości. A co, jeśli coś sobie wmówiłam?
- Kochanie, dlaczego nie śpisz? - głos Marii wyrwał mnie z rozmyśleń. Zerknęłam zdezorientowana na Alejandrę, przytuloną do matki. - Przepraszam was na chwilę. - zaczęła się podnosić.
- Ja mogę ją zaprowadzić. - zaproponowałam.
- Nati, jesteś gościem ...
- Może ciocia mi poczytać? - spytała niepewnie Alejandra. Posłałam Marii uśmiech, po czym chwyciłam dziewczynkę za rączkę i udałam się do jej pokoju. Musiałam czymś zająć myśli, bo jeszcze chwila, a zwariuje, albo zrobię z siebie głupka!
Przez całą drogę powrotną, nie odezwałam się ani słowem. Z głową opartą o szybę obserwowałam mijające ulice. Analizowałam. Krok po kroku, szczegół po szczególe. Musiałam coś przeoczyć. Albo ... westchnęłam ciężko. Wmówiłam sobie to, co nie istniało. Znowu!
Będąc już w domu, odsunęłam szufladę mojej komody. Wyciągnęłam z niej uschniętą różę i dokładnie się jej przyjrzałam.
- Od kogo Cię dostałam? - wyszeptałam, jednak odpowiedziała mi jedynie głucha cisza.
***
Dziękuję wam serdecznie za miłe słowa pod prologiem :) Cwaniary, znowu mnie motywujecie do tworzenia pokrętnych historii! Ale ... ofiara Natalii to jedna wielka tajemnica, tożsamość zostanie odkryta ... kiedyś :) (Kilku bohaterów jest dodanych).
A kim jest Alvaro? A raczej ... kim będzie dla Nati? Tego również dowiecie się, czytając tą historię :) W następnym rozdziale, oczami Natalii, "zobaczycie" prezentację nowego piłkarza Realu Madryt. W końcu tatuś prosił! Mam jedynie nadzieję, że się nie zanudzicie ... bo przy okazji dziewczyna coś "odkryje" :)
Balet bez dwóch zdań, zajmuje bardzo wysokie miejsce na liście najważniejszych rzeczy w życiu dla Natalii. Wiele potrafi poświęcić, aby tylko doskonalić swoje umiejętności.
OdpowiedzUsuńPobyt w Petersburskiej Akademii, na pewno był ogromnie wymagający, ale ona się nie poddała i wytrwała do końca.
Wcale się jej nie dziwię, że z taką radością przywitała Madryt. W końcu to jej dom i miejsce, gdzie są wszyscy jej przyjaciele.
Natalia jest bardzo zżyta z Leire, co widać już na pierwszy rzut oka. Mają ze sobą świetny kontakt i nie jedno rodzeństwo, mogłoby im pozazdrościć relacji.
Kolacja u Marii i Nacho przyniosła jednak spore zaskoczenie dla Natalii. Spotkała tam Alvaro, który okazał się "znajomym"z widowni. Totalnie mnie to zaskoczyło! W dodatku on wygląda, jakby zupełnie jej nie znał i widział po raz pierwszy w życiu. Coś tu wyraźnie nie gra. I już nie mogę się doczekać, aż to wszystko się wyjaśni.
Tożsamość "ofiary" Natalii staje się, coraz bardziej intrygująca. Kim on może być? Nie mogę się doczekać rozwiązania tej zagadki. 😊
Ja się na bank nie znudze! Nigdy!
OdpowiedzUsuńNatalii to śmieszna postać. Ma zwariowane pomysły i widać, że ciężko będzie się z nią nudzić. Nie wierzyłam, że ona umie też być speszona i wstydliwa. Ach ten Alvaro, jak on na nią zadziałał. Aż zamilkła i to tak porządnie.
Miałam podejrzenia, że to musi być Alvaro, ale on udaje, że nie wie o czym mowa. W ogóle że nie zna Natalii, ale kłamczuch. Obstawiam, że to on, bo oczy dziewczyny nie kłamią!
No ciekawe jak to się dalej potoczy. I ta kwestia bukietu od tajemniczego wielbiciela.
Czekam na ciąg dalszy,
N
Och, od razu na pierwszy plan wysuwa się profesjonalne podejście Nati do sprawy i bardzo mi się to podoba :) Widać, że balet odgrywa jedną z najważniejszych ról w jej życiu i robi wszystko, aby doskonalić swoje umiejętności bez względu na ból, niemożność widzenia bliskich... Została zauważona, dostała ogromną szansę i ją wykorzystała. I zamierza ponownie wrócić do Akademii, co wcale mnie nie dziwi :) Ciągle chce się rozwijać i stawać się jeszcze lepszą.
OdpowiedzUsuńBardzo cieszy mnie również to, że ma taki dobry kontakt ze swoją siostrą, Leire <3 Cudownie się o tym czyta, a uśmiech sam ciśnie się na usta. Taka siostrzana relacja to coś pięknego!
Haha, tak, brawo Nati za wysłanie Cristiano papierów rozwodowych... Co on sobie myślał to ja nie wiem haha :D
Och, i Leire jak widać niepotrzebnie zamartwiała się reakcją Nati na jej związek z Saulem. Nati jest zachwycona tym faktem hihi <3
Bardzo fajnie, że zdecydowała się jednak pójść na tę kolację do przyjaciół. Po takiej rozłące to na pewno dla niej miła odmiana :)
Nachito i Alejandra <3 I Siupel zdruzgotany Nachito <33 Uwielbiam to! *_* I jego strój Supermana, Nati miała świetny pomysł haha ^^ Ale w końcu czego się nie robi dla swojego ukochanego Cherubinka? :)
A tak się zarzekała, że nie zna Alvaro! Jasne, jasne haha :D A tutaj, co się okazało? Że to on jest tajemniczym chłopakiem z widowni :) Tylko te jego słowa, hm... Dobra, mam teraz w głowie mętlik, taki jak Nati haha. Znaczy dobra, wiem, że ona większy, ale i tak nad tym dumam :D
Ale reakcja, gdy zobaczyli siebie nawzajem była mistrzowska ^^ I ich zachowanie podczas tej kolacji... Wszyscy zauważyli, że coś jest grane. Tylko co? :D (Dumam, dumam i nic nie wydumam :D)
Zasuszona róża <3
Ja chcę więcej! :D
<3
jesteś niezawodna! czytałam rozdział jak szalona, nie potrafiąc się oderwać. aż się załamałam, gdy byłam już na samym końcu. Nawet, jeśli już czytałam ten rozdział, tylko po prostu z innej perspektywy. Tutaj przynajmniej już się wyjaśniło coś, co jeszcze niedawno było mi nieznane, gdy czytałam rozdział o Leire. Mam dużo pytań, a mało odpowiedzi, dlatego czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńBalet, balet… Przyznam, że choć nigdy mnie specjalnie do baletu nie ciągnęło, to zawsze bardzo podziwiałam ludzi, którzy zajmują się nim na poważnie. A Nathalia nie wątpliwie taką osobę jest. Chce być coraz lepsza i lepsza, jest gotowa poświęcić naprawdę wiele, by doskonalić się w swojej pasji. I może jest to trudne, ale póki robi to co lubi, to jest wstanie zdzierżyć wszystkie niedogodniści.
OdpowiedzUsuńAlvaro za to, na razie cokolwiek tajemniczy, wydaje się być cokolwiek baletem zainteresowany. Choć bardziej prawdopodobne, że jego zainteresowanie głównie obejmuje postać Nat, skoro był dwa razy na jej przedstawieniu.
Ich niespodziewane spotkanie na imprezie u Nacho musiało być szokiem dla obojga. Choć oczywiście Nat przeżyła to zdecydowanie trudnie. Coś tu się niewątpliwie kroi. W końcu Alvaro niewątpliwie wpadł Nat w oko, choć ta na razie próbuje temu usilnie zaprzeczyć. Nie dziwię się, że była zaskoczona obecnością Alvaro na przyjęciu. W końcu raczej rzadko łączy się zawodowych piłkarzy z baletem.
Ale coś czuję, że jeszcze wielokrotnie będzie miała okazje obracać się w towarzystwie Alvaro. Prezentacja będzie idealnym momentem, by poznać go bliżej i może dowie się, kto przysłał ej kwiaty. Bo to chyba jest najbardziej ciekawie. W końcu niecodziennie dostaje się kwiaty od tajemniczego wielbiciela. Pytanie, czy ten wielbiciel jest godny uwagi?
W każdym razie, zapowiada się bardzo ciekawie. Życzę więc dużo weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
Prawie każda mała dziewczynka marzyła o balecie i należałam do tej grupy, dlatego zazdroszczę Nati tej pasji; widać, że jest dla niej najważniejsza, stara się, nie poddaje i nawet jak jest bardzo ciężko to zaciska zęby i idzie dalej, aby osiągnąć sukces. Uwielbiam takich ludzi, którzy się nie poddają. Alvaro już po pierwszym spotkaniu wpadł w oko bohaterce, co było doskonale widać, a jego interesuje balet ze względu na nią. Świetne opisy i takie same dialogi! Czekam na więcej, weny i pozdrawiam
OdpowiedzUsuń+ jak przez chwilę przeczytałam o papierach rozwodowych to myślałam, że była ona w związku małżeńskim z samym Ronaldo hahahaha szybko się nabrałam
Usuń46 year old VP Accounting Rheta Josey, hailing from Brossard enjoys watching movies like Baby... Secret of the Lost Legend and Puzzles. Took a trip to Laurisilva of Madeira and drives a Jetta. sprawdz to
OdpowiedzUsuń