niedziela, 2 września 2018

5. Co ja zrobiłam nie tak?

Miesiąc później.

Stałam na środku lotniska, rozglądając się niepewnie. Tata obiecał że mnie odbierze, jednak na chwilę obecną spóźniał się dobry kwadrans. Oczywiście rozumiałam czym są madryckie korki, ale w tym momencie byłam zbyt znużona lotem, aby zachować jakiekolwiek pokłady cierpliwości. Jedyne o czym marzyłam, to gorąca kąpiel i moje ukochane łóżeczko! Nic więcej do szczęścia nie potrzebowałam.
Z irytacją usiadłam na plastikowym krzesełku. Nienawidziłam czekać! Taka Leire zawsze stawiała się na czas, ale tym razem udała się z Saulem do jego rodzinnej miejscowości. Byłam skazana na pracoholika, zakochanego bez reszty w swojej pracy.
- Dzień dobry! Nie chciałaby panienka kupić dziecka? - zaskoczona uniosłam swoje oczy na ciemnoskórego wariata z burzą loków na głowie. Pod pachą trzymał chłopca, śmiejącego się w wniebogłosy. - Błąkał się po Bernabeu.
- Bababeu! - zawtórował mu trzylatek.
- Marcelo, chcę wiedzieć jedno. Po jaką cholerę Ci te ciemne okulary, skoro i tak wszyscy wiedzą, że to Ty? - spytałam spokojnie, unosząc brew ku górze. Piłkarz podrapał się po swoich lokach, uśmiechając niewinnie. - Oh, dawaj mi go! - wyciągnęłam ręce po chłopca. - Urosłeś Lili! - ucałowałam go w czółko i pogładziłam włosy. - Kto jest największym łobuziakiem na świecie?
- Liam! - krzyknął na pół lotniska, po czym rozbawiony przyłożył swoje pulchne rączki do słodkiej buźki. Zaśmiałam się serdecznie tuląc go do siebie. Bardzo mi brakowało mojej ulubionej brazylijskiej rodziny.
- Mam rozumieć, że dostałeś od mojego ojca rozkaz odebrania mnie z lotniska? - spojrzałam na Marcelo, który chwycił moje bagaże niczym prawdziwy dżentelmen.
- Szczerze mówiąc, po odebraniu Liama z przedszkola, wstąpiłem na stadion. Tam usłyszał naszą rozmowę na Twój temat i uparł się, że chce do cioci Nati. - wyjaśnił, na co pokiwałam głową, idąc z trzylatkiem na rękach w stronę wyjścia. - Obiecałem więc Twojemu ojcu, że po Ciebie wstąpię. Spóźniliśmy się, bo Liam odpiął pasy w swoim foteliku i zaczął mi tańczyć sambę na tylnej kanapie. Musiałem zjechać na pierwszy lepszy parking i go uwiązać.
- Uwiązać?
- Czasami mam wrażenie, że tylko to pomoże. - mruknął otwierając bagażnik od swojego samochodu. Rozbawiona posadziłam chłopca w foteliku i zapięłam. Był o dziwo bardzo grzeczny, a minkę miał wręcz niewinną. Ale ja znałam życie i młodszego syna Marcelo, dlatego zajęłam miejsce obok niego.
- Kto tańczył sambę? - zapytałam go.
- Enzo. - wzruszył ramionkami. Z uśmiechem zwróciłam mu uwagę, że nie ma z nami jego starszego brata. Liam pomyślał przez chwilkę. - Papai! - wskazał paluszkiem w stronę ojca, który aktualnie włączał się do ruchu na drodze. Zaśmiałam się czochrając jego włoski. Marcelo jedynie westchnął ciężko.
- Chciałam Ci jedynie przypomnieć, że Twoja żona zawsze powtarza, że nie ma dwóch, a trzech synów. W tym ten najstarszy, czyli Ty, jest najgorszy i najbardziej niegrzeczny.
- Żebym ja jej nie przypomniał jaki jestem niegrzeczny.
- Tego nie chciałam wiedzieć. - skrzywiłam się, na co Marcelo parsknął śmiechem.
Przez całą drogę do mojego domu, Marcelo opowiadał anegdoty związane z treningami. Słuchałam go uważnie, w międzyczasie bawiąc się z Liamem jego pluszakami, które walały się na tylnej kanapie. Niektóre sytuacje już znałam, ponieważ Odriozola zdawał mi codziennie relacje. Dzień w dzień wymienialiśmy ze sobą wiadomości. Czasami musieliśmy czekać na swoje odpowiedzi kilka godzin, jednak to było ekscytujące oczekiwanie. Pomyślałam nawet o tym, aby poprosić go o odebranie mnie z lotniska, jednak szybko zrezygnowałam z tego pomysłu, uznając to za niestosowne.
Liam zasnął gdy wjechaliśmy do La Finca. Podziękowałam Marcelo, obiecując wpaść z wizytą do brazylijskiej rodziny w najbliższym czasie. Z uśmiechem wparowałam do domu, czując roznoszący się w powietrzu zapach szarlotki. Kochana Dolores! Idąc w stronę kuchni, wyciągnęłam z tylnej kieszeni telefon, pisząc wiadomość.

"Kawa aktualna?"

*

Z Odriozolą umówiłam się na kolejny dzień. Pytał o najlepszą kawę w mieście, więc zdecydowanie oznajmiłam, że kawiarnia mojej siostry jest idealnym miejscem. Podałam mu odpowiedni adres, na co obiecał wpaść zaraz po treningu.
Nie chcąc spocząć na laurach, postanowiłam odwiedzić madrycki teatr. Przesłuchiwania do Bożonarodzeniowego przedstawienia, do których się przygotowywałam, miały odbyć się za dwa tygodnie. Jednak ja, stęskniona, chciałam odwiedzić jedno z moich ulubionych miejsc w Madrycie wcześniej. I akurat trafiłam na próbę wcześniejszego pokazu. A raczej jej koniec. Dziewczyny zbierały swoje rzeczy, udając się do szatni. Oparłam się o framugę drzwi posyłając im uśmiechy, co odwzajemniały. Oprócz jednej. Abril Odriozola przeszła obok zgarbiona, ze spuszczonym wzrokiem.
- Natalia! - zawołała jedna z moich ulubionych choreografów. Oderwałam zdziwione spojrzenie od siostry Alvaro, po czym z uśmiechem podeszłam do nawołującej mnie kobiety. - Niebo mi Ciebie zsyła!
- Coś się stało? - spytałam.
- Kompletna katastrofa! - jęknęła siadając ciężko na krześle. - Jedna z dziewcząt skręciła kostkę. Przedstawienie jest za trzy tygodnie! Natychmiastowo potrzebuję zastępstwa. - spojrzała na mnie z niemą prośbą.
- No nie wiem. - zagryzłam dolną wargę, dumając nad odpowiedzią. Miałam wielką ochotę na zgodę, ale miałam ku temu obawy. - Ćwiczyłyście od czerwca. Nie wiem czy dam radę to ogarnąć w tak krótkim czasie.
- Kto, jak nie Ty? - dotknęła mojej dłoni.
Zgodziłam się. Trzy tygodnie to bardzo mało, ale po to są przeszkody, aby je pokonywać. To zawsze cenne doświadczenie, które może mi się przydać w przyszłości. Po za tym, bardzo tęskniłam za deskami teatru w Madrycie. Gdzieś z tyłu głowy pojawiła mi się myśl o tajemniczej ofierze, jednak szybko się jej pozbyłam, widząc scenę przed sobą.
Abril stała pod ścianą, a przed nią dwie dziewczyny uśmiechały się szyderczo. Wspomnienia powróciły niczym bumerang. Jak widać każde pokolenie miało kilka przypadków odchyleń od normy. Teraz rozumiałam jej przygnębienie.
- ... zawsze możesz "przypadkowo" skręcić kostkę. - prychnęła jedna z nich. Stanęłam za nimi, zakładając ręce na piersi. Abril podniosła na mnie oczy w których lśniły pierwsze łzy. - I co? Będziesz teraz beczeć?
- Czyli mam rozumieć, że skręcona kostka waszej koleżanki wcale nie była przypadkiem? - zapytałam niewinnie. Przestraszone odwróciły się w moją stronę. - Z przyjemnością porozmawiam z panią choreograf o waszym zachowaniu. Szczególnie jeśli nadal będziecie dręczyły Abril, albo jakąkolwiek inną dziewczynę. Niech zgadnę, były od was lepsze? - zironizowałam. - Zazdrość paruje w parze z waszą frustracją.
- Ale my ... - wymieniły się speszonymi spojrzeniami.
- Już nie jesteście tak pewne siebie? - uniosłam brew ku górze. - Najlepsze role w przedstawieniach zdobywa się ciężką pracą, a nie eliminowaniem rywalek. One znikną, ale wasze braki, które dostrzegą wszyscy na widowni, niestety nie. Żegnam. - rzuciłam, patrząc na nie z aluzją. Bez słowa oddaliły się od nas. - Ile to trwa? - podeszłam do Abril.
- Odkąd dostałam rolę w tym przedstawieniu. - szepnęła.
- Abril, dlaczego nic nie powiedziałaś pani choreograf? - położyłam dłoń na jej ramieniu. Teraz byłam mądra, jednak będąc w wieku dziewczyny, również zataiłam wiele rzeczy przed dorosłymi.
- Ana chciała powiedzieć i skończyła ze skręconą kostką. - mruknęła pod nosem.
- Wiesz, że obydwie musicie to zgłosić, prawda? - spytałam, na co piętnastolatka kiwnęła niepewnie głową. - Jeśli chcesz, mogę Ci potowarzyszyć.
- Dziękuję Nati. - podniosła spuszczoną głowę. Łzy zniknęły, jednak smutek i przygnębienie pozostały.
- Oj tam. - machnęłam ręką. - Zacytowałam moją siostrę Leire sprzed paru lat. Brat chciał wpaść z maczetą, ale jakoś go powstrzymałyśmy. - dodałam, rozbawiając tym Abril. - Takie zachowanie jest niestety normalne w balecie. Chora rywalizacja. Po trupach do celu. - wyliczałam. - Wracam z Rosji, więc wiem co mówię.
- Widziałaś ich miny? - szepnęła, a na jej usta wstąpił szelmowski uśmiech.
- Chyba nie wyglądam aż tak strasznie? - zapytałam, na co nastolatka pokręciła przecząco głową. - Należała im się większa reprymenda, jednak nie chciałam zniżać się do ich poziomu. Ale jeśli nadal będą Cię dręczyć, to mogę ostatecznie się poświęcić. Bo mi o tym powiesz, prawda?
- Dobrze, ale obiecaj mi coś. - spojrzała na mnie niepewnie. - Obiecaj, że nic nie powiesz mojemu bratu. Wiem, że macie ze sobą kontakt. Zauważyłam wiadomość ... ale przez przypadek! - zarumieniła się uroczo.
- Mieszkasz z Alvaro?
- Inaczej mama nie puściłaby mnie do stolicy. - wzruszyła ramionami. - Ale on i tak nie ma czasu się mną opiekować, co w sumie jest mi na rękę. Nie sądziłam jednak, że będzie mi brakować San Sebastian i przyjaciół. Oprócz Any nie mam tu nikogo bliskiego.
- A chcesz zobaczyć najlepszy lokal w stolicy? - zaproponowałam. - Moja siostra prowadzi wspaniałą kawiarnio - czytelnię. To miejsce w którym nigdy nie będziesz samotna. Także zapraszam na najlepszą kawę i ciacho w Madrycie! - objęłam ją ramieniem. - Alvaro też tam wpadnie, więc wrócicie razem do domu.
- Oh nie! - jęknęła. - Nie mogę zepsuć wam randki!
- To nie randka. - zaśmiałam się nerwowo.
Abril ostatecznie zgodziła się na moją propozycję. Choć oczywiście musiałam ją lekko postraszyć, że w przeciwnym przypadku powiem o wszystkim Alvaro. Dobry bajer pół sukcesu! Na całe szczęście w towarzystwie nastolatki weszłam do mojej ukochanej kawiarni. O dziwo Leire była na miejscu, z uśmiechem rozmawiając z jedną ze starszych klientek. Zauważając moją obecność, przeprosiła ją uprzejmie, po czym podeszła tuląc mnie na powitanie.
- Wizyta u teściów się udała? - spytałam rozbawiona, gdy wypuściła mnie ze swoich objęć. - Szczerzysz się jak mysz do sera. Mamusia Saula odda Ci swojego synka?
- Odpowiadając na Twoje pierwsze pytanie ... tak. Wizyta była bardzo udana. - westchnęła, jednak uśmiech nie znikał z jej twarzy. Ona wręcz promieniała szczęściem! - I nie szczerzę się, mam po prostu dobry humor. A odpowiadając na Twoje drugie pytanie, kto by nie oddał takiego łobuza jak on? - parsknęłam śmiechem na jej słowa. - Przyprowadziłaś koleżankę?
- Oh! To jest Abril. - pociągnęłam speszoną dziewczynę za łokieć. - Abril Odriozola. Młodsza siostra Alvaro, która również jest baletnicą. - wyjaśniłam. - To jest właśnie moja siostra Leire, która wypowiedziała te słynne słowa kilka lat temu, gdy byłam w Twojej sytuacji. - zwróciłam się do dziewczyny.
- Miło mi Cię poznać, Abril. - Leire przytuliła ją na powitanie. - O co chodzi z podobną sytuacją? - zerknęła na mnie uważnie.
- Wyjaśnię Ci przy kawie. O ile ją dostaniemy! - Leire wywróciła oczami, po czym wskazała mój ulubiony stolik przy oknie. Z uśmiechem zaciągnęłam tam Abril, wcześniej prosząc o najlepsze ciacho dla nas.
Uważnie obserwowałam nastolatkę, która rozglądnęła się po lokalu mojej siostry. Leire miała niesamowity gust, odziedziczony po mamie. Nasza rodzicielka była architektem, dekoratorem wnętrz, malarką ... czasami miałam wrażenie, że wszystkim po kolei! Potrafiła zamknąć się w swojej pracowni na wiele godzin, bądź biegać po domu, ustawiając meble w naszych pokojach zgodnie z zasadami Feng shui. Na samo wspomnienie bolał mnie mały palec u lewej stopy, który sobie obiłam, idąc po omacku przez moje królestwo ... nie wiedząc, że kilka godzin wcześniej, pod moją nieobecność, szalała w nim bezwzględna Sonia Butragueño.
Leire mimo wszystko nie poszła w jej ślady. Miała talent do nauki języków, więc została tłumaczem książek, które uwielbiała. A potem otworzyła kawiarnio - czytelnię, która okazała się być sukcesem.
- Ślicznie tu. I bardzo przytulnie. - słowa Abril, skierowane do mojej siostry, oderwały mnie z rozmyśleń. Nawet nie zauważyłam kiedy Leire usiadła obok nas, a przede mną wylądowała ukochana kawa z ciachem.
- Dziękuję. - posłała uśmiech nastolatce. - Macie z Alvaro te same oczy.
- Tak, większość ludzi tak mówi.
- Szkoda tylko, że w Twoich kryje się przygnębienie. Ale podejrzewam, że ma to związek z sytuacją, o której wspomniała Nati. - zerknęła na mnie uważnie. - Nie mów mi tylko, że mamy powtórkę z rozrywki.
Powoli, słowo po słowie, opowiedziałyśmy Leire o sytuacji z koleżankami Abril. Niestety, ale ja również przeżyłam podobną traumę będąc w wieku dziewczyny. Nie rozumiałam wówczas, dlaczego ludzie potrafią być tacy okropni! Nadal nie rozumiałam. Moje prześladowczynie wręcz obrzydziły mi balet!
Na całe szczęście do teatru wparowała Leire, wypowiadając słowa, które dziś zacytowałam. Pomogło. Musiałam jednak przyznać, że istniały pozytywy całej tej sytuacji. Nauczyłam się walczyć o swoje oraz nie poddawać zbyt szybko. Wiedziałam, że i Abril wyjdzie z tego silniejsza.
- Nati ma rację. - Leire dotknęła dłoni Abril. - Powinnaś powiedzieć waszej przełożonej o całej sytuacji. Nie sądzę, aby nadal próbowały Cię zastraszać, jednak nie może im to ujść na sucho. Szczególnie, że doprowadziły do kontuzji Twojej koleżanki.
- A gdyby nawet próbowały, to masz natychmiast nam o tym powiedzieć. - dodałam.
- Dokładnie.Wyślemy Emilio z maczetą.
- O Boże! - zakryłam usta dłonią, aby nie zagłuszyć chwili spokoju klientów, swoim wybuchem śmiechu. - Pamiętasz to?
- On na prawdę chciał zdjąć tą maczetę ze ściany. - pokręciła z rozbawieniem głową na wspomnienie sprzed lat. - W każdym bądź razie, nie możesz zamykać się w sobie z tym problemem. Jeśli nie chcesz mówić o tym bratu, to zawsze możesz przyjść do Nati, albo do mnie.
- O wilku mowa. - mruknęłam zagryzając dolną wargę. Chciałam w ten sposób ukryć uśmiech, który pojawił się na moich ustach, gdy Alvaro Odriozola przekroczył próg kawiarni. Rozejrzał się niepewnie wokół w poszukiwaniu mojej osoby. Uniosłam rękę ku górze, dając mu znak, gdzie ma podejść. Zdezorientowany omiótł naszą trójkę swoim spojrzeniem.
- Abril? - spojrzał na siostrę, po wcześniejszym przywitaniu się z nami. - Co Ty tu robisz? Wszystko w porządku? - nie doceniłam Odriozoli i jego uważnego wzroku. Błyskawicznie wyczuł, że coś jest nie tak. Wystarczyło, że zerknął na swoją młodszą siostrę.
- Tak. - posłała mu niewinny uśmiech. - Nati mnie zaprosiła.
- Powiedzmy, że Twoja siostra nie miała zbyt udanego dnia, więc postanowiłam poprawić jej humor. A nie ma nic lepszego od kawy u Leire! - zaczęłam trajkotać, na co moja siostra uniosła rozbawiona brew. - Siadaj Odriozola, większy nie urośniesz. - odsunęłam mu krzesło.
- Przyniosę Ci kawę. - Leire posłała mu uśmiech, po czym oddaliła się od stolika. Odriozola nadal przypatrywał się uważnie siostrze, która skupiła swój wzrok na filiżance w swoich dłoniach.
- Jak na treningu? - odchrząknęłam, chcąc ratować sytuację. Alvaro zerknął na mnie jak na zielonego kosmitę z antenką na głowie. Abril wstała gwałtownie, informując nas, że wybiera się do łazienki. Mała zdrajczyni!
- Czy ja wyglądam na idiotę? - Odriozola założył ręce na piersi, nonszalancko opierając się na krześle. Zmierzył mnie surowym wzrokiem, niczym profesor matematyki.
- A ktoś Ci tak powiedział? - uchyliłam usta, udając głupa.
- Nati, przecież widzę że coś jest nie tak. - kiwnął głową w stronę łazienek. - Nie zapominaj, że znam ją od piętnastu lat. Od paru dni zauważyłem, że chodzi dziwnie przygnębiona, a teraz widzę ją tutaj ...
- Nie sądziłam, że to problem. - szepnęłam.
- To, że zaprosiłaś ją na kawę? Nie, to nie jest żaden problem. Cieszę się, że chcesz poprawić jej humor. - westchnął ciężko, przeczesując nerwowo włosy. - Po prostu, ukrywacie coś przede mną i to mnie martwi. Nati, ona jest pod moją opieką. - nachylił się nad stolikiem.
- Rozumiem, ale ... czasami lepiej wygadać się komuś nieznajomemu. Gdyby to było coś poważnego, powiedziałabym Ci od razu. - niespodziewanie dla samej siebie, położyłam dłoń na jego własnej i lekko uścisnęłam. Alvaro zerknął zaskoczony w to miejsce, a następnie na moją twarz. Odsunęłam się speszona. - Babska solidarność. - odchrząknęłam.
- Wierzę na słowo. - mruknął.
Na całe szczęście pojawiła się Leire, stawiając przed nim parującą filiżankę. Wymieniła z Alvaro kilka grzecznościowych zdań, dzięki czemu zapomniał o swoich podejrzeniach. A przynajmniej taką miałam nadzieję. Abril również wróciła z łazienki i włączyła się w dyskusję o San Sebastian, w którym obydwoje dorastali.
Ja jedynie wtrąciłam słowo bądź dwa, cały czas dumając nad gestem, który wykonałam. Nie chciałam, aby Alvaro źle mnie zrozumiał. Chciałam jedynie uspokoić jego nerwy związane z zaniepokojeniem o młodszą siostrę.
 - A cóż to za kółeczko wzajemnej adoracji? - nad nami niespodziewanie pojawił się Saul Niguez we własnej osobie. Oczywiście szczerzący się niczym mysz do serca. Dokładnie tak samo jak Leire! Chwycił krzesło z sąsiedniego stolika, po czym usiadł na nim zadowolony. - Nie za dobrze Ci, Odriozola? Trzy urocze kobiety?
- Musiałeś wszystko zepsuć? - skrzywił się, udając przybitego.
- Wybacz, ale co poradzę na to, że tak działam na płeć piękną? - rozłożył niewinnie ręce, na co parsknęłyśmy śmiechem z Abril. Leire wywróciła oczami posyłając mu pełne dezaprobaty spojrzenie. - Kochanie, wiesz doskonale, że ja widzę jedynie Ciebie. - pocałował ją z czułością w skroń.
- Teraz się nie podlizuj, Niguez. - wytknęła mu język, na co udał że chce go odgryźć. Pokręciłam głową na ten widok. Oni czasami byli niemożliwi ze swoją miłością. Jednak zazdrościłam im tego. Będą ze sobą, mieli wszystko.
Alvaro i Saul pogrążyli się w rozmowie o piłce nożnej, co raczej nie było żadnym zaskoczeniem. Obserwowałam to z boku, czując lekkie uczucie zawodu, ponieważ inaczej wyobraziłam sobie to popołudnie. Jednak to był skutek mojego ruchu, a potem wszystko posypało się niczym domino. Widząc jednak poprawiony humor Abril, porzuciłam jakiekolwiek negatywne odczucia.
Odniosłam wrażenie, że Alvaro jest na mnie zły. Próbował nie zwracać na mnie uwagi bądź zachowywał dziwny dystans. Jakbyśmy dopiero co się poznali, co było śmieszne, ponieważ od pierwszego momentu znaleźliśmy ze sobą wspólny język. Czy był zły na sytuację z Abril? Wątpiłam w to.
- Abril, wracasz ze mną? - zapytał, niespodziewanie wstając. Siostra kiwnęła głową, zaczynając zbierać swoje rzeczy. - Dziękuję za kawę, Leire. Rzeczywiście nie piłem lepszej w innych kawiarniach. - posłał mojej siostrze uśmiech, który odwzajemniła. Po podaniu Saulowi dłoni, spojrzał na mnie z lekkim rozczarowaniem w oczach. - Teraz jesteśmy kwita Nati. - odchrząknął, po czym wyszedł zostawiając mnie kompletnie zdezorientowaną.

*

- Co ja zrobiłam nie tak? - jęknęłam do telefonu. Po powrocie do domu musiałam natychmiast porozmawiać z Maite! Zamknęłam się w swoim królestwie przed wścibskimi uszami Raquel, po czym przykrywając się ulubionym kocykiem, wybrałam numer do przyjaciółki.
- Kretynko, przyprowadziłaś na umówione spotkanie wasze siostry niczym obstawę. Co miał sobie pomyśleć? - prychnęła.
- Przecież to nie była randka! - oburzyłam się.
- Jednak umówiliście się we dwoje, prawda? - zapytała, na co jej przytaknęłam. - Dałaś mu do zrozumienia, że nie interesuje Cię rozmowa z nim w cztery oczy. Zresztą, z Twojej relacji wynika, że w ogóle ze sobą nie porozmawialiście.
- Nie mogłam tak zostawić Abril ...
- Która okazała się być Twoją idealną wymówką. - przerwała mi. - Skoro to tylko znajomy, a o żadnej randce nie ma mowy, to dlaczego przeżywasz to jak stonka wykopki?
- Bo go lubię. - mruknęłam. - Ale jako kolegę! I czuję wyrzuty sumienia, bo to prawda że nie byłam zbyt rozmowna. Myślisz, że na prawdę tak pomyślał? - spytałam niepewnie. Nie odpowiedziała, co było raczej potwierdzeniem. - Maite, co ja mam zrobić?
- Pokaż mu, że się myli. O ile Ci na tym zależy.

***

Natalia wróciła do Madrytu!

Jeśli chodzi o "ofiarę" to będę chciała was kompletnie zaskoczyć. Mam już opracowane rozwiązanie tej zagadki, jak i tożsamości owej osoby. Ale nie martwcie się, to nie będzie nikt "nieznajomy". Ta osoba się tutaj "parę razy" przewinie :)


4 komentarze:

  1. Marcelo! Hahaha, poległam! :D Własne dziecko chce sprzedawać? Hahaha :D Jak to zrobi to kogo później będzie wiązał w samochodzie? ^^ Swoją drogą, widok Liama tańczącego sambę w samochodzie <3 :D Marcelo, nie powiem, kamuflaż pierwsza klasa! :D
    Nati została szczęśliwie odstawiona do domu i od razu poczuła zapach szarlotki... Też bym zjadła haha :D
    Och, i oczywiście, że kawa aktualna, jakże by mogło być inaczej?
    Aż się coś we mnie zagotowało ze złości jak przeczytałam o tych dwóch dręczycielkach Abril. Nie dziwię się, że początkowo tak zareagowała, bo słuchanie takich okropieństw to nic przyjemnego :/ I jeszcze skręcona kostka Any to ich sprawa! Ugh! Abril i jej przyjaciółka powinny posłuchać Nati i zgłosić to pani choreograf... No bo tak przecież być nie może. I bardzo dobrze im Nati powiedziała! Zazdrośnice jedne, które nie umieją się pogodzić z tym, że są lepsze od nich tylko posuwają się do takich czynów. Niech się zajmą sobą, a nie dręczeniem niewinnych osób. W razie czego to Emilio może skorzystać z meczety i co wtedy? :D Wtedy takie mądre już nie będą, o!
    Nati wzięła Abril ze sobą do kawiarni Leire... I tak sobie siedziały we trzy, a Leire została wprowadzona w całą sprawę. I dobrze, fajnie, że Abril ma wsparcie w dziewczynach :)
    I pojawił się Alvaro, który troszeczkę się zdezorientował widząc swoją siostrę w towarzystwie Nati i od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Brawa dla niego! Martwi się o siostrę, ale na razie nie ma takiej potrzeby skoro Nati wzięła wszystko w swoje ręce :D Och, a ten gest z położeniem swojej dłoni na jego był uroczy <3 :D
    Pojawił się niezawodny Saul udający, że gryzie język Leire, padłam :D Hahaha, uwielbiam ich :D
    Tylko później atmosfera troszkę się popsuła... Nati niewiele się odzywała, Alvaro wyszedł z siostrą rzucając jej na pożegnanie dziwny tekst, no i... Ech... Nati na pewno nie zrobiła tego świadomie, a wyszło, jak wyszło. Hahaha, nie ma to jak niezawodna przyjaciółka ^^ Prawdę Ci powie :D
    Och, i oczywiście, że Nati zależy na Alvaro, więc jestem przekonana, że powie mu, że się mylił ^^
    I bardzo fajnie, że Nati zyskała rolę w przedstawieniu :) Szkoda tylko, że takim kosztem, ale rozmowa z panią choreograf powinna przynieść pozytywne skutki :)
    <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Nati na dobre wróciła z Rosji i na samym wstępie miała bardzo ciekawe powitanie na lotnisku. 😁 Marcelo dołączył do grona zwariowanych bohaterów i już teraz wiadomo, że gdy tylko się pojawi. Wybuch śmiechu gwarantowany...
    Straszenie współczuję Abril. Ludzie potrafią być tacy zawistni i nie potrafią pogodzić się z tym, że ktoś może być lepszy od nich. Ale już na elinowanie swojej konkurencji, to wprost brak słów...
    Dobrze, że pojawiła się tam Nati i powiedziała do słuchu tym dziewczynom. Wykorzystała własne doświadczenia z przeszłości i podzieliła się nimi z siostrą Alvaro. Co na pewno w pewnym stopniu pomogło dziewczynie.
    Miło także ze strony Nati, że zaprosiła Abril na kawę. Mimo że potem zrobiło się z tego male zamieszanie.
    Nie dziwię się Alvaro, że martwi się o siostrę i chciałby wiedzieć, co ją trapi. W końcu są ze sobą bardzo zżyci, a w dodatku jest ona pod jego opieką. Na szczęście nie nalegał, co mogłoby popsuć jego relację z Abril. I zaufał Nati, że nie potrzeba w tym wypadku jego interwencji. Zawsze mogą w końcu posłać Emilia z maczetą, prawda? 😂
    Ze spotkania we dwójkę, zrobiło się spotkanie szerszej grupy znajomych, co Alvaro odebrał jako próbę uników Nati... I poczuł się przez to rozczarowany. Czyżby zaczynalo mu, coraz bardziej na niej zależeć? On dla niej chyba także nie jest zwykłym kolegą, skoro tak się tym przejęła. Mam nadzieję, że wkrótce wyjaśnią sobie to nieporozumienie i znowu będzie między nimi dobrze.
    Czekam na kolejny rodział, ciekawa dalszych losów naszej zwariowanej Nati.
    Dużo weny. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Nat. Chciała dobrze, a wyszło jak zawsze. Serio, ona ma pecha. Bo tak strasznie stara się w końcu poderwać jakiegoś piłkarza, ale jak na razie średnio jej to wychodzi. A jak już jest szansa na coś więcej, to w dobrej woli i przez przypadek, musi coś sknocić.
    Ale trochę trudno jej się dziwić, skoro ledwo przyleciała do Hiszpanii, a już chcieli jej wcisnąć dziecko. Przerąbane z takimi ludźmi.
    Choć niewątpliwie Marcelo rozwalił system. Szczególnie, że wziął ze sobą synka, a wszyscy już doskonale wiedzą, że ja mam słabość do małych dzieci.
    Sytuacja z Abril była bardzo niefajna. Ja chyba nigdy nie zrozumiem takiej niezdrowej rywalizacji. To po prostu chore i tyle. Dobrze, że Natalia była w pobliżu i zareagowała w porę. Jest spora szansa, że to coś dało.
    Wyobraziłam sobie Emilio z maczetą i dosłownie padłam. Proszę mnie zbierać z podłogi.
    Bardzo się cieszę, że dziewczyny od razu znalazły wspólny język. Nat roztoczy opiekuńcze skrzydła nad młodszą tancerką i razem na pewno dadzą radę. Już nie mówiąc o tym, że przy okazji pokręci się przy bracie Abril.
    Alvaro źle odczytał poczynania Nat i teraz pomyślał sobie nie wiadomo co. A ona naprawdę chciała tylko dobrze. Teraz będzie sobie pluć w brodę, że nie zrozumiała, że Alvaro również jest nią zainteresowany.
    Na szczęście w tym momencie z pomocą przyszła Maite, która może i jest daleko, ale i tak wie wszystko lepiej. I wepchnie przyjaciółkę w łapy Odrizoli choćby siłą.
    Tylko pytanie, czy nie przeszkodzi im tajemnicza ofiara?
    W każdym razie, ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Natalia wróciła, muszę napisać W KOŃCU. Ja ją lubię, niby jest inna jak Leire, ale charaktery mają takie podobne.
    Aha duet Saul i Leire miał swój moment 😊 jak zwykle komiczny hahah
    Ogólnie to współczuję Abril sytuacji, ale moim zdaniem to tylko świadczy o tym, że ma ogromny talent i tamte debilki tylko jej zazdroszczą! Na szczęście pojawiła się Nati i załatwiła wszystko kilkoma zdaniami 😀
    Ogólnie to bardzo żałuję, bo kawa z Alvaro nie wyszła tak jak się spodziewałam...Ależ Ty lubisz nas zaskakiwać! Ja oczekiwałam właśnie takiej pierwszej randki, a zrobił się rodzinny kabaret połączony z lekka dramą 😎
    Muszę też napisać że popieram Maite w jej przypuszczeniach. Też mi się wydaje że Alvaro spodziewał się innego spotkania na kawie, ale może to jeszcze nic straconego i Nati to uratuje.
    Życzę dużo weny,
    N

    OdpowiedzUsuń