Pewnego razu w Royal Theatre w Madrycie ...
- Raz, Dwa, Trzy ... Raz, Dwa, Trzy ... Raz, Dwa, Trzy ... - szeptałam z zamkniętymi oczami, próbując uspokoić przyspieszony oddech.
- "Nati, ćwiczyłaś to już tysiące razy. Po prostu się skup i wyobraź sobie, że na widowni nie ma nikogo, tylko ja." - głos siostry odbijał się echem po mojej głowie. Pomogło. W małym stopniu, ale pomogło.
- Oh, Leire. Żeby to było takie proste. - mruknęłam poprawiając przeraźliwie ciasnego koka na głowie. Moje największe marzenie właśnie się spełniło. Dostałam główną rolę w spektaklu baletowym. Po tysiącu wyrzeczeń, przelanych łez, krwi i potu, los nareszcie się do mnie uśmiechnął.
Ostrożnie odchyliłam kotarę i zerknęłam na zbierającą się publiczność. Uśmiechnęłam się szeroko na widok mojej rodziny w pierwszym rzędzie. Wiele poświęcili, aby tutaj być. Dla mnie. Tatko rzadko miał dla nas czas w ostatnim miesiącu sezonu, a mama, gdy miała wenę, zamykała się w swojej pracowni na wiele godzin. Raquel była wiecznie zabiega, a Emilio ziewał potężnie na samą myśl o balecie. Jedynie Leire zawsze przy mnie była i z cierpliwością liczyła każdy mój piruet. Jednak dzisiaj, każde z nich porzuciło swoje obowiązki dla najmłodszej w rodzinie. Dla mnie.
Wzruszona chciałam zrobić krok w tył, jednak zamarłam, widząc sylwetkę młodego mężczyzny, który zajął miejsce, kilka rzędów za moją rodziną. Ten nieład na głowie, ten zawadiacki uśmiech, to spojrzenie, które wywiercało mi dziurę w plecach poprzednim razem ...
Zauważyłam go dwa miesiące temu. A raczej wyczułam jego spojrzenie na sobie. Czy to w ogóle możliwe? Ten gorąc i przechodzący dreszcz po ciele ... a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, posłał mi uśmiech. Zawadiacki uśmiech. Obserwował mnie uważnie.
Jednak, stała się wówczas rzecz niesłychana. Uspokoiłam się. Kompletnie zapomniałam o stresie i bez problemu skupiłam się na krokach. Tamto przedstawienie okazało się być sukcesem w moim wykonaniu, choć moja rola była drugoplanowa. Zostałam zauważona, wyróżniałam się. I teraz dostałam za to nagrodę.
- Nati! Przygotuj się! Zaraz zaczynamy! - usłyszałam głos choreograf za swoimi plecami. Ostatni raz zerknęłam na tajemniczego chłopaka, po czym udałam się do moich koleżanek. Uspokojona i skupiona na tym, co miałam zaraz zrobić.
Ostatni wdech i ... wkroczyłam na scenę. Słysząc muzykę oddałam się bez reszty mojemu tańcu. I choć starałam się mieć poważną twarz, delikatny uśmiech co jakiś czas wkradał się na moje usta. Wystarczyło, że dostrzegłam go kątem oka. Czułam radość i satysfakcję z tego, że patrzył tylko na mnie. Bo patrzył!
Ostatni ukłon, gromkie oklaski ... posłałam szeroko uśmiech wzruszonym rodzicom, po czym wywróciłam oczami na wytknięty język przez Emilio. Leire i Raquel, siedzące po obu jego stronach, dźgnęły go pod żebra. Zaśmiałam się i zanim się odwróciłam, spojrzałam na tajemniczego chłopaka. Puścił mi oczko nie zaprzestając klaskać. Speszona uciekłam za kulisy.
Pół godziny później, siedziałam przed ogromnym lustrem, zmywając makijaż. Spieszyłam się, ponieważ tatko oznajmił, że zabiera nas wszystkich na uroczystą kolację. Nie chciałam więc, aby długo na mnie czekali.
- Dla Natalii Butragueño. - usłyszałam za sobą nieznajomy głos. Odwróciłam się, dostrzegając, jak kurier podaje mojej choreograf wielki bukiet kremowych róż. Uchyliłam zaskoczona usta, gdy zbliżała się do mnie z szerokim uśmiechem.
- Ciekawe ... to fan, czy adorator? - podała mi wiązankę.
- Umm ... to pewnie mój tata. - uśmiechnęłam się speszona. Spojrzałam na róże, które były przepiękne. Nigdy wcześniej nie dostawałam kwiatów. Nie sądziłam więc, że to sprawia aż tak wielką przyjemność.
- Jest karteczka. - puściła mi perskie oczko, po czym taktownie oddaliła się do innych dziewcząt.
Niepewnie wzięłam do rąk mały kartonik. To tata, to na pewno tata. Więc dlaczego czuję lekkie poddenerwowanie? I dlaczego nie dał mi tych kwiatów zaraz po przedstawieniu?
- "To przestępstwo znów skradać całe show swoimi umiejętnościami i urodą. Twoja ofiara." - wyszeptałam czując jak gorący rumieniec wkrada się na moje policzki.
***
Znowu to zrobiłam. Znowu oszalałam. Pomysł na kolejne opowiadanie "od tak" pojawił mi się w głowie. Z bohaterami również nie miałam problemu, bo wprost idealnie pasują mi do tej historii. Choć na razie nie dowiecie się, kto będzie "ofiarą" Natalii :)
Publikuje prolog, ponieważ najpierw chciałabym poznać wasze opinie. Chciałabym oczywiście mieć na nie tak ogromną wenę jak na poprzednie, dlatego moje drogie, potrzebuje waszego wsparcia :)
- Raz, Dwa, Trzy ... Raz, Dwa, Trzy ... Raz, Dwa, Trzy ... - szeptałam z zamkniętymi oczami, próbując uspokoić przyspieszony oddech.
- "Nati, ćwiczyłaś to już tysiące razy. Po prostu się skup i wyobraź sobie, że na widowni nie ma nikogo, tylko ja." - głos siostry odbijał się echem po mojej głowie. Pomogło. W małym stopniu, ale pomogło.
- Oh, Leire. Żeby to było takie proste. - mruknęłam poprawiając przeraźliwie ciasnego koka na głowie. Moje największe marzenie właśnie się spełniło. Dostałam główną rolę w spektaklu baletowym. Po tysiącu wyrzeczeń, przelanych łez, krwi i potu, los nareszcie się do mnie uśmiechnął.
Ostrożnie odchyliłam kotarę i zerknęłam na zbierającą się publiczność. Uśmiechnęłam się szeroko na widok mojej rodziny w pierwszym rzędzie. Wiele poświęcili, aby tutaj być. Dla mnie. Tatko rzadko miał dla nas czas w ostatnim miesiącu sezonu, a mama, gdy miała wenę, zamykała się w swojej pracowni na wiele godzin. Raquel była wiecznie zabiega, a Emilio ziewał potężnie na samą myśl o balecie. Jedynie Leire zawsze przy mnie była i z cierpliwością liczyła każdy mój piruet. Jednak dzisiaj, każde z nich porzuciło swoje obowiązki dla najmłodszej w rodzinie. Dla mnie.
Wzruszona chciałam zrobić krok w tył, jednak zamarłam, widząc sylwetkę młodego mężczyzny, który zajął miejsce, kilka rzędów za moją rodziną. Ten nieład na głowie, ten zawadiacki uśmiech, to spojrzenie, które wywiercało mi dziurę w plecach poprzednim razem ...
Zauważyłam go dwa miesiące temu. A raczej wyczułam jego spojrzenie na sobie. Czy to w ogóle możliwe? Ten gorąc i przechodzący dreszcz po ciele ... a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, posłał mi uśmiech. Zawadiacki uśmiech. Obserwował mnie uważnie.
Jednak, stała się wówczas rzecz niesłychana. Uspokoiłam się. Kompletnie zapomniałam o stresie i bez problemu skupiłam się na krokach. Tamto przedstawienie okazało się być sukcesem w moim wykonaniu, choć moja rola była drugoplanowa. Zostałam zauważona, wyróżniałam się. I teraz dostałam za to nagrodę.
- Nati! Przygotuj się! Zaraz zaczynamy! - usłyszałam głos choreograf za swoimi plecami. Ostatni raz zerknęłam na tajemniczego chłopaka, po czym udałam się do moich koleżanek. Uspokojona i skupiona na tym, co miałam zaraz zrobić.
Ostatni wdech i ... wkroczyłam na scenę. Słysząc muzykę oddałam się bez reszty mojemu tańcu. I choć starałam się mieć poważną twarz, delikatny uśmiech co jakiś czas wkradał się na moje usta. Wystarczyło, że dostrzegłam go kątem oka. Czułam radość i satysfakcję z tego, że patrzył tylko na mnie. Bo patrzył!
Ostatni ukłon, gromkie oklaski ... posłałam szeroko uśmiech wzruszonym rodzicom, po czym wywróciłam oczami na wytknięty język przez Emilio. Leire i Raquel, siedzące po obu jego stronach, dźgnęły go pod żebra. Zaśmiałam się i zanim się odwróciłam, spojrzałam na tajemniczego chłopaka. Puścił mi oczko nie zaprzestając klaskać. Speszona uciekłam za kulisy.
Pół godziny później, siedziałam przed ogromnym lustrem, zmywając makijaż. Spieszyłam się, ponieważ tatko oznajmił, że zabiera nas wszystkich na uroczystą kolację. Nie chciałam więc, aby długo na mnie czekali.
- Dla Natalii Butragueño. - usłyszałam za sobą nieznajomy głos. Odwróciłam się, dostrzegając, jak kurier podaje mojej choreograf wielki bukiet kremowych róż. Uchyliłam zaskoczona usta, gdy zbliżała się do mnie z szerokim uśmiechem.
- Ciekawe ... to fan, czy adorator? - podała mi wiązankę.
- Umm ... to pewnie mój tata. - uśmiechnęłam się speszona. Spojrzałam na róże, które były przepiękne. Nigdy wcześniej nie dostawałam kwiatów. Nie sądziłam więc, że to sprawia aż tak wielką przyjemność.
- Jest karteczka. - puściła mi perskie oczko, po czym taktownie oddaliła się do innych dziewcząt.
Niepewnie wzięłam do rąk mały kartonik. To tata, to na pewno tata. Więc dlaczego czuję lekkie poddenerwowanie? I dlaczego nie dał mi tych kwiatów zaraz po przedstawieniu?
- "To przestępstwo znów skradać całe show swoimi umiejętnościami i urodą. Twoja ofiara." - wyszeptałam czując jak gorący rumieniec wkrada się na moje policzki.
***
Znowu to zrobiłam. Znowu oszalałam. Pomysł na kolejne opowiadanie "od tak" pojawił mi się w głowie. Z bohaterami również nie miałam problemu, bo wprost idealnie pasują mi do tej historii. Choć na razie nie dowiecie się, kto będzie "ofiarą" Natalii :)
Publikuje prolog, ponieważ najpierw chciałabym poznać wasze opinie. Chciałabym oczywiście mieć na nie tak ogromną wenę jak na poprzednie, dlatego moje drogie, potrzebuje waszego wsparcia :)