sobota, 8 września 2018

6. Bawiłaś się z nim zamiast ze mną?

Odriozola nie odzywał się do mnie od dwóch dni. W ostatniej wiadomości wykręcił się brakiem czasu, jednak zasięgając niewinnej informacji od Abril, dowiedziałam się że większość wolnego czasu spędzał w mieszkaniu. Zrozumiałam, że Maite miała rację. Źle zinterpretował moją "obstawę", która była bardziej rozmowna ode mnie. Na dodatek ukrywałam przed nim to, co się działo w życiu jego młodszej siostry. Nie dziwne, że był mną lekko rozczarowany.
Na całe szczęście sprawa Abril rozwiązała się dla nas pozytywnie. Ku jej obawom, rozmowa z panią choreograf przebiegła sprawnie. Kobieta była zszokowana, jak i rozczarowana tym, że nic wcześniej nie zauważyła. Widziałam po niej, że miała ogromne wyrzuty sumienia. Bardzo jej współczułam, ponieważ w ostatnim czasie spadło na nią sporo problemów.
Z uśmiechem opuściłam budynek madryckiego teatru. Dzisiejszego poranka postawiłam sobie cel, który wręcz musiałam osiągnąć. Nie było innej opcji! Musiałam przeprosić Odriozolę i poważnie z nim porozmawiać. O ile oczywiście mi na to pozwoli ...
Godzinę później stawiłam się na parkingu w Valdebebas, wcześniej dowiadując się od Abril, jaki samochód należy do jej brata. Po krótkich poszukiwaniach, odnalazłam "zgubę" siadając obok niej na krawężniku. Zerknęłam z uwagą na wyświetlacz mojego telefonu. Trening skończył się kwadrans temu, więc za chwilę powinno się zrobić tłoczno.
Drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, a przez próg wybiegł Marco Asensio uciekający przed Isco i jego krzywymi nóżkami. Andaluzyjczyk wrzeszczał coś do niego, wyzywając od pajaców, na co jego młodszy kolega jedynie śmiał się wniebogłosy. Wywróciłam zażenowana oczami. Gdybym nie wiedziała pod jakim budynkiem się znajduję, zgadując powiedziałabym, że to szkoła dla dzieci specjalnej troski. Nawet mnie nie zauważyli!
- Nati? - zerwałam się jak oparzona, na dźwięk znajomego głosu. Przez obserwowanie tych dwóch imbecyli, nawet nie zauważyłam, jak obok mnie pojawił się Odriozola. Patrzył na mnie zdezorientowany, trzymając klucze od samochodu w dłoni. - Co Ty tutaj robisz?
- Koczuję. - wzruszyłam ramionami. - I czekam na Ciebie. - Alvaro uniósł zaskoczony brwi, patrząc na mnie jak na kosmitkę. Znowu! - Jesteś na mnie zły, prawda?
- Dlaczego tak sądzisz? - otworzył tylne drzwi od samochodu, wrzucając do środka swoją torbę sportową. Doskonale wiedziałam, że chciał ukryć przede mną speszony wzrok.
- Alvaro, nie olałam Cię w kawiarni. - jęknęłam, podchodząc do niego bliżej. - Tak po prostu wygląda moje życie. Zawsze wokół mnie kręcą się najbliższe osoby. Zaproszenie Abril wydawało mi się po prostu naturalne, szczególnie że była smutna.
- Nie mam do Ciebie pretensji o obecność innych. - westchnął, przeczesując nerwowo swoją szopę na głowie. - I tak jak mówiłem, cieszę się że zaopiekowałaś się moją siostrą. Po prostu miałem wrażenie, że się męczysz przy stoliku. Tak jakby nasze spotkanie było dla Ciebie dotrzymaniem przykrej obietnicy. Nie chcę Ci się narzucać, nie musisz mnie przepraszać ...
- Źle wszystko odebrałeś. - przerwałam mu. - Inaczej wyobrażałam sobie tamto popołudnie, ale sama doprowadziłam do tego, jak wyglądało. I chciałabym żebyś mi dał szansę na naprawienie tego. Skoro Ty nie chcesz się narzucać, to ja to zrobię. - uśmiechnęłam się niewinnie, co po chwili odwzajemnił. - I nawet znam miejsce, gdzie nikt nam nie przerwie w rozmowie. Dosłownie nikt!
- Jak mam Ci odmówić, skoro czekałaś na mnie siedząc na krawężniku? - spytał rozbawiony, po czym kiwnął głową w stronę drzwi od pasażera. Zadowolona zajęłam miejsce obok niego, zapinając grzecznie pas. - Gdzie mam jechać?
- Do Parku Retiro.
Nie całą godzinę potem, po wysłuchaniu całej relacji z treningu, ciągnęłam go za sobą trzymając za nadgarstek. Zaczął nawet żartować, że traktuję go jak naburmuszonego i niegrzecznego chłopca. Kto by pomyślał, że wcześniej na prawdę nim był ...
- Jesteśmy! - zawołałam podekscytowana, gdy stanęliśmy nad stawem. Odriozola rozejrzał się wokół, przez dłuższą chwilę przyglądając się pomnikowi Alfonsa XII, który był w tej części główną atrakcją. No ... prawie. - Zdaję sobie sprawę, że możesz nie posiadać karty pływackiej, ale tak się składa, że ja zostałam przeszkolona. - wskazałam na małe łódki pływające po wodzie. Oczywiście z ludźmi w środku.
- Przeszkolenie, a karta pływacka to dwie różne sprawy. Skąd mogę mieć pewność, że nie wagarowałaś podczas kursu? - założył ręce na piersi, spoglądając na mnie uważnie. - I ja mam oddać swoje cenne życie amatorce?
- Panikujesz Odriozola. - mruknęłam. - Ten staw ma z metr głębokości.
- Słyszałaś, że można utopić się w łyżce wody?
- Tchórz. - zaśmiałam się, po czym pewnym krokiem podeszłam do mężczyzny zajmującego się wypożyczaniem łódek. Grzecznie poprosiłam o jedną z nich. - Na wodzie będziesz miał pewność, że nikt się do nas nie dosiądzie. - rzuciłam przez ramię do obserwującego mnie Baska.
- Jesteś niemożliwa. - pokręcił rozbawiony głową, podając mi pomocną dłoń przy wejściu na nasz "statek". Po chwili siedział na przeciwko mnie, chwytając za wiosła. - Pozwól, że ja to zrobię. Nie żebym w Ciebie wątpił.
- Fakt, raz prawie wypadłam gdy Emilio z Raquel walczyli o wiosła. - wzruszyłam ramionami. - Miałam wówczas cztery lata i za bardzo się wychyliłam. Tata w ostatniej chwili chwycił za tył mojej sukienki.
- Urocze, że od małego nie mogłaś usiedzieć na miejscu. - zaśmiał się serdecznie.
- Raczej zawsze byłam ofiarą starszego rodzeństwa. - mruknęłam. - A w tej całej historii to urocza byłam ja, a nie moje różowe majtki, które mogli dostrzec ludzie w sąsiednich łódkach. - dodałam. Śmiech Odriozoli było zapewne słychać w całym parku. Oburzona ochlapałam go wodą, jednak wcale się nie uspokoił. - Śmiej się, Odriozola. Ciesz się, że to nie Ty jesteś najmłodszy. Współczuję Abril!
- Abril nie jest najmłodsza. - wyszczerzył się.
- Na prawdę? - wydukałam zaskoczona.
- Najmłodszy jest Daniel i ma jedenaście lat. - wyjaśnił wiosłując na środek stawu. - I jest jeszcze Pablo, starszy ode mnie o dwa lata.
- Oh, czyli jest was czwórka. Tak jak u mnie! - zauważyłam. - Tylko, że w mojej rodziny Emilio jest rodzynkiem, a w Twojej Abril. O Boże ... trzech facetów! - pacnęłam się teatralnie w czoło. - Jak ja jej współczuję!
- To ja współczuję Twojemu bratu i synchronizacji waszych złych humorków.
- Chciałeś powiedzieć synchronizacji miesiączek. - poprawiłam go.
- Nie chciałem, aby to zabrzmiało ordynarnie.
Pływając po stawie, spędziliśmy miło czas. Nawet nie zauważyłam jak minęły dwie godziny. Uwielbiałam z nim rozmawiać. Czułam wobec niego kompletne zaufanie, dzięki czemu nie musiałam gryźć się w język. Rozmowa w cztery oczy była o wiele lepsza, niż wymienianie wiadomości tekstowych.
Po wyjściu z parku, Alvaro zapytał czy nie miałabym ochoty coś zjeść. Jedyne co mi przyszło do głowy, to churros z gorącą czekoladą. Tylko jedno miejsce w Madrycie mogło mi to zapewnić!
- Chocolateria San Gines. Od ponad 120 lat jest otwarta codziennie przez 24 h. - wyjaśniłam, gdy zajęliśmy jeden z wolnych stolików. Kochałam to miejsce! Było wręcz przesiąknięte hiszpańską historią. Jako mała dziewczynka, uparcie twierdziłam, że wyczuwam tutaj magię. Ale które dziecko nie wyczułoby magii, gdy wokół unosił się cudowny zapach czekolady?
- Słyszałem o tym miejscu, ale nigdy nie miałem okazji, aby tu zajrzeć. - zauważył mój towarzysz. - Chyba nie ma Hiszpana, który nie kochałby churros.
- Z czekoladą. - dodałam, na co przytaknął rozbawiony.
- Abril wspominała, że wystąpisz z nią w przedstawieniu. - zagadnął po chwili ciszy, podczas której zachwycaliśmy się smakiem czekolady.
- Jestem w zastępstwie za kontuzjowaną dziewczynę. - wzruszyłam ramionami. - Co w sumie dla mnie lepiej. Będę lepiej przygotowana na przesłuchanie do Bożonarodzeniowego przedstawienia. - upiłam łyk kalorycznego przysmaku. - Zaprosiła Cię? - spytałam niepewnie.
- Raczej sprawdziła mi terminarz i rozkazała być. - zaśmiał się.
- Nie lubisz baletu, co?
- To chyba zbyt wiele powiedziane. - westchnął. - Próbuje go zrozumieć, tak samo jak inni ludzie próbują zrozumieć zasady gry w piłkę nożną czy w koszykówkę. Wiem, że to dla Abril bardzo ważne, dlatego zawsze staram się być obecny. Chociaż trochę mi głupio, gdy wychodzący z sali ludzie omawiają rzeczy, których ja nie dostrzegłem.
- To coś jak omawianie czym jest pozycja spalona? - zaśmiałam się pod nosem, co odwzajemnił. - Mój brat pojawia się od czasu do czasu, aby przysypiać.
- Raz zdarzyło mi się ziewnąć. - przyznał.
- Abril zdarzyło się dostać bukiet kwiatów po występie? - spytałam niewinnie. Musiałam. Musiałam zobaczyć jego reakcję! Już i tak dość długo to odwlekałam. Zaskoczony uniósł swoje spojrzenie znad filiżanki. - No wiesz ... od wielbiciela?
- Abril? Od wielbiciela? - zacisnął usta w cienką kreskę.
- Czy wy, starsi bracia, musicie być tacy sami? - wywróciłam oczami. Odriozola zmarszczył czoło, nie rozumiejąc do czego piję. - Nadopiekuńczy! A na samo wspomnienie, o jakimkolwiek chłopaku w życiu waszych sióstr, dostajecie białej gorączki.
- Przecież nie nie powiedziałem. - zaczął się bronić.
- Twój wzrok jest idealną odpowiedzią. - wzruszyłam ramionami. - Emilio przez tydzień chodził za mną krok w krok, pytając o tożsamość nadawcy bukietu. A gdy mu oznajmiłam, że to anonimowa wiadomość, to zirytował się jeszcze bardziej.
- Dostałaś bukiet? Od wielbiciela?
- Nie wiem kim on jest.
- Więc nie dziw się Twojemu bratu, że się zirytował. - prychnął. - Martwi się o Ciebie, a skoro to był anonim, to może być nim każdy. - spuściłam wzrok na dno filiżanki, chcąc ukryć rozczarowanie w moich oczach. Alvaro jasno dał mi do zrozumienia, że nie nigdy nie miał nic wspólnego z byciem "ofiarą".
Po wyjściu z lokalu, Odriozola wspaniałomyślnie oznajmił, że zamierza mnie odstawić pod same drzwi mojego domu. I tak też zrobił. No ... prawie. Zajechał na podjazd, rozglądając się wokół. Sama to uczyniłam, jednak nie z ciekawości, a z obawy o nieoczekiwaną obecność Emilio.
- Dziękuję za miłe popołudnie. - uśmiechnął się, gdy odpinałam swój pas.
- To ja dziękuję, że dałeś się porwać. - puściłam mu oczko, na co parsknął śmiechem. - Pojutrze Derby Madrytu na Bernabeu. Denerwujesz się?
- Zagra Carvajal, nie ja. - wzruszył ramionami. - Jeszcze sporo muszę się od niego nauczyć. Ale to nie znaczy, że nie odczuwam żadnych emocji. Zawsze jest lekka ekscytacja oraz poddenerwowanie.
- Ja zwariuję z Leire na trybunach. - wywróciłam oczami.
- Współczuję jej.
- Mi miałeś współczuć! - oburzyłam się. - Ja jej nie kazałam zakochiwać się w rywalu zza miedzy. Ma za swoje! Zresztą, sama powtarza, że to dodaje pikanterii do ich związku. Cokolwiek by to nie miało znaczyć. - skrzywiłam się. - Uciekam. Jutro czeka mnie kolejny ciężki trening.
- To jest nas dwoje. - wytknął mi język, co odwzajemniłam. - Idź bo zaraz wypadnie Twój ojciec i załatwi mi u Julena dodatkowe kółka do przebiegnięcia.
- Mój tatuś taki nie jest. - mruknęłam.
- Wolę nie ryzykować. - zaśmiał się.
Pożegnaliśmy się po chwili. Jeszcze parę minut stałam na podjeździe, czekając aż jego samochód zniknie za zakrętem. Z uśmiechem weszłam do domu. Mój dzisiejszy cel został osiągnięty. Wyjaśniłam wszystko Odriozoli oraz spędziliśmy miło czas. Jednak jedno pytanie wciąż zostawało bez odpowiedzi.

Kto jest "ofiarą"?

Zawołałam w głąb holu, informując domowników o swoim przybyciu. Nie zdążyłam nawet postawić kroku, bo sekundę później w moją stronę biegł mały aniołek, piszcząc z radości.
- Cherubinku! - wystawiłam do niego swoje ręce.
- Ciocia Nati! - wrzasnął mały Nacho, uwieszając się na mojej szyi. - Gdzie tyle byłaś? Cekałem na Ciebie! - zrobił oburzoną minkę. - Nie było wujka Emilio i nie miałem z kimś się bawić!
- Z kim przyszedłeś? - ucałowałam jego pyzaty policzek.
- Z ciocią Maite. - wzruszył ramionkami. Zaskoczona udałam się z chłopcem do salonu, gdzie na kanapie siedziała moja przyjaciółka w towarzystwie matki. - A wies ze lazem pójdziemy na mec?
- Cudownie. - postawiłam go na podłodze, czochrając blond loczki. Zadowolony wdrapał się na kolana mojej mamy. - Fernandez! - położyłam dłonie na biodrach, mierząc moją przyjaciółkę stanowczym spojrzeniem. - Dlaczego nie powiadomiłaś mnie o przybyciu do stolicy naszego wspaniałego kraju? Nie kupiłam alkoholu!
- Nati! - krzyknęła oburzona Sonia Butragueño.
- Żartowałam. - posłałam jej niewinny uśmiech, po czym z piskiem radości rzuciłam się na Maite. Z głośnym śmiechem wylądowałyśmy na podłodze, co wykorzystał Cherubinek, wskakując na nas z wiwatem. Obijając przy tym moje żebra!
- Utyłaś Butragueño. - wysapała po chwili Maite.
- Niby gdzie?! - podwinęłam oburzona koszulkę w poszukiwaniu fałdek na swoim brzuchu. - Cherubinku czy ciocia jest grubsza? - zwróciłam się do chłopca.
- Tatuś kiedyś powiedział mamusi ze na cycuskach. O tu! - wskazał paluszkiem mój biust. Maite zakryła twarz w dłoniach, a ja nie mogąc się powstrzymać, wybuchnęłam głośnym śmiechem. Takich szczegółów z życia Nacho i Marii nie chciałam znać!
Zabrałyśmy chłopca do ogrodu, gdzie usadowił się wygodnie na huśtawce. Usadowiłam się za nim, popychając lekko do przodu. Maite oparła się o drewnianą konstrukcję, spoglądając na mnie uważnie.
- Z Twojej zadowolonej miny wnioskuję, że Odriozola dał się udobruchać. - wydała wyrok. - Mam jedynie nadzieję, że nie musiałaś użyć kobiecych sztuczek. Jeszcze.
- Maite! - wskazałam na Nacho, który jak zawsze przysłuchiwał się rozmowie. - Nie, nie musiałam. Ile razy mam Ci przypominać, że jest to tylko kolega? - prychnęłam wywracając oczami.
- Wujek Alvaro? - Cherubinek odwrócił główkę w moją stronę. To było po prostu niesamowite! Gdy chciał, potrafił wymówić literkę "r". Oczywiście dotyczyło to takich słów jak Madryt, Real czy imiona ulubionych wujków i cioć. - Bawiłaś się z nim zamiast ze mną? - zrobił z ust podkówkę.
- Oh, to by było interesujące! - rozbawiona Maite wtrąciła swoje trzy grosze.
- Dzisiaj ewidentnie pchasz się w gips. - warknęłam, po czym kucnęłam przed obrażonym chłopcem. - Nacho, wujek Alvaro niedawno zamieszkał w Madrycie, prawda? - spytałam, na co kiwnął główką. - Więc nie zna jeszcze naszych ulubionych parków i kawiarni z czekoladą. Musiałam go oprowadzić. Bo tak robią przyjaciele. - pogładziłam jego główkę.
- A ja jestem Twoim psyjacielem?
- Jesteś kimś więcej niż moim przyjacielem. - uśmiechnęłam się do niego.
- Mogłaś wziąć mnie ze sobą. - zauważył rezolutnie. - Mamusia by się zgodziła. Pokazałbym wujkowi swój ulubiony plac zabaw! I kaluzelę! I piaskownicę! I poznałby Mateo, mojego psyjaciela!
- Myślę, że byłby zachwycony. - zaśmiałam się.

*

- Niguez panikuje. - mruknęła Raquel, czytając wiadomość od Saula. Akurat wychodziłyśmy z domu, chcąc udać się na Santiago Bernabeu. Oczywiście wcześniej wstępując po Leire. - Mamy zrobić wszystko, aby się nie denerwowała! Czy on się z głupim przez ścianę macał?
- Jest w drużynie z Diego Costą, więc co się dziwisz? - westchnęłam zajmując miejsce pasażera w jej samochodzie. Grzecznie zapięłam pasy, wiedząc że moja najstarsza siostra ma fobie na tym punkcie.
- Fakt. - wzruszyła ramionami, odpisując mu. - I tak się będzie denerwowała! Przecież to są Derby Madrytu. Nie rozumiem dlaczego on skacze wokół niej jakby była jajkiem. Nie takie rzeczy przetrwała!
Uśmiechnęłam się pod nosem, odwracając wzrok ku szybie. Znałam powód poddenerwowania Saula, ale obiecałam Leire, że zachowam tą tajemnicę dla siebie. Przynajmniej do czasu pojawienia się oficjalnej informacji czy zostanę ciocią, czy też nie. Chociaż zdążyłam przyzwyczaić się do tej cudownej myśli. Podejrzewałam, że negatywny wynik mógłby być rozczarowaniem nie tylko dla mnie.
- Denerwujesz się? - to pytanie padło z ust Raquel, zaraz po tym, jak Leire zajęła miejsce na tylnej kanapie. Najstarsza z nas, odwróciła się do niej, mrużąc podejrzliwie swoje powieki.
- Saul do was dzwonił? - jęknęła, na co parsknęłam śmiechem.
- Było się z nim zająć w nocy, to by nie panikował. - mruknęła Raquel włączając się do ruchu. - Miałby większy problem na głowie, czyli swoje trzęsące się kolana.
- Dobrze że Fernando jest policjantem. - westchnęła Leire. Zakryłam usta, chcąc zatuszować kolejną salwę śmiechu. To zdanie było wręcz przesiąknięte aluzją! Zerknęłam na Raquel, która zacisnęła dłonie na kierownicy, zgrzytając zębami.
- Kiedy go poznam? - spytałam niewinnie, wiedząc że stąpam po kruchym lodzie.
- Jeszcze jedno słowo, a pójdziecie na piechotę! - wrzasnęła Raquel. - Smarkulo, już ja się dowiem kto jest Twoim tajemniczym wielbicielem! - pogroziła mi.

Sama bym chciała to wiedzieć.

***

Dzisiejsza pogoda jest wręcz idealna do "wypadu" do parku :)


8 komentarzy:

  1. Nachito!!! <333
    Ale od początku, od początku :D
    Jak Alvaro mógł unikać Nati przez dwa dni to ja nie wiem! :D Jeszcze udawał, że czasu nie ma... Ale kobiety mają własne sposoby, żeby to sprawdzić ^^
    Ufff! Ale bardzo się cieszę, że ta sprawa z Abril została pozytywnie rozwiązana :) Na pewno dziewczyna odetchnęła z ulgą :) I mam nadzieję, że te dwie zazdrośnice już nie wpadną na żadne głupie pomysły... Ale Nati już by im pokazała! :D
    Marco i Isco hahaha, poległam :D Można i tak wychodzić z treningu haha, można i tak :D Ale, żeby Nati nawet nie zauważyć to ja nie wiem... Ale dobrze, najważniejsze, że Alvaro ją dostrzegł :D I, że wysłuchał Nati, i że dał sobie wszystko wyjaśnić, bo tak, jak obawiała się Nati zrozumiał wszystko na opak... Chłop ^^
    Ale dziewczyna miała wspaniały pomysł z udaniem się do parku... I do tego te łódki <3 Magiczny klimat! Najważniejsze, że mieli czas, aby w spokoju porozmawiać we dwoje, bez "obstawy" :) :D Bardzo mnie cieszy to, że oboje mają ze sobą taki świetny kontakt, że bez skrępowania mogą rozmawiać na różne tematy i dzielić się doświadczeniami z dzieciństwa haha :D Dobrze, że Nati wtedy nie wypadła! Motyw z tymi różowymi majtkami był uroczy haha <3
    Alvaro nie chciał być ordynarny? No popatrz Ty haha, udało mu się to :D U nich biedna Abril, u Nati biedny Emilio... Dobrali się :D
    Po łódkach wybrali się do kawiarni <3 Nati pociągnęła Alvaro za język odnośnie cichych wielbicieli, a jego reakcja spowodowała jeszcze większy mętlik w jej głowie... No bo jeśli to nie on to kto? Ma niemałą zagwozdkę do rozwiązania, a pan Odriozola zdecydowanie jej tego nie ułatwia. I jeszcze popiera zachowanie Emilio hihi ^^ :D
    Odwiózł Nati bezpiecznie do domu, w którym czekała na nią niespodzianka w postaci Maite i małego Cherubinka <3 Uwielbiam go! Ale czy go da się nie uwielbiać? No nie wydaje mi się *_* Rozłożył mi na łopatki tekstem o cycuszkach hahaha, zawsze wie, co podsłuchać! :D A jaki potem był zawiedziony, że Nati nie wzięła go na spotkanie z wujkiem Alvaro... Jeszcze wszystko przed nimi hihi ^^ :D Z pewnością Alvaro byłby zachwycony, gdyby Nachito pokazał mu to wszystko <3
    Hahaha Maite i jej dogryzanie ^^ Bez alkoholu to ani rusz! :D
    Widzę, że Raquel jest zdeterminowana, co do tego, aby odkryć kim jest tajemniczy wielbiciel Nati... Nati też by już pragnęła go poznać, czemu wcale się nie dziwię, bo ile można żyć w takiej niepewności? ^^
    I Raquel jak zwykle mnie rozwaliła tekstem o Saulu i jego trzęsących się kolanach haha :D
    Ale pikanterii w jego związku z Leire to nie brakuje ^^ :D
    <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Alvaro wszystko źle zinterpretował podczas spotkania z Nati w kawiarni i postanowił grać obojętnego, nie narzucając się więcej dziewczynie...
    Udając przy tym, że jest niezwykle zajęty... Co tylko pokazuje, że wcale tak do końca nie jest mu ona obojętna, skoro aż tak zależało mu na tym, aby tamto spotkanie przebiegło w zdecydowanie inny sposób.
    Na szczęście Natalia nie odpuściła i znalazła sposób na spotkanie z piłkarzem. Dokładnie tłumacząc mu, że to wszystko było nieporozumieniem. Coraz mocniej widać, że obydwojgu z nich zależy na tej znajomości i chcą ją kontynuować. Oczywiście tylko jako przyjaciele, jak to nieustannie Nati podkreśla. 😄 Ciekawe, czy gdyby nie "tajemnicza ofiara", o której wciąż myśli. Nadal by tak uważała...
    Pomysł z wybraniem się do parku i wypożyczenie łódki. (Co za romantyczna sceneria 😍) Był strzałem w dziesiątkę. W końcu bez żadnych przeszkód mogli porozmawiać we dwoje i lepiej się poznać. Dowiadując o sobie sporo nowych szczegółów.
    Poza tym Nati utwierdziła się w przekonaniu, że to nie Alvaro jest tajemniczym nadawcą kwiatów. Oczywiście nie mogło być inaczej i w tej sprawie wziął stronę Emilio. Włączając tryb nadopiekuńczego starszego brata... 😂
    Dobrze przynajmiej, że w sytuacji Abril się wszystko wyjaśniło i jej konkurentki przestały jej zagrażać. Dobrze, że dziewczyna postanowiła wszystko powiedzieć. Dzięki czemu teraz w spokoju może się przygotowywać do przedstawienia.
    Maite jest niesamowita. Nie mogłam powstrzymać śmiechu z powodu jej zabawnych docinek wypowiadanych w stronę przyjaciółki. No i oczywiście zazdrosny mały Nacho. Jak ktoś śmie odbierać mu Nati? 😁 Chłopiec był taki uroczy, gdy proponował oprowadzenie Alvaro po Madrycie. Jak można go nie kochać?
    Raquel nadal nie przestała dogryzać Saulowi... Gdyby tylko wiedziała, jaki jest powód jego paniki. Nie byłaby taka spokojna. 😉 Jej relacja z Fernando nadal się rozwija, co bardzo mnie cieszy. W końcu najstarszej siostrze też się coś należy od życia.
    W pełni popieram jej pomysł o odkryciu tożsamości wielbiciela Natalii. Już nie mogę się doczekać, aż dowiem się kto to jest. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachowanie Alvaro wywołało u mnie kpiący uśmieszek. Faceci są czasami niereformowalni. No bo, jak tak można unikać dziewczyny przez dwa dni, tylko dlatego, że przyprowadziła ( i to przez przypadek!) siostry na coś, co chyba w założeniu miało być „randką”.
    Ale na szczęście Nati się ogarnęła i postanowiła z nim porozmawiać. I wybić z głowy wszystkie durne teorię. Choć przyzna, że rozwaliła mnie tym czatowaniem na krawężniku. Musiało to wyglądać przekomicznie.
    Pomysł z wypadem na jeziorko genialny. W końcu mogli spokojnie sobie wszystko wyjaśnić. Teraz Alvaro już wie, jakie były intencje działań Nathali, więc może dalej ją podrywać. Bo coś mi się wydaje, że on mniej lub bardziej świadomie to robi.
    Ich ogólne rozmowy też są genialne. Widać, że świetnie się ze sobą dogadują. Są sobie pisani i tyle.
    Przebiegła Nat oczywiście musiała wyciągnąć od piłkarza informacje, dotyczące tajemniczej ofiary. Teraz już wie, że Alvaro nią nie jest. Ale jeśli nie on, to kto? Nie mam żadnych, ale to żadnych podejrzeń, co trochę mnie denerwuj, a już na pewno doprowadza do tego, że z niecierpliwością przebieram nogami przed każdym kolejnym rozdziałem.
    Pojawił się też Nachito! Czy ja już mówiłam, jak strasznie kocham bohaterów dziecięcych w twoich opowiadaniach? Nie? Więc na wszelki wypadek mówię teraz. Młody jest tak kochany, tak niereformowalny, że nic tylko by się go chciało zaadoptować. I coś czuję, że kiedyś powie dwa słowa za dużo, wprawiając swoją ulubioną ciocię i wujka Alvaro w zakłopotanie.
    Strasznie ciekawi mnie, jak dla Nat potoczy się mecz. Leira przeżywa derby, jej siostra ma teoretycznie łatwiejsze zadanie, ale jednak… Heloł! Tu chodzi o chłopaka, który jej się podoba.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin
    PS W wolnej chwili zapraszam do mnie na rozdział 33

    OdpowiedzUsuń
  4. Alvaro niby obrażony, ale nie do końca hahaha czyli typowy facet, a wystarczyło tylko porozmawiać i wszystko dało się wyjaśnić 😀 park i łodki 😍 pomyślałam sobie, ale romantycznie i w sumie trochę tak było. Ja uwielbiam duet Nati i Alvaro, oni jakoś umieją się porozumieć i rozmowy im wychodzą no i w ogóle ich momenty są moimi ulubionymi 💕
    Cieszy mnie, że Abril ma już spokój od tych głupich dziewczyn. Takie znęcanie się nad kimś jest żałosne i powoduje różne problemy, dlatego dobrze, że dziewczyna ma już to za sobą!
    Maite zachowuje się jak moja przyjaciółka, te złośliwe żarciki, które nie mają obrazić haha i te docinki, to jest takie realistyczne!
    I teraz wygryw rozdziału...zazdrosnik maluszek Nacho. Jakie to było słodkie i śmieszne za razem 😎 proszę oddajcie mi tego malucha, z chęcią przygarne.
    Życzę dużo weny,
    N

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że faceci nie potrafią zrozumieć istoty rozmowy i tego, że potrafi ona naprawdę wiele wyjaśnić. Głupki z nich, więc całe szczęście, że większość kobiet w takich sytuacjach potrafi zachować zdrowy rozsądek i doprowadzić do porozumienia. Gdyby było inaczej, kobiety chyba powinny żyć na innej planecie, niż mężczyźni.
    Liczę na Alvaro. Bardzo na niego liczę. Żeby mnie tylko nie zawiódł, choć na chwile obecna wydaje się być facetem niemalże idealnym. Ale ideały nie istnieją, czyż nie?
    Kwestia z ofiarą jest niezwykle ciekawa, bo kto to mógłby być? Skoro nie Alvaro (co oczywiście byłoby za proste i zbyt oklepane), to kto?
    Bardzo cieszy mnie fakt, że akcja w tym opowiadaniu rozwija się powoli, stopniowo. Że nie ma takiego jednego wielkiego BUM na koniec, a później lania wody, bo bohaterowie zbyt szybko zaczęli do siebie czuć, zbyt szybko zaczęli ze sobą być i nagle zniknęły pomysły na dalsza fabule. Duży plus za to!
    Trzymam kciuki za Twoja wenę i mysle, ze będę tu wpadać jakos „nowa” (chociaż nie do końca) użytkowniczka bloggera ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BUM na początek oczywiscie*

      Usuń
    2. A i przy okazji zaproszę do siebie na coś nowego:)
      https://mas-que-amigos-coccinelle.blogspot.com/

      Usuń
  6. Nadrobiłam rozdziały :D
    Dobrze że sobie wszystko z Alvaro wyjaśnili. Teraz czekam na "ofiarę".
    Do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń