czwartek, 18 października 2018

14. Udowodnię Ci, że nie kłamię!

Wściekłość, jaka ogarnęła moją dusze i ciało, była nie do opisania! Sama już nie wiedziałam co czułam. Złość? Rozczarowanie? Wściekłość? Zażenowanie? Nie rozumiałam jednego ... dlaczego?! Dlaczego zostałam tak perfidnie oszukana!
Byłam aż taka naiwna? Byłam aż taka ślepa? Dlaczego nie zaufałam swojemu instynktowi? Od początku doskonale wiedziałam, kto jest nadawcą kwiatów, jednak zwiodły mnie te perfidnie niewinne oczy!
Odriozola. Kwiaty zostały zamówione na nazwisko Odriozola! To nie mógł być pieprzony zbieg okoliczności! Skłamał patrząc mi prosto w oczy! Ok, nie zapytałam wprost, jednak jego zachowanie i słowa dały mi jasno do zrozumienia, że nie ma nic wspólnego z tymi wiadomościami. Zresztą, już raz skłamał! W domu Nacho twierdził, że nie wiedział iż jestem baleriną. A przecież był na moich występach! I sam przyznał, że Abril dużo o mnie wspominała!
Nie rozumiałam jednak w co on pogrywał. Dlaczego udawał mojego wielbiciela, skoro w realnym życiu byłam dla niego jedynie przyjaciółką? I odrzucił mnie! Teraz ten fakt nabierał większego znaczenia. Bawił się mną? Zwodził?
Głośno zapukałam w drzwi jego mieszkania. Było już późno, ale nie miałam zamiaru czekać do rana. Musiałam mu natychmiast powiedzieć, co o nim myślałam. Tu i teraz! Jutro, gdy emocje by opadły, nawet w małym stopniu bym się na to nie odważyła. Jednak teraz adrenalina przepływała przez mój układ nerwowy, dodając więcej odwagi.
- Nati? - uchylił zaskoczony drzwi. - Coś się stało? - nie odpowiedziałam, a jedynie pchnęłam z impetem drzwi, stając na przeciwko niego. Nie wiele myśląc, uderzyłam go otwartą dłonią w twarz. Zszokowany uniósł swoje spojrzenie, trzymając się za zaczerwienione miejsce. - Co Ty ...
- Zadowolony jesteś z siebie? Zadowolony?! - wrzasnęłam.
- O czym Ty mówisz? I co Ty wyprawiasz?!
- Oszukałeś mnie! Perfidnie mnie oszukałeś! Bawiłeś się mną! - chciałam chwycić przód jego koszulki dłońmi, jednak zacisnął swoimi moje nadgarstki. - Nienawidzę Cię Odriozola, rozumiesz?! - syknęłam mu w twarz. - Nienawidzę!
- Uspokój się i powiedz mi na spokojnie co się stało!
- To Ty jesteś ofiarą! To Ty wysłałeś mi kwiaty! - wrzasnęłam. Zdradzieckie łzy spłynęły mi po policzkach, a ja sama poczułam że tracę siły. Szczególnie, że nie zaprzeczył. W głębi serca miałam nadzieję, że jest to jedynie nieporozumienie.
- Nati, to nie jest tak jak myślisz. - szepnął.
- Mogłeś chociaż rzucić mniej oklepanym tekstem. - zironizowałam. - Cały czas kłamałeś! Od samego początku! A potem odstawiłeś scenę, gdy dostałam te kwiaty przy Tobie! Byłeś tam specjalnie, prawda? Wiedziałeś, że zaraz je dostanę!
- Nie ... błagam Cię, daj mi wszystko wytłumaczyć!
- Tu nie ma co tłumaczyć! - wyrwałam się mu. - Powiedz mi tylko, po co?! Dlaczego to robiłeś? Dlaczego się mną bawiłeś, udając przyjaciela!?
- Niczego nie udawałem. - spojrzał na mnie ze stanowczością w oczach. - Nati, to prawda. To ja wysłałem ten pierwszy bukiet. Ale te pozostałe nie są ode mnie, rozumiesz? Dlatego się zdenerwowałem!
- Przestań kłamać. - pokręciłam głową.
- Nie kłamię! Ktoś musiał wiedzieć o tych wiadomościach!
- Leire i Maite wiedziały o tych wiadomościach! Którą z nich obstawiasz?! - zironizowałam. Nie odpowiedział, a jedynie przeczesał nerwowo swoje włosy. - Poprosiłam Fernando, żeby sprawdził kto wysyła mi te bukiety! Przez Ciebie zaczęłam się denerwować, że to może być jakiś psychol! Okazało się, że zostały zamówione na nazwisko Odriozola!
- Bo były! Ale tylko te pierwsze!
- Przestań mieszać mi w głowie! - wrzasnęłam. - A w domu Nacho? Dlaczego udałeś, że nie wiesz kim jestem? Skoro wysłałeś mi kwiaty kilka tygodni wcześniej?!
- Nati, daj mi na spokojnie to wszystko wytłumaczyć.
- Tu nie ma co tłumaczyć. - warknęłam. - Nie chcę Cię widzieć, rozumiesz? Masz się do mnie nie zbliżać! - krzyknęłam wybiegając z jego mieszkania.
- Nati! - wiedziałam, że tak łatwo nie odpuści. Zbiegałam szybko ze schodów, mając głupią nadzieję, że uda mi się przed nim uciec. Balerina i piłkarz! Przecież na starcie byłam skazana na porażkę! - Poczekaj! - chwycił mnie za łokieć na chodniku.
- Powiedziałam, żebyś mnie zostawił!
- Nie, dopóki Ci nie wytłumaczę wszystkiego! - prychnęłam ironicznie, idąc przed siebie. Nie odpuścił, a jedynie zrównał ze mną krok. - Byłem na przedstawieniu Abril w styczniu. Już wtedy Cię zauważyłem. Zresztą, trudno było nie! Nie mogłem przestać o Tobie myśleć, a do tego moja własna siostra cały czas o Tobie mówiła! A w kwietniu ... uprosiłem trenera, żeby pozwolił mi przyjechać na jeden dzień do Madrytu. Powiedziałem, że to ważne dla mojej siostry, a prawda była taka, że chciałem Cię zobaczyć. Pod wpływem impulsu wysłałem te kwiaty z wiadomością.
- Jeszcze mi powiedz, że do Realu Madryt przeszedłeś dla mnie!
- Nie, akurat to było moim marzeniem. - mruknął. - I szczęśliwym zbiegiem okoliczności. - prychnęłam na te słowa, zakładając ręce na piersi. Niespodziewanie stanął na przeciwko mnie. Przystanęłam patrząc na niego uważnie. - Zakochałem się w Tobie, Nati. - szepnął. Moje zdradzieckie serce przyspieszyło, a w żołądku motyle rozpoczęły swój szalony taniec. Boże, ile bym oddała za te słowa dzień wcześniej!
- I co? Mam Ci się rzucić na szyję? Skoro mnie oszukiwałeś i nadal oszukujesz?! - pociągnęłam nosem. - A może i w tej sprawie kłamiesz!
- Gdy wysłałem Ci te kwiaty, poczułem że zrobiłem źle. Nie w taki sposób chciałem zdobyć Twoje serce. Nie chciałem wyjść na lovelasa, dlatego u Nacho udałem, że kompletnie Cię nie znam. Chciałem zacząć od początku, pokazać Ci moją prawdziwą twarz. I udało mi się! Tyle że ... widziałaś we mnie przyjaciela. - przeczesał swoje włosy. - Ty tego nie pamiętasz, ale ... pocałowałem Cię po Twoich urodzinach. Nie mogłem się powstrzymać i ...
- I odepchnąłeś mnie, gdy się zagalopowaliśmy. - szepnęłam. Spojrzał na mnie zdezorientowany. - Pamiętam wszystko.
- Więc ... dlaczego? - wydukał.
- Bałam się, że pomyślisz o mnie nie wiadomo co. - mruknęłam spuszczając wzrok. - Chciałam tego. Nigdy nie byłeś dla mnie jedynie przyjacielem. Ale oszukiwałeś mnie przez ten cały czas. - jęknęłam.
- Masz rację, nie przyznałem się do tego bukietu. Sądziłem jednak, że o nim zapomniałaś. Że dostajesz takich mnóstwo! A potem, gdy kurier podał Ci te róże, a Ty powiedziałaś o ofierze ... poczułem panikę. Nati, to nie może być zbieg okoliczności!
- Fernando wszystko sprawdził. Nie kłam. - westchnęłam.
- Sprawdził pierwszy bukiet! Pozwól mi chociaż z nim porozmawiać!
- Jaką mam gwarancję, że nie kłamiesz? Do tej pory wierzyłam w każde Twoje słowo! Ufałam! A Ty perfidnie zdeptałeś to zaufanie! Więc powiedz, dlaczego akurat teraz mam Ci uwierzyć, co?! Bo nagle powiedziałeś, że mnie kochasz?!
- Nie kłamałbym w takiej sprawie!
- Skąd ja mogę o tym wiedzieć, skoro mam dowody na to, że okłamywałeś mnie przez kilka miesięcy!
- Nati, co ja mam zrobić? - jęknął zdesperowany.
- Po prostu zostaw mnie w spokoju!
- Dobrze, dam Ci ochłonąć. - spojrzał na mnie ze stanowczością w oczach. - Ale nie odpuszczę i dowiem się, kto wysyłał resztę bukietów. Udowodnię Ci, że nie kłamię!
- Rób co chcesz!

*

Siedziałam na kanapie z kolanami podciągniętymi do brody. Pustym wzrokiem spoglądałam przed siebie. Ta sytuacja kompletnie mnie przerosła. Sama już nie wiedziałam co było prawdą, a co nieporozumieniem.
Myślałam, że go znałam. Wydawał mi się ostatnim facetem na ziemi, który posunąłby się do czegoś takiego. Okłamał mnie. Oszukał. A potem wyznał miłość, tracąc grunt pod nogami. Kto wie, może i to było kłamstwem. Przestałam mu kompletnie ufać.
- Nadal uważam, że kawa o tej porze nie jest najlepszym wyborem. - mruknął Saul podając mi parujący kubek. Usiadł obok mnie, mierząc moją twarz zaniepokojonym spojrzeniem.
- Przepraszam, że znów zwalam wam się na głowę ze swoimi problemami. - szepnęłam spuszczając wzrok.
- Wiesz doskonale, że możesz tu przyjść z każdym problemem, o każdej porze. W końcu w pakiecie z Leire dostałem młodszą siostrę. - pacnął mnie palcem w nos, wywołując słaby uśmiech na ustach. - Jednak nadal uważam, że coś w tej sprawie jest nie tak. Trochę znam Alvaro, nie wierzę że tak perfidnie by Cię oszukał.
- Też mi się wydawało, że go znam. - mruknęłam.
Po rozmowie, a raczej awanturze z Alvaro, rozgoryczona udałam się do domu siostry. Już pod drzwiami poczułam wyrzuty sumienia związane z późną porą, jednak Saul zgarnął mnie spod drzwi. Rozbeczałam się przy nim niczym mała dziewczynka, a on cierpliwie tulił mnie do siebie, czekając aż się uspokoję i powiem mu, komu ma obić mordę
- Porozmawiam z nim.
- Może lepiej nie? - zerknęłam na niego niepewnie. - To jest sprawa pomiędzy nami.
- A jeśli w tym przypadku mówi prawdę i to nie on jest nadawcą reszty bukietów? To wydaje się być irracjonalne, ale powinniśmy wziąć ten fakt pod uwagę i wszystko sprawdzić.
- Fernando sprawdził. Bukiety przychodziły od Alvaro.
- Nadal coś mi tu śmierdzi. - przeczesał nerwowo włosy.
- To nie zmienia faktu, że od samego początku mnie okłamywał. - mruknęłam. - Jakim cudem mam mu teraz uwierzyć, skoro zniszczył zaufanie, którym go obdarowałam?
- Czasami trzeba zaryzykować. - wzruszył ramionami. - Na prawdę wątpisz w to, że nic do Ciebie nie czuje?
- Wybrał sobie idealny moment na wyznanie uczuć. - zironizowałam.
- Tonący brzytwy się chwyta. Z tym właśnie wiązały się jego tłumaczenia. Zakochał się w Tobie i chciał żebyś go poznała jako prawdziwego Alvaro, a nie cichego wielbiciela. Sama przyznałaś, że początkowo byłaś tym zauroczona.
- Bo myślałam, że jest nim Odriozola. Ironia losu, co?
- Fakt, popieprzyło się na samym początku. - przyznał.
- Wiesz ... mam wrażenie, że jest to nauczka dla mnie. - mruknęłam, skupiając swój wzrok na kubku. - Zachowywałam się jak idiotka, chcąca poderwać piłkarza. Latałam za samym Cristiano Ronaldo! Teraz wiem jak to musiało z boku wyglądać.
- Nati, byłaś tylko nastolatką. W tym okresie czasu robi się rzeczy, o których w późniejszych latach nawet się nie chce pamiętać. A po za tym, wychowałaś się w tym świecie. Dla Ciebie posiadanie chłopaka piłkarza było czymś normalnym, bo miałaś z nimi styczność przez całe życie. Podświadomie szukałaś faceta podobnego do Twojego ojca.
- Leire też? - zachichotałam pod nosem.
- Jeśli chodzi o zawód to też. - zawtórował mi. - Każda młoda dziewczyna zmienia obiekt swoich westchnień co jakiś czas. Tylko Twoja siostra od razu trafiła na ideał, który okazał się byś kompletnym imbecylem i tego nie docenił.
- Samokrytyka i pycha w jednym? - uniosłam brew ku górze.
- Nie mogłem się aż tak zlinczować!
- Nie musisz być ideałem, nikt nie jest. - westchnęłam, dopijając resztkę kawy. - Ważne, że ona jest z Tobą szczęśliwa. A teraz ... chyba nie ma nic piękniejszego niż posiadanie dziecka z mężczyzną swojego życia. - spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz.
- Przyjdzie dzień w którym sama się o tym przekonasz. Uwierz mi, czasami warto zaczekać i pocierpieć. Dzięki temu, uczysz się cieszyć z najmniejszych rzeczy. Bo to one są drogą do pełnego szczęścia.
- Oby. - uśmiechnęłam się smutno.
- To, co teraz wydaje Ci się być nierealne, kiedyś może okazać się być oczywistością.
- Powinieneś mieć córkę. - zaśmiałam się. Saul spojrzał na mnie zdezorientowany. - Możesz być pewien, że gdy przyjdzie w środku nocy ze złamanym sercem, będziesz potrafił ją pocieszyć. W tym też jesteś podobny do naszego ojca.
- Moja córka i złamane serce? - zmarszczył czoło, myśląc nad czymś intensywnie. - Ten gość już nie żyje!
- Dziwne, że Ty jeszcze żyjesz, skoro przez Ciebie też wróciłam do domu ze łzami, którymi zmoczyłam ramię ojca. - w progu stała zaspana, ale i uśmiechnięta Leire, spoglądając rozbawiona na swojego narzeczonego.
- Bo walczyłem jak prawdziwy Rojiblanco o Twoją i jego drugą szansę. - wyszczerzył się lizus jeden. Leire pokręciła głową, udając się do kuchni. Po chwili wróciła do nas z kubłem lodów i łyżeczkami.
- À propos Rojiblanco. Mariano zapytał komu maleństwo będzie kibicować. - zachichotałam, wkładając łyżeczkę lodów do buzi. Saul z Leire spojrzeli po sobie z dziwnymi minami.
- Umm ... samo zdecyduje. - przyszły tatuś wzruszył ramionami. - Chcecie coś do picia? - spytał wstając z kanapy. Pokręciłyśmy przecząco głowami, zajadając się zimnym deserem.
- Wiesz, że mu tego nie zrobię? - szepnęła.
- To znaczy?
- Nie odbiorę mu tej radości. Ja nie założę jego koszulki, ale dziecko ... wiem że to marzenie każdego piłkarza.
- Nie dziwne, że on Cię kocha do szaleństwa. - zaśmiałam się, kładąc głowę na jej ramieniu. Dzięki nim choć na chwilę zapomniałam o swoich problemach.


*

W tym roku Bożonarodzeniowym przedstawieniem okazał się być Dziadek do Orzechów. Czyli jedna z najbardziej popularnych sztuk baletowych. Moim marzeniem było zagrać Klarę Silberhaus, czyli główną bohaterkę. Po ciężkich i morderczych przygotowaniach, osiągnęłam ten cel. Chociaż w życiu zawodowym jako tako mi się wiodło.
Od paru tygodni ćwiczyłyśmy jak szalone. Był już początek grudnia, więc premiera zbliżała się co raz większymi krokami. A tyle rzeczy zostało jeszcze do opracowania! Padałam wręcz z nóg, ale dzięki temu moje myśli nie krążyły wokół Odriozoli. Minął tydzień, a on nie odezwał się do mnie ani słowem. Cóż, sama tego chciałam, jednak zarzekał się że wyjaśni tą sprawę. Jak widać i w tym mnie oszukał.
- Nati? - podeszła do mnie choreograf, gdy rozciągałam się po kolejnej morderczej próbie. - Mogłabym Cię prosić do swojego gabinetu? To bardzo ważne. - kiwnęłam jedynie głową na znak zgody.
Podniosłam się ociężale, zbierając swoje rzeczy. Kątem oka dostrzegłam Abril, która stała niepewnie w progu i na mnie czekała. Mimo mojego rozłamu z Alvaro, starałam się, aby moje relacje z piętnastolatką na tym nie ucierpiały.
- Może wpadłabyś do nas dzisiaj? - zaproponowała nieśmiało. - Mam nowy film. Premiera była dość niedawno. Podobno bardzo dobry.
- Przepraszam Cię Abril, doskonale wiem do czego dążysz, ale nie mam ochoty widzieć się z Twoim bratem. - westchnęłam. Dziewczyna pokiwała głową zagryzając wargę. - Mam lepszy pomysł. Może Ty odwiedzisz mnie?
- Nie wiem czy Alvaro się zgodzi. - mruknęła. - Wiesz, że jestem pod jego opieką.
- No tak. Więc przy okazji wyjazdowego meczu zrobimy sobie babski wieczór, co Ty na to? - zaproponowałam. Dziewczyna ochoczo przytaknęła. - A teraz Cię przepraszam, ale muszę udać się do gabinetu pani Martin. - pożegnałam się z nią, po czym zapukałam w odpowiednie drzwi. - Chciała mnie pani widzieć?
- Wejdź proszę. - zachęciła mnie uśmiechem, po czym wskazała dłonią na krzesło po drugiej stronie jej biurka. Zajęłam miejsce, oczekując tego, co ma mi do powiedzenia. Bez słowa położyła przede mną sporą kopertę.
- Co to? - spytałam niepewnie.
- Twoje zaproszenie na półroczne warsztaty do Nowego Jorku. - uśmiechnęła się do mnie szeroko. - Broadway, Twoje największe marzenie Nati!
- Ale ... - wydukałam trzymając kopertę w dłoniach. - Wysłałyśmy podanie na początku stycznia. Co się nagle zmieniło?
- A czy to ważne? - uniosła zaskoczona brwi. - Każdy kandydat jest uważnie obserwowany. Może wzięli pod uwagę Twoje bardzo dobre wyniki z Rosji? Inni czekają na taką szansę latami!
- Ja ... ja nie wiem co powiedzieć. - szepnęłam.
- Jesteś w szoku. - zaśmiała się, obejmując mnie. - Musisz się z tym przespać i na spokojnie pomyśleć. Chociaż według mnie, nie ma nad czym tutaj dumać! To wielka szansa dla Ciebie i spełnienie marzeń.
- To prawda. - uśmiechnęłam się czując jak łzy wzruszenia napływają do moich oczu. To było po prostu nieprawdopodobne. Nierealne!
- Przemyśl to Nati.

*

Wróciłam do mieszkania z prawdziwym mętlikiem w głowie. Nowy Jork. Broadway. Wielka szansa. Doświadczenie. Marzenie. Boże, czy to działo się na prawdę?
Po raz kolejny przeczytałam list, który znałam na pamięć! Z podekscytowania oraz nerwów zaczęły trząść się moje dłonie. Co powinnam zrobić? Odpowiedź była raczej oczywista. Jednak gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że chcę stąd uciec. Z dala od tego wszystkiego. Z dala od Alvaro.
To było idealne rozwiązanie moich problemów, jednak wątpliwości zaczęły dobijać się do mojego serca. Nadal miałam cichą nadzieję, że stanie w moich drzwiach z dowodem na to, że wcale mnie nie oszukał. Bo byłam w stanie wybaczyć mu to jedno kłamstwo. Jednak z każdym dniem dochodziłam do wniosku, że był oszustem, który się mną bawił. Więc na co miałam czekać? Aż moje marzenia rozwieją się niczym poranna mgła?
Sięgnęłam do laptopa. Odpowiedź miałam wysłać drogą elektroniczną, więc nie chciałam dłuższej zwlekać. Bo i po co? Aby pojawiło się więcej wątpliwości?
Zawahałam się nad kliknięciem słowa "wyślij". Pół roku to nie była wieczność. Wrócę z ogromnym doświadczeniem oraz spełnionym marzeniem. Przeżyłam zamknięcie w Rosji, więc Nowy Jork wcale nie był mi straszny. Ale ... czy poradzę sobie z tęsknotą? Westchnęłam ciężko i pod wpływem impulsu nacisnęłam to nieszczęsne słowo. Stało się. Koniec.
Podskoczyłam przestraszona słysząc dźwięk dzwonka. Zawału kiedyś przez nich dostanę! Niepewnie podeszłam do drzwi i nacisnęłam klamkę.
- Abril? - spojrzałam zaskoczona na zapłakaną dziewczynę. - Skarbie, co się stało?!

***

Jak myślicie, poznałyście dzisiaj tożsamość ofiary czy nie? :)


5 komentarzy:

  1. A jednak Odriozola 🤔 tylko który 😆 ja obstawiam teraz, ze pierwsze kwiaty wysłał Alvaro (bo mu wierzę 👊), dowiedziała się o tym przypadkiem Abril, ktora była zapatrzona w Nati i resztę bukietów to ona przysyłała wykorzystując pierwszą tożsamość. To by było nawet logiczne 🙀 myślała, że dzieki temu połączy swojego brata i swoj wzór, a jednak wszystko się pokomplikowało...
    Nati zadziałala bardzo emocjonalnie i wcale się nie dziwię 😀 wjechała z liścia haha szkoda mi jej bo musiała poczuć się oszukana i zdradzona, ale hej...przynajmniej teraz zna uczucia Alvaro 😉
    Saul najlepszy pocieszyciel 😍 super, że pomógł Nati i trochę ją uspokoił
    Teraz problemem jest okazja, która dostała nasza balerina 😕 to jednak pół roku na innym kontynencie...
    Aha i zakonczenie w takim momencie!?
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, co tutaj się porobiło! Czyli bukiety były zamawiane na nazwisko Odriozola? To Ci Alvaro! Jeju nie dziwię się reakcji Nati, gdy dowiedziała się prawdy... W końcu na samym początku miała nadzieję, że dostaje te kwiaty od Alvaro, a później, wraz z kolejnymi bukietami zaczęła intensywniej rozmyślać nad tym, kto jest ofiarą. Jej wejście smoka do mieszkania Alvaro było epickie, nie certoliła się, tylko od razu przyłożyła mu w twarz. Czy słusznie? Wydaje mi się, że za ten pierwszy bukiet to tak :D A tak się zarzekał, że on nie ma z tym nic wspólnego, a tu nagle wyszło na jaw, że to jego sprawka... A jak perfekcyjnie na kolacji u Nacho udawał, że widzi Nati pierwszy raz! Ech, te chłopy... No i co teraz panie Odriozola? Zarzeka się, że wie tylko o tym jednym bukiecie... W takim razie co z pozostałymi? Sama nie wiem, co mam o tym sądzić... Naprawdę nie dziwię się Nati, że poczuła się oszukana i zdradzona, jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło... Przynajmniej cała ta sytuacja dała impuls Alvaro, by w końcu przyznał się do swoich uczuć przed Nati. Zakochał się! Teraz pytanie... Co zrobi Nati? Bo jak na razie nie wierzy chłopakowi w ani jedno słowo :( No, panie Odriozola! Do roboty! Mam nadzieję, że ta sprawa wyjaśni się prędzej niż później :) Bo skoro oboje są w sobie zakochani...
    Awww Saul! <3 Jestem zakochana w tym fragmencie! :) Będzie z niego wspaniały szwagier, nie ma co! Nie przegnał Nati mimo później pory, tylko przytulał, pocieszał, cierpliwie czekał, aż przestanie płakać i dał cenne rady :) No skarb! :D Ale tekst z obiciem komuś mordy wygrał wszystko haha :D Co się będzie patyczkował ^^ I do tego niezawodna, jak zawsze Leire... Pudełko lodów i śmiało można, choć na chwilę zapomnieć o problemach. Nie ma to jak siostra! :) Och... I tak, ja zdecydowanie wyczuwam córeczkę tatusia! Z Saulem to nie ma żartów ^^
    Propozycja wyjazdu do Stanów na pół roku jest niewątpliwą szansą dla Nati, która nie wahała się zbyt długo z podjęciem decyzji. Zdecydowała się postawić na swój rozwój oraz spełnienie marzeń i wysłała twierdzącą odpowiedź. To dla niej ogromna szansa! Jednak... Pół roku, inny kontynent... Co z Alvaro? Ach, tyle pytań, a zero odpowiedzi! :D
    Po tak ciężkich próbach do przedstawienia jestem przekonana, że wypadnie ono znakomicie :)
    Ta końcówka... Tajemnicza! Dlatego czekam z niecierpliwością na nowość :)
    <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Co tu się wydarzyło? 😯 Jestem w kompletnym szoku po przeczytaniu tego rozdziału. Aż sama nie wiem od czego mam zacząć, bo stało się naprawdę wiele, dostarczając mi przy tym sporych emocji.
    W życiu bym nie podejrzewała, że to Alvaro rozpoczął wysyłanie tych bukietów do Nati. 😮 Tak się zapierał, udawał że jej nie zna, że bywał na przedstawieniach dla siostry. Był przy tym ogromnie przekonujący. A teraz okazało się, że po prostu świetnie udawał. Widocznie jest równie dobrym aktorem, co piłkarzem. Tym razem intuicja jednak nie zawiodła Nati. Która od początku go podejrzewała, ale potem bezgranicznie zaufała chłopakowi i uwierzyła w jego zapewnienia. Wcale się nie dziwię dziewczynie, że poczuła się oszukana i rozczarowana po odkryciu prawdy. Ma pełne prawo być wściekła na Alvaro. W końcu mógł już wcześniej się jej do wszystkiego przyznać. Tym bardzie, że zapiera się, że reszta bukietów to nie jego sprawka. Byli w końcu przyjaciółmi. Zamiast wyznać jej swoje uczucia i opowiedzieć od czego się to wszytsko zaczęła, to brnął dalej w pętlę niedomówień i kłamstw. Przez co zupełnie stracił zaufanie Nati... A mogło być tak pięknie. Mogli zostać wspaniałą parą, bezgranicznie w sobie zakochaną...
    Mimo wszystko ja chyba jednak wierzę Alvaro, że to nie on jest ofiarą. W końcu, co by mu zależało, aby się do wszystkiego przyznać? Wydaje mi się, że akurat w tej kwestii był szczery. Ale i tak ogromie trudno będzie mu odzyskać zaufanie Nati.
    Dobrze, że dziewczyna zawsze może przynajmniej liczyć na wsparcie swojej siostry i Saula. Który swoją drogą zachował się wspaniale pocieszając ją i starając pomóc. Normalnie powoli zamienia się w chodzący ideał.
    Propozycja warsztatów dla Nati już do reszty mnie zszokowała. Niby to tylko pół roku, ale w obecnej sytuacji przez ten czas może się bardzo wiele zmienić i Alvaro może bezpowrotnie stracić szansę na bycie z Nati... A ja mimo wszytsko nadal im kibicuję. Mimo że chłopak nie zachował się do końca fair.
    Końcówka strasznie tajemnicza. Czyżby Abril była zamieszana w sprawę z tymi bukietami? Nie wiem dlaczego, ale mam takie podejrzenia. Choć mogą okazać się one kompletnie nie trafione.
    Czekam z ogromną niecierpliwością na nowość. Nie mogąc się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Odrizola? Serio? Przyznam, że tego się zupełnie nie spodziewałam. Znaczy, spodziewałam się na samym początku, ale potem tak skutecznie odwiodłaś Nas od tego pomysłu, że byłam przekonana, że to ktoś inny.
    I po części nadal mam rację. Bo Alvaro wysłał tylko pierwszy bukiet. Strasznie ciekawi mnie, kto wysyłał pozostałe. Po części Natola może mieć racje, że to Abril. Nie zdziwiłabym się, gdyby nastolatka chciała w ten sposób pomóc bratu, ale nie bardzo jej to wyszło.
    Rozumiem złość Natalii na Alvora. W końcu chłopak ją okłamał. Ale zrobił to w dobrej wierze, by mieć pewność, że ich uczucia będą szczere. Nie przewidział, że ktoś będzie chciał pociągnąć ten pomysł. Mam nadzieję, że uda mu się znaleźć dowód na swoją niewinność.
    No bo kurczę, oni tak strasznie do siebie pasują! Alvaro w końcu zdobył się na wyznanie Natalii miłość i teraz tylko musi udowodnić swoją szczerość. A ona też nie może wiecznie się na niego fochać, bo robiłaby to wbrew sobie.
    Saul pocieszając Natalię, to chyba najbardziej urocza rzecz jaką widziałam. Niby Nat ma starszego brata, ale chyba Saul sprawdza się w tej roli lepiej. Jest po prostu idealnym starszym bratem i na pewno będzie doskonały ojcem.
    Natalia w Nowym Jorku? Nie powiem, zaskoczyłaś mnie. Po zimnej Rosji wyjazd do Stanów… Teoretycznie spełnienie marzeń, ale to inny kontynent, inny kraj, inna strefa czasowo. Daleko od Madrytu i daleko od Odrizoli.
    Końcówką jak zwykle trzymasz w napięciu. Strasznie ciekawi mnie, co takiego wprowadziło Abril w taki, a nie inny stan. Mam nadzieję, że to nic poważnego.
    W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej. Troszkę namieszałaś mi w głowie. Jednak sądzę, że Odriozola mówi prawdę i te kolejne bukiety to nie on. Tylko kto w takim razie? Nadal mam pustkę w głowie. Hmm.. Chyba muszę poczekać na to, aż podzielisz się z nami tą tajemnicą ;p
    Alvaro, ty się chłopie pośpiesz, bo zaraz Mari zawieje Ci na inny kontynent!
    Czekam na next :)

    PS Mam nadzieję, że Odriozola zdąży :D

    OdpowiedzUsuń