sobota, 29 września 2018

10. Donostia jest piękna.

Kolejnego dnia mama Alvaro poprosiła nas, abyśmy zrobili dla niej zakupy. Było to na pewno ciekawsze zajęcie, od spędzania czasu w towarzystwie ukochanej babuni. I chyba taki zamysł miała pani Amaya. W każdym bądź razie, zabraliśmy ze sobą Abril i Daniela, udając się do centrum San Sebastian.
Trzymając w rękach kartkę, czytałam głośno nazwy produktów, które piętnastolatka szukała na półkach i wrzucała do wózka. Kierowcą owego pojazdu był Odriozola, który znudzony przeglądał Instagrama. Typowy facet!
- Dlaczego mam to odnieść? - oburzył się Daniel, stojąc z żelkami w dłoniach. Alvaro  bez słowa zmierzył go surowym wzrokiem. - Mama powiedziała, że mogę sobie wybrać jedną słodką rzecz!
- Wiesz, że jeden misiowy żelek ma w sobie łyżeczkę cukru? - spytał jego starszy brat, unosząc brew ku górze. - Nie będę miał Twoich zębów na sumieniu.
- To moje zęby, nie Twoje!
- Podziękujesz mi w przyszłości, gdy będziesz podrywał laski na swój zniewalający uśmiech. A teraz proszę mi to odnieść na półkę i wybrać sobie coś innego. - wskazał palcem odpowiedni kierunek. Daniel posłał mu mordercze spojrzenie, lecz o dziwo posłusznie wykonał polecenie.
- Terrorysta. - mruknęłam.
- Nie wierzę, że Twoje rodzeństwo pozwalało Ci na wszystko, tylko dlatego że jesteś najmłodsza. - spojrzał na mnie znad swojego telefonu. - Kiedyś zrozumie, że robię to dla jego dobra.
- Mam rozumieć, że na Ciebie laski też lecą z powodu zniewalającego uśmiechu? - stanęłam obok niego, zakładając ręce na piersi.
- Też. - wyszczerzył się.
- Oh, a ja myślałam, że to z powodu tej szopy. - poczochrałam go, na co niespodziewanie chwycił mnie za ręce, okręcając w ten sposób, abym plecami oparta była o jego tors. Dreszcz przeszedł po moim kręgosłupie, a na ustach pojawił się szeroki uśmiech.
- Każdy, kto raczy się zburzyć mój artystyczny nieład na głowie, ginie. - wyszeptał do mojego ucha, drażniąc je swoim oddechem. Nie musiałam ginąć z jego rąk, wystarczyło że mnie torturował!
- Co Ty mi możesz zrobić, Odriozola? - droczyłam się z nim.
- Na przykład ... - puścił moje ręce, kładąc swoje na mojej talii. Mój oddech przyspieszył, a w podbrzuszu poczułam ciepło. - ... to! - połaskotał mnie, na co zgięłam się w pół piszcząc.
- Było się zamknąć w pokoju, a nie robić przedstawienie na pół sklepu. - rzuciła Abril, nie odrywając wzroku od czytania kartki. Odskoczyłam speszona od Odriozoli, poprawiając bluzkę. On jedynie się wyszczerzył, chwytając za wózek.
Daniel wrócił z jakimiś ciastkami w dłoniach, pokazując je Alvaro z obrażoną miną. Straszy brat kiwnął w ramach zgody i wrzucił do wózka.
- Alvaro? - cała nasza czwórka odwróciła się w stronę źródła głosu. Nieznajoma kobieta zbliżała się do nas z szerokim uśmiechem, skierowanym do Odriozoli. On sam wydał się być speszony, ale przywitał z nią uprzejmie. - Czyżby kilka dni wolnego? Tak dawno Cię nie widziałam!
- Wykorzystałem ten czas, aby odwiedzić rodzinę. Trudno mi w ostatnim czasie wyrwać się ze stolicy. - przyznał, na co pokiwała ze zrozumieniem głową. - A co słychać u państwa?
- Cóż, bez zmian. - zaśmiała się. - Rosa również przyjechała na kilka dni z Sevilli. Nawet jest tutaj ze mną, ale poszła do działu kosmetycznego. - dodała, rozglądając się w poszukiwaniu owej osoby. Alvaro jakby się spiął na tą wiadomość. - A może wpadniesz do nas na kawę? Dawniej wręcz nie opuszczałeś naszego domu!
- To wspaniały pomysł. - za nią stała dziewczyna, z uśmiechem skierowanym do mojego przyjaciela. Zmierzyłam ją uważnym spojrzeniem, czując się głupio w jeansowych spodniach z podartymi kolanami oraz w trampkach. Owa Rosa, jak się domyśliłam, wyglądała rewelacyjnie w zwykłej szarej sukience. A po chwili, ku mojej irracjonalnej złości, wisiała na szyi Alvaro.
- Miło Cię widzieć. - uśmiechnął się do niej uprzejmie. Odsunęła się od niego na minimalną odległość, lecz nadal trzymała dłoń na jego ramieniu.
- Chyba nie odmówisz rozmowy i kawy swojej przyjaciółce? - zerknęłam zaskoczona na Abril, która jedynie wywróciła oczami. - Moja mama upiekła Twoje ulubione ciasto. Jakby Cię wyczuła!
- Przepraszam, ale jestem zmuszony odmówić. Zaplanowałem ten weekend już jakiś czas temu, po za tym, muszę komuś pokazać nasze miasto. - spojrzał z uśmiechem w moją stronę. Zaskoczone kobiety, dopiero teraz zauważyły moją obecność. - Może innym razem. - chwycił za rączkę od wózka i podszedł do mnie.
- Alvaro ... możesz iść. - wydukałam, nie chcąc stać mu na drodze do odwiedzenia starych znajomych. Może i byłam zazdrosna, ale owa Rosa mogła być dla niego ważną osobą. W końcu od tak nie nazwałaby się jego przyjaciółką. - Najwyżej spędzę ten czas z Abril.
- Nie ma mowy. - uśmiechnął się, obejmując mnie ramieniem.
- Ale to nie problem. - spuściłam wzrok, aby nie wyczytał z moich oczu czegoś, co mogłoby doprowadzić mnie do zażenowania. - Mnie masz na co dzień w Madrycie. A to Twoja przyjaciółka.
- Ty jesteś moją przyjaciółką. - powiedział dobitnie. Uśmiechnęłam się niemrawo na te słowa, obserwując jak uprzejmie żegna się ze znajomymi.

*

Szliśmy obok siebie uliczkami miasta. Alvaro opowiadał mi historie związane z napotykanymi zabytkami bądź ciekawymi miejscami. Przysłuchiwałam się temu z zainteresowaniem, jednak dziwne uczucie przygnębienia nie chciało mnie opuścić.
Zazdrość. Poczułam zazdrość w towarzystwie Rosy. Nie wiedziałam co łączyło ową dziewczynę z Alvaro, ale sama jej obecność sprawiła, że wyobraziłam sobie same czarne scenariusze. Tak, jakby miała mi go odebrać. Co było śmieszne, ponieważ on nigdy nie był mój.
Przykre myśli nawiedziły moją głowę. Prędzej czy później będę zmuszona do poznania jego potencjalnej dziewczyny. Bo przecież tylko się przyjaźniliśmy! A ja byłam jedynie przyjaciółką ... która z każdym dniem zakochiwała się w nim co raz bardziej.
To zabawne, ale stara Nati nie miałaby z tym żadnych problemów. Dawniej, gdy chłopak mi się spodobał, po prostu mu to okazywałam. Mimo iż za każdym razem dostawałam kosza. Na samą myśl, aby dać jakikolwiek znak Alvaro, czułam panikę. Bałam się jego odtrącenia. Podświadomie czułam, że w jego przypadku nie przyjęłabym tego dobrze. Co się więc zmieniło? Dojrzałam?
Musiałam pogodzić się ze smutną prawdą. Prędzej czy później nasza przyjaźń nie będzie mogła być kontynuowana.  Nie będę w stanie cieszyć się jego szczęściem. A po za tym, która dziewczyna zaakceptowałaby przyjaciółkę u boku swojego ukochanego?
- Nati? - poczułam jak kładzie dłoń na moim ramieniu. Zatrzymałam się, spoglądając na niego zdezorientowana. - Co się dzieje? Mówię do Ciebie, a Ty nie odpowiadasz.
- Przepraszam, zamyśliłam się. - odchrząknęłam.
- Straciłaś humor w sklepie. - zawyrokował, patrząc na mnie uważnie. - Posłuchaj, przyjechaliśmy tutaj razem. Skoro one zaprosiły tylko mnie, choć dałem im szansę zaproponowania abyśmy przyszli obydwoje, to nie mam zamiaru psuć swoich planów, które obejmują pokazanie Ci mojego życia.
- To Twoja przyjaciółka.
- Przyjaciółka. - prychnął. - Kiedyś nią była. Gdy byliśmy dzieci. Ale ludzie się zmieniają, ich drogi się rozchodzą. To już nie jest ta sama Rosa, z którą uwielbiałem biegać po mieście. Z tą obecną nie chciałbym się przyjaźnić.
- Więc dlaczego zachowywała się tak, jakby nic się nie zmieniło w waszych relacjach? - spytałam zaciekawiona.
- Może nareszcie zrozumiała błędy, które popełniła i chce je naprawić. Jednak na wiele rzeczy jest już po prostu za późno. - wzruszył ramionami, po czym usiadł na murku, klepiąc miejsce obok siebie. Bez wahania je zajęłam, czekając na dalszą część jego historii. - Przyjaźniliśmy się od czasów szkolnych. Jej rodzice mnie uwielbiali, czego byłaś świadkiem przed południem. Pani Clara zawsze żartowała, że powinniśmy być parą. I to prawda, w pewnym okresie czasu miałem wrażenie, że czuję do niej coś więcej. Ale wyjechała na studia do Andaluzji, a gdy wróciła po pół roku, nie była już tą samą Rosą. - przeczesał dłonią swoje włosy. - W głowie jej były tylko imprezy, czyste szaleństwo. Żyła dniem dzisiejszym. Jej matka prosiła mnie, abym jakoś na nią wpłynął. Starałem się, na prawdę. - spojrzał na mnie z determinacją. Niepewnie chwyciłam go za dłoń, dając pozwolenie, aby splótł nasze palce ze sobą. - Zarywałem noce, aby ją pilnować, skutkiem czego byłem nieprzytomny na treningach. Prosiłem, błagałem ... nawet groziłem, że zerwę naszą przyjaźń. A ona wręcz śmiała mi się w twarz.
- Nie zasługiwała na to. - szepnęłam. - Albo po prostu miała problem, którego się wstydziła. Ludzie różnie reagują.
- Jakbyś tam była. - uśmiechnął się smutno. - Tygodnie mijały, a ona nie wracała do Sevilli. Zawsze gdy ją o to pytaliśmy, mówiła że wzięła Urlop dziekański, aby przemyśleć kilka spraw. Że ten kierunek to jednak nie jest to. Po jakimś czasie okazało się, że została wywalona ze studiów. Nie poznaliśmy powodu.
- Nie rozumiem jednego. - zmarszczyłam czoło. - Powiedziałeś, że już nie jest Twoją przyjaciółką. A z Twojej opowieści wynika, że byłeś z nią w najgorszym okresie i nie odwróciłeś się od niej
- Któregoś dnia, przyszła do mnie zapłakana. To wtedy wyjawiła mi prawdę o studiach. Powiedziała, że kompletnie sobie z tym nie radzi. Zdawała sobie sprawę z tego, że rani wszystkich wokół. Że rani mnie. - westchnął ciężko. - Wyznała wówczas, że mnie kocha, że zawsze mnie kochała, ale nigdy na mnie nie zasługiwała. Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. Powiedziałem, że porozmawiamy o tym na spokojnie. A ona ... zmieniła się. Od tak! - strzelił palcami . - Przestała imprezować. Zaczęła szukać pracy, a przynajmniej tak nam się wydawało.
- Ale? - zerknęłam na niego niepewnie.
- Była w ciąży. - parsknął. - I potrzebowała ojca dla swojego dziecka. - zacisnął wargi w wąską linię, a ja uchyliłam zaskoczona usta. Spodziewałam się w sumie wszystkiego, ale nie czegoś takiego!
- Jak się o tym dowiedziałeś?
- Jej matka znalazła zdjęcie USG i zapytała ją przy mnie, kto jest ojcem. A wiesz co zrobiła Rosa? - zaśmiał się nerwowo. - Spojrzała na mnie z prośbą w oczach. Chciała, żebym powiedziałem, że to ja nim jestem!
- To egoistyczne z jej strony. - oburzyłam się.
- Zrozumiałem wówczas smutną prawdę. Rosa, z którą się przyjaźniłem, już dawno nie istnieje. Tamtego dnia, gdy wyszedłem wściekły z jej domu, widzieliśmy się po ostatni raz. Do dzisiaj. - wyjaśnił. - Od czasu do czasu widywałem jej matkę, do której nadal mam szacunek i darzę ją tą samą sympatią. To od niej wiedziałem, że Rosa urodziła syna i wróciła do Sevilli.
- A dzisiaj? Z jakiego powodu Cię zaprosiły? - spytałam, czując lekkie poddenerwowanie.
- Myślę, że jej matce zależy, abyśmy się pogodzili. W końcu tyle lat się przyjaźniliśmy. - wstał, ciągnąc mnie za sobą. - Ale to nie jest możliwe, bo ja mam już swoje życie. A po za tym, muszę Ci pokazać resztę San Sebastian, a w tym tempie nie zdążymy zwiedzić najważniejszego miejsca! - uśmiechnął się.
- Czyli?
- Niespodzianka!

 *

Nigdy więcej zwiedzania z Odriozolą. Nie i koniec! Ten człowiek czyha na moje życie! Jednego dnia postawił mnie przed żarłocznym połykaczem kostek cukru, a teraz kazał wspinać się po stromej górce ... zapewne, żeby mnie z niej zrzucić! Cofam wszystko co powiedziałam o jego uroku. To bestia z przystojną twarzą!
Dyszałam niczym pociąg mknący przez tory, a on bezczelnie się ze mnie śmiał. Dobrze, że chociaż okazywał jako takie miłosierdzie i co jakiś czas podawał mi pomocną dłoń. Inaczej już dawno sturlałabym się w dół!
- Nienawidzę Cię, Odriozola. - wysapałam.
- Zmienisz zdanie, gdy zobaczysz najpiękniejszy zachód słońca. - rzucił przez ramię. - Dlatego rusz swoje zgrabne cztery litery, bo się spóźnimy. - dodał, na co prychnęłam rozjuszona. Po chwili jednak rumieniec zalał moją twarz, gdy zrozumiałam sens jego słów.
Po kilku minutach oraz pokonaniu kilku metrów w górę, Odriozola stanął na skalnym szczycie niczym Krzystof Kolumb. Jedynie flagi Hiszpanii mu brakowało w ręce! Ja dosłownie padłam obok jego nóg, dziękując Bogu, że to już koniec.
- Wyglądasz niczym niewolnica w haremie. - zauważył rozbawiony, spoglądając na mnie z góry.
- Szkoda tylko, że Tobie daleko do Sułtana. - odpyskowałam.
- To była propozycja? - poruszał charakterystycznie brwiami.
- Ugh, nienawidzę Cię. I jesteś nienormalny. - mruknęłam podnosząc się z jego pomocą. Otrzepałam spodnie z piachu, po czym wyprostowałam obolały kręgosłup. Cholera jasna, jestem baleriną, a nie Alpinistką! Oczywiście miałam to powiedzieć głośno, jednak głos mi zamarł na widok przed oczami.
Przede mną rozciągał się przepiękny widok na Zatokę La Concha Bay i Ocean Atlantycki. A za moimi plecami ... magiczne San Sebastian budziło się do nocnego życia. Uchyliłam z wrażenia usta. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, zanurzając się w Oceanie. Alvaro miał rację! To był najpiękniejszy zachód słońca jaki miałam przyjemność oglądać w swoim życiu.
- Nadal mnie nienawidzisz? - spytał szczerząc się do mnie.
- Cicho bądź, psujesz tą chwilę!
- Oj chodź tu! - chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. Usiadł na krawędzi, klepiąc miejsce obok siebie. Niepewnie poszłam w jego ślady. - Donostia jest piękna. - wyszeptał.
- San Sebastian. - poprawiłam go.
- Donostia. - wytknął mi język.
- Ugh, miałeś nie mówić do mnie po baskijsku, Basku! Dobrze wiesz, że wtedy nic nie rozumiem. - oburzyłam się, jednak uśmiech wkradł się na moje usta. Prawda była taka, że lubiłam gdy czasami się zapominał i wkradał baskijskie słowa w swoją wypowiedź. Ten zabawy dialekt wymawiany jego głosem wywoływał u mnie gęsią skórkę. A dzisiaj miałam przyjemność usłyszeć to kilka razy.
- Nie chciałabyś się nauczyć? - spojrzał na mnie uważnie.
- Żebyś się ze mnie śmiał, tak jak Raquel i Emilio, gdy próbowałam powiedzieć kilka zdań po rosyjsku? - uniosłam brew ku górze. - Chyba nie mam takiego talentu jak Leire.
- W Rosji również starałaś się używać tego języka? - zapytał, na co kiwnęłam niepewnie głową. Starałam, to zbyt dużo powiedziane. Po kilku tygodniach potrafiłam wymówić kilka najprostszych zdań. - I Rosjanie się z Ciebie śmiali?
- No ... nie?
- Masz odpowiedź. - uśmiechnął się. - Sądzę, że Twoje rodzeństwo raczej śmiało się z samego języka, a nie z Ciebie. Dlatego jeśli będziesz chciała przyswoić najstarszy język w Europie, to służę pomocą. - puścił mi oczko. - I wcale nie będę się śmiał!
- Ok, więc powiedz coś po baskijsku. - spojrzałam na niego uważnie. - Coś ... o wiem! Coś co pierwsze przyjdzie Ci do głowy w tym momencie. - uśmiechnęłam się do niego zachęcająco. Alvaro zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, po czym odwrócił swój tajemniczy wzrok ku ostatnich promieni słonecznych.
- Ederra ...  - wyszeptał.
- Co to znaczy?
- Masz teraz motywację, aby nauczyć się tego języka. - westchnął, po czym na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. - Tylko nie pytaj mojej siostry, ani nie wpisuj w translatorze. To ma różne definicje, więc musisz zrozumieć co miałem na myśli.
- Alvaro, miała być pierwsza myśl. - wywróciłam oczami.
- Uwierz mi, dość często o tym myślę.

***

Powoli, bardzo powoli, zbliżamy się do rozwiązania zagadki o ofierze :) Kto pomoże Nati odgadnąć tożsamość tajemniczego wielbiciela? Co ją do tego pchnie? Kim będzie owa osoba, którą zdążyliście już "poznać" przez ostatnie 10 rozdziałów? Zaskoczę was czy wprost przeciwnie? Cierpliwości!

Kolejny rozdział będzie "przełomowy" w relacjach Nati i Alvaro także już teraz zapraszam :)


6 komentarzy:

  1. Ajjjj, rozdział jest wręcz uroczy! Mogłabym o tej dwójce czytać godzinami, naprawdę. Podoba mi się to, jak Alvaro otwiera się przed Nati. Opowiada jej o przeszłości, o swojej rodzinie, jest przy niej taki luźny i naturalny, a to jest wręcz wspaniałe! To, co zrobiła mu jego „przyjaciółka” było nie do przyjęcia i rozumiem czemu nie chciał się z nią spotkać i może to, ze chce oprowadzać Nati był lekkim pretekstem do odmowy, ale mimo to i tak mam jedno wielkie „aaaawwww” przez to, ze woli ją od kogoś innego.
    Nie mogę się doczekać kolejnego, skoro zacznie się przed nami odkrywać największa tajemnica tego opowiadania. Jesteś tak wspaniała, ze aż się boje co wymyśliłaś i czy będzie to oczywiste, czy może jednak baaaardzo się zdziwie. Pewnie to drugie... no, ale żeby się dowiedzieć muszę czekać :( do następnego i pozdrawiam cię mocno! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownego weekendu naszych bohaterów ciąg dalszy.<3 Niemal się rozpływałam nad tym rozdziałem, gdy czytałam jego poszczególne słowa. Jest po prostu boski. 😍
    Alvaro jest taki uroczy, gdy troszczy się o swoje rodzeństwo i dba nawet o ich zęby. 😁
    To wprost ideał... Nati jest naprawdę szczęściarą, że go poznała i została jego "przyjaciółką".
    Oczywiście, żeby nie było za pięknie, to w markecie musiały pojawić się stara znajoma Alvaro i jej mama. Nic dziwnego, że chłopak nie przyjął zaproszenia. Nie po tym, co zrobiła mu Rosa. Jak ona w ogóle mogła wymagać od niego, aby wziął odpowiedzialność za jej dziecko? To się wprost w głowie nie mieści... Nie dość, że starał się jej pomóc to jej ciągle było mało. Przez co się doigrała i straciła na zawsze świetnego przyjaciela.
    Cieszę się za to, że Alvaro był w stanie opowiedzieć o wszystkim Nati i podzielić się z nią przykrymi wspomnieniami. To świadczy o dużym zaufaniu jakim ją darzy. Za to dziewczyna jest o niego zazdrosna i nareszcie sama przed sobą przyznaje, że się w nim zakochała. Dlaczego tylko nie dopuszcza do siebie myśli, że on mógłby czuć do niej to samo?
    Wspólne podziwianie zachodu słońca było strasznie romantyczne. I to słowo jakie wypowiedział Alvaro. 😍 Ja akurat sobie go przetłumaczyłam. 😉 Oni razem są po prostu cudowni i mam nadzieję, że rozwiązanie zagadki dotyczącej ofiary. Nie popsuje niczego w ich rozwijającej się relacji. Choć nadal nie mogę się doczekać, aby poznać tożsamość tej tajemniczej osoby. Na pewno będę nią zaszokowana.
    Czekam na ten przełomowy rodział z niecierpliwością. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Alvaro jest uroczy, tak idealny, że to wręcz nieprzyzwoite. Normalnie książę z bajki, a nie piłkarz. Nawet konia ma! I to kilka! Mam nadzieję, że Nat tego nie zepsuje, bo inaczej osobiście coś jej zrobię.
    Idealny weekend, w idealnej Hiszpanii z idealnym Alvaro. Czego chcieć więcej?
    Choć przyznam, że nie spodziewałam się, że wyjście do sklepu będzie miało konsekwencje. Od, taki zwykły rodzinny wypad, z małym kazaniem na temat zębów w tle. Nic niezwykłego, nieprawdaż? Ale co jak co, Daniel i Alvaro rozwalili system z tymi żelkami. Choć niewątpliwie starszy brat ma rację. Trzeba dbać o zęby, bo na coś dziewczyny muszą lecieć xD
    No i pojawia się Rose. Od pierwszego zdania jej nie polubiłam, bo coś tak czułam, że będzie się przystawiała do Alvaro. Bardzo, bardzo się cieszę, że piłkarz odrzucił zaproszenie na herbatkę. Bo co jak co dobre wychowanie mówi, że albo zaprasza się wszystkich albo nikogo.
    Zresztą po tym, co powiedział Alvaro, niespecjalnie dziwię się zachowaniu Rose. Wychodzi na to, że do najprzyjemniejszych ludzi to ona nie należy. Jak w ogóle można od kogoś oczekiwać, że uzna nie swoje dziecko? Nawet od najlepszego przyjaciela? To cokolwiek chore i samolubne.
    Ale nie przeszkadza Nat być zazdrosną. Już chyba ogarnęła, że jest totalnie zakochana w przyjacielu. Tylko dlaczego się przed tym wzbrania? Przecież nic nie stoi na przeszkodzie ich związkowi.
    Ostatnia scena totalnie mnie rozczuliła. Widać, że Alvaro też coś czuje do Nat i strasznie ciekawi mnie, kiedy wykona kolejny krok.
    W każdym razie, dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! A ja wiem, co to znaczy... Widzisz, Kepuś mnie nauczył hahaha :D ^^
    Ach, jakim Alvaro jest wspaniałym i troskliwym starszym bratem! :D I znów nabrałam ochoty na żelki... Ale dba o ząbki brata i to najważniejsze haha :D Daniel poszedł na kompromis i zamiast żelków wziął ciastka... Też w ostateczności mogą być haha ^^
    Przekomarzanie się Nati i Alvaro w sklepie było urocze <3 Wszak każde miejsce jest dobre do okazania sobie czułości i bliskości, prawda? ^^ I dlaczego Nati się speszyła po słowach Abril haha? :D
    Spotkanie Alvaro z dawną przyjaciółką i jej mamą pchnęły go do tego, aby opowiedzieć całą historię Nati. I dobrze zrobił! Wcale mu się nie dziwię, że nie przyjął tego zaproszenia, bo raz, że była z nim Nati, a dwa... Po tym, co w przeszłości zrobiła mu Rosa? Nie, nie i jeszcze raz nie! Alvaro jest porządnym facetem i zdecydowanie nie zasługuje, by tak go traktowano. Chciał dobrze, bo dziewczyna była dla niego ważna, a tak się na niej przejechał... Skąd w ogóle pomysł, aby wziął odpowiedzialność za nie swoje dziecko? Ech... Rosa szukała u niego ostatniej deski ratunku, ale się nie doczekała. I dobrze! Pogubiła się we własnym życiu, ale mogła to inaczej rozegrać, a tak to straciła tak fajnego faceta. A Nati poczuła zazdrość, co ładnie nam świadczy o tym, że Alvarito przestał być jedynie jej przyjacielem ^^ Ale bardzo się cieszę z tego, że się przed nią otworzył i wyznał to wszystko :) Na pewno mu ulżyło.
    I o jejku! W jakie wspaniałe i piękne miejsce ją zabrał! Ten widok zapiera dech w piersiach! <3 Cudo! I to ich wspólne podziwianie zachodu słońca... Nie dziwię się, że ten widok wywarł na Nati takie wrażenie! :) Alvaro zdecydowanie wie, jak zaimponować kobiecie haha ^^ Wysiłek, jaki Nati włożyła w to, aby dostać się na górę zdecydowanie się opłacił haha :D I chyba już go nie nienawidzi, prawda? ^^
    I mówisz, że bardzo często o tym myśli...? <3
    Och, to skoro kolejny rozdział ma być przełomowy... To ja czekam z niecierpliwością! ^^ :D
    <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Wpadła po uszy! I on też jak śliwka w kompot! Totalnie się w sobie zabujali :D I zachowują się tak uroczo ..
    Czekam na kolejny rozdział, a w międzyczasie zapraszam na pierwszy rozdział Pink skies http://pink-skies-bcn.blogspot.com/2018/09/no-1.html?m=1

    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem! Spóźniona milion lat, ale nadrobiłam 😎
    Ale super ten pomysł z weekendem w San Sebastian 😍 też tak chcęęę
    A więc tak, przez to, że Nati poznała rodzinę Alvaro powinno się rozumieć, że coś wielkiego się szykuje, a oni oboje się frendzonują. Co to ma być? 😂 ja tu czekam na akcje!
    Ok, może Nati w końcu odkryła, że coś czuję do Alvaro, ale kto by się w nim nie zakochał? No pytam, kto? Piłkarz, przystojny, ukryty romantyk, lubi konie, organizuje takie wycieczki 😊 błagam, to najlepsza partia, a moje słowa potwierdza Rosa, która też widziała w chłopaku ojca dla swojego dziecka. Znaczy wiadomo, to inna sytuacja, bo laska zachowała się chamski i chciała wykorzystać dobre serce chłopaka, ale no 😆
    Dobra doczekałam się pod koniec romansu godnego Oskara. Oczywiście sprawdziłam na Google co oznaczało wypowiedziane słowo. Nie mogłam się powstrzymać XD mam nadzieję że Nati nauczy się baskijskiego i coś ruszy do przodu. Ja tu widzę wielką miłość 💕
    Ogólnie to jeszcze ciekawi mnie, co o tej relacji sądzi Abril. Ta to ma przewalone, oglądając te flirciki 😂
    Ok, widzę że wszystko za niedługo się wyjaśni. Powiem szczerze, że ta ofiara bardzo mnie boli i mam nadzieję, że mnie nie zaskoczysz, bo chce żeby okazał się nią Alvaro 😁
    Przepraszam za nieobecność,
    N

    OdpowiedzUsuń