Ostatnie treningi do przedstawienia dały mi ostro w kość. Nie miałam wręcz czasu na życie prywatne. Po powrocie do domu, rzucałam się na łóżko i tyle mnie wszyscy widzieli. Dzisiaj jednak był wyjątek. Musiałam odwiedzić Leire i Saula, dlatego ich wygodna kanapa stała się moim ulubionym mebelkiem. Przynajmniej na tą chwilę.
Leire siedziała po turecku na fotelu, czytając zaproszenie, które im przyniosłam. W dłoni trzymała marchewkę, którą z lubością chrupała niczym Królik Bugs. To niesprawiedliwe, że ona nawet w dresie i rozwalonym koku wyglądała niczym bogini! Dlaczego ona i Raquel musiały zabrać wszystkie najlepsze geny? Chociaż w sumie takiemu Emilio nic się nie ostało.
Leire siedziała po turecku na fotelu, czytając zaproszenie, które im przyniosłam. W dłoni trzymała marchewkę, którą z lubością chrupała niczym Królik Bugs. To niesprawiedliwe, że ona nawet w dresie i rozwalonym koku wyglądała niczym bogini! Dlaczego ona i Raquel musiały zabrać wszystkie najlepsze geny? Chociaż w sumie takiemu Emilio nic się nie ostało.
Usłyszałam trzask drzwi, kroki, a po chwili wyczułam nad sobą obecność Nigueza.
- Ty też miałaś dzisiaj zły dzień? - spytał, mierząc moją rozwaloną na kanapie sylwetkę uważnym spojrzeniem. W odpowiedzi jedynie uniosłam kciuk ku górze.
- Coś się stało? - spytała zaniepokojona Leire. Saul schylił się do niej, składając na ustach pocałunek, po czym podniósł moje nogi, usiadł na kanapie i położył je na swoich kolanach. Kochany. Nie zwalił mnie bezczelnie na podłogę!
- Umieram, albo mam dopiero taki zamiar. - potarł czoło dłonią.
- Oh, jak ja Cię doskonale rozumiem. - mruknęłam. - Jednak zważ na to, że gdy Ciebie zabraknie, to koło Leire zakręci się jakiś nieciekawy albo nudny typ. - Saul zmarszczył czoło, po czym zerknął na swoją rozbawioną dziewczynę. - I wszystkie jej walory będą należeć do niego.
- Po moim trupie!
- O tym właśnie mówię. - wywróciłam oczami, a Leire zakryła usta dłonią tłumiąc swój chichot. - Dlatego nie wybieraj się na drugi świat, a po za tym przyniosłam Ci zaproszenie na swoje przedstawienie i dobrze by było, gdybyś dożył tego dnia. - dodałam, na co odebrał od mojej siostry kartonik.
- Więc Ty też musisz dożyć. - mruknął czytając.
- Będziesz, prawda? - spojrzałam na niego niepewnie. Saula zaczęłam traktować jak członka rodziny i zależało mi na tym, aby mieć z nim dobre relacje. Tym bardziej, że moja więź z Leire była bardzo silna. - Załatwiłam Ci miejsce obok Alvaro.
- Alvaro? - uniósł zabawnie brew.
- Jego siostra występuje ze mną w przedstawieniu. - wytknęłam mu język. Saul jedynie parsknął śmiechem, na co kopnęłam go w udo. - Ostatecznie możesz ziewnąć ... raz!
- Daj spokój, aż tak się nie skompromituję. - oburzył się. - Mama nauczyła mnie zachowywać się odpowiednio do sytuacji. - dodał rozbawiając mnie. - Chociaż Twoja siostra mogłaby założyć krótką sukienkę na tą okazję. - zerknął na Leire, która wróciła z kuchni.
- Kochanie, krótkie sukienki nie są odpowiednie do teatru. - pogładziła go po głowie, co wykorzystał sadzając ją na swoich kolanach. Obijając przy tym moje nóżki! Posłałam im mordercze spojrzenie, ale kompletnie się tym nie przejęli.
- A takie wiesz ... z rozporkiem z przodu? - pomiział swoim palcem jej udo.
- To ja już wolę, żebyś ziewał! - zawołałam.
- Obiecuję się zachowywać podczas przedstawienia. - oznajmił unosząc uroczyście dłoń, niczym harcerz składający przysięgę. Którym na pewno nigdy nie był!
- Ty też miałaś dzisiaj zły dzień? - spytał, mierząc moją rozwaloną na kanapie sylwetkę uważnym spojrzeniem. W odpowiedzi jedynie uniosłam kciuk ku górze.
- Coś się stało? - spytała zaniepokojona Leire. Saul schylił się do niej, składając na ustach pocałunek, po czym podniósł moje nogi, usiadł na kanapie i położył je na swoich kolanach. Kochany. Nie zwalił mnie bezczelnie na podłogę!
- Umieram, albo mam dopiero taki zamiar. - potarł czoło dłonią.
- Oh, jak ja Cię doskonale rozumiem. - mruknęłam. - Jednak zważ na to, że gdy Ciebie zabraknie, to koło Leire zakręci się jakiś nieciekawy albo nudny typ. - Saul zmarszczył czoło, po czym zerknął na swoją rozbawioną dziewczynę. - I wszystkie jej walory będą należeć do niego.
- Po moim trupie!
- O tym właśnie mówię. - wywróciłam oczami, a Leire zakryła usta dłonią tłumiąc swój chichot. - Dlatego nie wybieraj się na drugi świat, a po za tym przyniosłam Ci zaproszenie na swoje przedstawienie i dobrze by było, gdybyś dożył tego dnia. - dodałam, na co odebrał od mojej siostry kartonik.
- Więc Ty też musisz dożyć. - mruknął czytając.
- Będziesz, prawda? - spojrzałam na niego niepewnie. Saula zaczęłam traktować jak członka rodziny i zależało mi na tym, aby mieć z nim dobre relacje. Tym bardziej, że moja więź z Leire była bardzo silna. - Załatwiłam Ci miejsce obok Alvaro.
- Alvaro? - uniósł zabawnie brew.
- Jego siostra występuje ze mną w przedstawieniu. - wytknęłam mu język. Saul jedynie parsknął śmiechem, na co kopnęłam go w udo. - Ostatecznie możesz ziewnąć ... raz!
- Daj spokój, aż tak się nie skompromituję. - oburzył się. - Mama nauczyła mnie zachowywać się odpowiednio do sytuacji. - dodał rozbawiając mnie. - Chociaż Twoja siostra mogłaby założyć krótką sukienkę na tą okazję. - zerknął na Leire, która wróciła z kuchni.
- Kochanie, krótkie sukienki nie są odpowiednie do teatru. - pogładziła go po głowie, co wykorzystał sadzając ją na swoich kolanach. Obijając przy tym moje nóżki! Posłałam im mordercze spojrzenie, ale kompletnie się tym nie przejęli.
- A takie wiesz ... z rozporkiem z przodu? - pomiział swoim palcem jej udo.
- To ja już wolę, żebyś ziewał! - zawołałam.
- Obiecuję się zachowywać podczas przedstawienia. - oznajmił unosząc uroczyście dłoń, niczym harcerz składający przysięgę. Którym na pewno nigdy nie był!
- A ja obiecuję ubrać długą sukienkę albo eleganckie spodnie. - dodała rozbawiona Leire. Saul zrobił niezadowoloną minę, ale na szczęście nie skomentował jej słów.
- A potem sobie róbcie co chcecie. - mruknęłam, zakładając ręce na piersi. Niguez wyszczerzył się szeroko, a Leire wywróciła oczami. - Ugh, nie to miałam na myśli!
- A potem sobie róbcie co chcecie. - mruknęłam, zakładając ręce na piersi. Niguez wyszczerzył się szeroko, a Leire wywróciła oczami. - Ugh, nie to miałam na myśli!
*
Wielkimi krokami nadszedł dzień premiery. Siedziałam przed ogromnym lustrem, oddając się w ręce charakteryzatorki. Moja rola była raczej epizodyczna, jednak czułam lekkie poddenerwowanie. A Abril? Zerknęłam na jej sylwetkę w odbiciu lustrzanym. Siedziała pod ścianą, kompletnie skupiona na swoich myślach. Dostała jedną z głównych ról, co było dla niej przeogromnym sukcesem oraz powodem zazdrości innych. Wiedziałam jednak, że poradzi sobie doskonale. Usłyszy pierwsze takty muzyki i zapomni o stresie. Odda się całkowicie swojemu tańcu.
Dzisiaj moja "reprezentacja" była szersza niż zazwyczaj. Oczywiście cały czas powtarzałam, że moja rola jest mało znacząca, jednak uparli się, aby tu dzisiaj być. Także oprócz mojego rodzeństwa, na sali pojawił się Marcelo z Clarice, Nacho z Marią ... i Ci, którzy zszokowali mnie najbardziej czyli Asensio oraz Ceballos ze swoją piękną dziewczyną. Modliłam się w duchu, aby Marco i Dani nie odwalili czegoś głupiego. Cała moja nadzieja w Marii!
- Dziewczęta! - klasnęła nasza choreograf. - Przygotujcie się! Za dziesięć minut wchodzimy na scenę!
Dzisiaj moja "reprezentacja" była szersza niż zazwyczaj. Oczywiście cały czas powtarzałam, że moja rola jest mało znacząca, jednak uparli się, aby tu dzisiaj być. Także oprócz mojego rodzeństwa, na sali pojawił się Marcelo z Clarice, Nacho z Marią ... i Ci, którzy zszokowali mnie najbardziej czyli Asensio oraz Ceballos ze swoją piękną dziewczyną. Modliłam się w duchu, aby Marco i Dani nie odwalili czegoś głupiego. Cała moja nadzieja w Marii!
- Dziewczęta! - klasnęła nasza choreograf. - Przygotujcie się! Za dziesięć minut wchodzimy na scenę!
Wstałam ze swojego miejsca, posyłając Abril uśmiech pełen otuchy. Niepewnie odwzajemniła gest idąc za grupą dziewczyn, które miały rozpocząć przedstawienie.
Stojąc za kulisami przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech. Jak zawsze w moich myślach przywołałam twarz Alvaro, która od kilku miesięcy wpływała na mnie dziwnie uspokajająco. Prędzej spaliłabym się ze wstydu, niż bym mu to powiedziała!
Gdy nadeszła moja kolej, wzięłam ostatni głęboki wdech i wkroczyłam na scenę. Całkowicie oddałam się temu, co potrafiłam najlepiej. Zapominając o jakichkolwiek nerwach, które mogłyby doprowadzić do pomylenia przeze mnie kroków.
W balecie uwielbiałam to, że mimo nie używania słów, grą swego ciała i gestów mogłam doskonale oddać atmosferę oraz treść aktualnych zdarzeń. To piękne, że za pomocą tańca, można było opowiedzieć znacznie więcej, niż nie jeden aktor wygłaszający wcześniej wyuczony monolog.
Tu nie potrzebne były efekty specjalne czy wymyślne kostiumy. Wystarczyła skąpo udekorowana scena oraz sam taniec, który w połączeniu z nastrojową muzyką, potrafił nadać temu wszystkiemu coś magicznego.
I właśnie to mnie urzekło, gdy mając pięć lat, po raz pierwszy zobaczyłam przedstawienie baletowe w telewizji. Jak zaczarowana wpatrywałam się w tancerzy, którzy sprawiali wrażenie, jakby bezustannie latali, nie dotykając stopami ziemi. Ta lekkość i precyzja ich ruchów były wprost niesamowite. Zamarzyłam wówczas, aby kiedyś być jedną z nich. Nie zdając sobie sprawy, że potrzeba do tego tak wiele trudu i przelanej krwi.
Ale udało mi się. Dzisiaj mogłam robić to, co kochałam najbardziej. Mimo, że nadal zostało mi wiele do nauczenia. Nie chciałam być najbardziej rozpoznawalną na świecie baleriną. Chciałam tańczyć, bo samo to, sprawiało mi najwięcej radości. Bez względu na to, czy moja rola była epizodyczna, czy byłam gwiazdą przedstawienia. Najważniejsze, że mogłam założyć na stopy Pointy, a na głowie mieć tego przeraźliwie ciasnego koka.
Opanowałam do perfekcji tak trudną sztukę jaką jest balet i potrafiłam dodatkowo wykorzystać swoje umiejętności do pokazania uczuć i emocji bohaterów. I może właśnie to dostrzegła we mnie Clarice, gdy zaproponowała wystąpienie w przedstawieniu teatralnym, nie mającym nic wspólnego z tańcem. Kto wie, może kiedyś będę chciała spróbować czegoś nowego.
Ukłoniłam się publiczności, po czym z uśmiechem uciekłam za kulisy, niezwykle zadowolona ze swojego występu. I pomyśleć, że udało mi się to po trzech tygodniach prób!
- Nati! - usłyszałam głos Abril, a po chwili szczęśliwa dziewczyna rzuciła się na moją szyję. Zaśmiałam się serdecznie, przytulając ją do siebie mocno. - Udało mi się! Nie wywróciłam się! I nie popełniłam żadnego błędu! Bo nie popełniłam, prawda?
- Oczywiście, że nie. - uśmiechnęłam się do niej. - Byłaś wspaniała, co zresztą wcale nie jest żadnym zaskoczeniem. - dodałam wywołując na jej policzkach urocze rumieńce.
- I to w moje urodziny!
- Dziś są Twoje urodziny? - uchyliłam zaskoczona usta. Dziewczyna niepewnie kiwnęła głową. - Oh, to Wszystkiego Najlepszego! - znów ją objęłam. - Tak mi głupio, że nie mam dla Ciebie prezentu, ale to jeszcze możemy zmienić.
- Zrobiłaś dla mnie za dużo, abyś dawała mi prezenty. - zaśmiała się. - Zresztą, sama Twoja przyjaźń jest dla mnie czymś lepszym niż prezent. - wyznała.
- Bo się wzruszę! - zaśmiałam się. - Mam jedynie nadzieję, że dzisiejszego wieczoru nie spędzisz z lodami na kanapie. - spojrzałam na nią uważnie. Zdradziecki Odriozola nic mi nie powiedział o jej urodzinach!
- Moi rodzice i bracia przyjechali specjalnie na tą okazję oraz przedstawienie. - wyznała. - Tata zabiera nas do restauracji.
- To cudownie.
- A może miałabyś ochotę do nas dołączyć? - spojrzała na mnie niepewnie. Poczułam jak ogarnia mnie lekka panika. - Mówiłam o Tobie moim rodzicom i bardzo chcieliby Cię poznać. Po za tym, Alvaro na pewno by się ucieszył.
- Oh, może innym razem. - uśmiechnęłam się niepewnie. - Powinniście dzisiejszy wieczór spędzić w gronie rodzinnym. Ja muszę się zająć swoją gromadą, która na pewno będzie na mnie czekała. - dodałam, na co Abril pokiwała ze zrozumieniem głową. - A teraz chodź. - objęłam ją ramieniem. - Musimy się szybko przebrać, aby na nas nie czekali.
Uśmiechnięte wyszłyśmy pół godziny później. Tak jak oczekiwałam, moi znajomi stali w swoim gronie pod oknem, zaciekle o czymś rozmawiając. Nie było wśród nich Alvaro, co było zrozumiałe, jednak poczułam lekkie rozczarowanie.
- Jest nasza gwiazda! - zawył Asensio.
- Najjaśniejsza ze wszystkich! - zawtórował Ceballos.
- Ugh, nie kompromitujcie się bardziej! - rzuciła zirytowana Maria, po czym mnie objęła. - Było wspaniale! Ale następnym razem przychodzę bez nich.
- Cieszę się, że Ci się podobało. - posłałam jej uśmiech. Podziękowałam każdemu z nich z osobna, po czym zaskoczona spojrzałam w stronę Raquel i nieznajomego mężczyzny przy jej boku, który rozmawiał z Saulem. Podeszłam bliżej zdezorientowana.
- Jest nasza księżniczka. - rzuciła moja najstarsza siostra, na co uniosłam zaskoczona brew ku górze. Stanęłam jak wryta, sądząc przez chwilę, że to nie o mnie mówi. - Nasza uzdolniona Nati, oczko w głowie całej rodziny.
- Dobrze się czujesz? - mruknęłam pod nosem, gdy podeszła do mnie i chwyciła za łokieć.
- Błagam Cię, nie kompromituj mnie. - syknęła, udając że poprawia mi włosy. - Zostaw to dla Emilio, który na pewno palnie jakąś głupotę. - pociągnęła mnie za sobą. Stanęłam obok rozbawionej Leire, posyłając nieznajomemu miły uśmiech, który odwzajemnił. Wyglądał niczym agent CIA z telewizji!
- Miło mi Cię nareszcie poznać Nati. - wyciągnął ku mnie dłoń, którą uścisnęłam. - Jestem Fernando. Raquel bardzo dużo mi o Tobie mówiła. - w tym momencie spojrzałam zaskoczona na siostrę, która posłała mi morderczy wzrok. - Mam jedynie nadzieję, że moja obecność na Twoim przedstawieniu nie była problemem.
- Skądże! - zaśmiałam się. - Po prostu jestem zaskoczona. Od bardzo dawna powtarzałam Raquel, że chciałabym Cię poznać. Ona wprost nie może przestać o Tobie mówić! - za plecami usłyszałam parsknięcie Saula.
- Potwierdzam. - dodała Leire. Raquel wyglądała niczym ryba bez wody! - Nasza mama nie raz ją prosiła, aby w końcu zaprosiła Cię na obiad. Ale Raquel jest skryta, mimo że pokazuje swoją silną stronę. - aż kiwnęłam głową, niczym żołnierzyk.
- Jej wrażliwość jest wręcz nieprawdopodobna. - rzucił rozbawiony Saul. Spuściłam głowę, aby ukryć szelmowski uśmieszek, który wkradł się na moje usta.
- Masz cudowne siostry. - Fernando objął Raquel ramieniem i z czułością ucałował jej skroń. Wymieniłyśmy z Leire zdezorientowane spojrzenia. Tylko znajomy?
- Oh, musisz koniecznie poznać Emilio! - klasnęłam w dłonie.
- Ale nie dzisiaj! - Raquel wręcz pisnęła z paniką. - Jedno przedstawienie na dzisiaj jest wystarczające. - wycedziła przez zęby. Ta aluzja była wręcz porażająca.
Fernando zaproponował nam wspólne wyjście do restauracji. I wcale nie przeszkadzał mu fakt, że było nas o wiele więcej. Po krótkiej dyskusji, ustaliliśmy szczegóły, po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia z teatru.
Nagle Leire chwyciła za mój nadgarstek i zatrzymała. Spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Ktoś na Ciebie czeka. - szepnęła z tajemniczym uśmiechem, po czym kiwnęła w drugą stronę przestronnego holu. Zaskoczona dostrzegłam sylwetkę Alvaro, który stał z dłońmi w kieszeniach i rozglądał się niepewnie wokół. - Poczekamy na Ciebie w samochodzie. - dodała. Kiwnęłam jedynie na znak zgody, po czym ruszyłam pewnie w jego stronę. Przy okazji zerkając na boki w poszukiwaniu Abril.
- Zgubiłeś się? - stanęłam za nim. - Czy może czekasz na kogoś?
- Już znalazłem. - odwrócił się do mnie z uśmiechem. - Chciałem Ci pogratulować. Widziałem, że rozmawiasz z siostrami i nie chciałem przeszkadzać.
- Myślałam, że jesteś z rodziną.
- Powiedziałem, że chwilę się spóźnię. - wzruszył ramionami. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem, które w tym momencie jakby były zbędne. Po chwili jednak zaśmialiśmy się ze swojego zachowania, po czym Alvaro mnie objął w przyjaznym geście.
- Natalia Butragueño? - usłyszałam za sobą. Odsunęłam się od Odriozoli i zerknęłam na kuriera z bukietem róż w rękach. Doskonale wiedziałam, co to oznaczało. Dziwne podekscytowanie ogarnęło moje ciało. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam coś dla pani. - podał mi speszony kremowe róże, po czym odszedł szybkim krokiem.
Alvaro stanął obok mnie, patrząc zdezorientowany na bukiet. Wydawał się być kompletnie zszokowany, mimo że kiedyś mu wspomniałam o wielbicielu.
- Od kogo to? - wydukał.
- Podpisuje się jako ofiara, ale nie mam pojęcia kim jest. - wzruszyłam ramionami i chwyciłam do ręki karteczkę. - Zawsze zostawia tajemnicze wiadomości.
- Wiadomości? - zmarszczył czoło. - Mówiłaś o jednym bukiecie!
- Nigdy nie mówiłam, że był to jeden bukiet. - zmierzyłam go zdziwionym spojrzeniem. - Alvaro, co się dzieje? Dlaczego tak Cię to zdenerwowało?
- Zawsze podpisuje się jako ofiara? - puścił moje pytanie mimo uszu. Wyglądał jakby miał ochotę wyrwać karteczkę, którą trzymałam w dłoni. Niepewnie ją otworzyłam.
"Cudownie znów móc oglądać jak kradniesz swoją urodą i umiejętnościami całe show. Twoja ofiara"
Przeczytałam na głos. Odriozola przeczesał nerwowo włosy, rozglądając się wokół w poszukiwaniu niewidzialnego zagrożenia.
- Przerażasz mnie. - mruknęłam.
- A te wiadomości Cię nie przerażają? - wskazał zdenerwowany na karteczkę w moich dłoniach. - To może być każdy! Kto wie o tych bukietach? - odpowiedziałam, że kilka osób, jednak on drążył dalej. - A o tym, co jest napisane?
- Leire, Maite ... i teraz Ty. - szepnęłam.
- Jak często je dostajesz?
- Alvaro, zachowujesz się jak policjant albo zazdrośnik! - zirytowałam się jego irracjonalnym zachowaniem. Rozumiałam, że mógł być zaniepokojony, ja również wolałabym znać tożsamość nadawcy, jednak swoim zachowaniem zaczynał wzbudzać we mnie strach. Zaczynałam się obawiać, czy za tymi bukietami nie stoi jakiś psychol. - Do Twojej wiadomości, pierwszy bukiet dostałam po przedstawieniu w kwietniu, później po pierwszym powrocie do Madrytu z Rosji i teraz! A teraz Cię przepraszam, ale Leire i Saul na mnie czekają. - ruszyłam w stronę wyjścia.
- Nati! - chwycił mnie za łokieć. Stanęłam z westchnięciem. - Przepraszam. Nie chciałem Cię zdenerwować, ale to wydaje mi się bardzo dziwne. Po prostu się martwię. Bo ... jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - mruknął spuszczając wzrok.
- Tak, jesteśmy przyjaciółmi. - przytaknęłam z lekkim wahaniem. - I nie potrafię się na Ciebie gniewać. - wywróciłam oczami, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. - Po za tym, nie mam ku temu powodów. Ale na prawdę oni na mnie czekają, a Ty powinieneś uciekać do rodziny. Gdyby nie to, porwałabym Cię ze sobą. - zaśmiałam się.
*
Wtulona w swoją ukochaną poduszkę, spałam w ramionach niezawodnego Morfeusza. Jeśli dobrze pamiętam, śniła mi się jakaś łąka ... a może to była murawa na Bernabeu? W każdym bądź razie leżałam na zielonej trawie, spoglądając na błękitne niebo. Było tako cudownie cicho i spokojnie ... dopóki nie usłyszałam marudzenia Raquel, która z impetem wylądowała na moim łóżku!
- Powinnam być na was śmiertelnie obrażona! - mruczała pod nosem najstarsza z nas, próbując bezczelnie wpakować się pod moją kołdrę. - Nagadałyście mu takich głupot, że teraz wyobrazi sobie nie wiadomo co!
- Pierdolisz. - odpyskowałam sennie.
- Język smarkulo!
- Przypominam Ci, że właśnie chcesz odebrać tej smarkuli cieplutką kołderkę! - odebrałam swoją własność, okręcając się nią niczym Eskimos. Raquel jedynie zazgrzytała wściekle zębami. - Obudziłyście mnie z cudownego snu! I ja mam zamiar do niego wrócić!
- Śnił Ci się Odriozola? - rozbawiona Leire uniosła brew ku górze, na co rzuciłam w nią małą poduszką w barwach Realu Madryt.
- Kim jest Odriozola? - zapytała zdezorientowana Raquel. - Zaraz, zaraz ... ja znam to nazwisko! - zerwała się z łóżka, intensywnie nad tym myśląc. Ziewnęłam potężnie, układając moją poduszkę do ponownego snu. - Alvaro Odriozola! Ten nowy piłkarz!
- Wow. - pokiwałam głową z podziwem. - Możecie mi z łaski swojej powiedzieć, dlaczego przerwałyście mój sen o ... - zerknęłam na budzik, po czym uchyliłam oburzona usta. - ... siódmej rano?! - wrzasnęłam.
- Spytaj Leire! - wskazała na naszą rozbawioną siostrę.
- Siadaj Raquel, muszę wam coś pokazać. - poprosiła. Spojrzałyśmy na nią uważnie, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Leire zagryzła dolną wargę, po czym niepewnie uniosła dłoń, ukazując światu, a raczej naszym rozszerzonym w szoku oczom, piękny pierścionek zaręczynowy. - Saul, poprosił mnie wczoraj o rękę.
- A Ty się zgodziłaś?
- Raquel! - wywróciłam zażenowana oczami, na co Leire jedynie się zaśmiała. Po chwili jednak dotarł do mnie sens całej sytuacji, a może po prostu nareszcie się rozbudziłam. - O Boże, wychodzisz za mąż! - pisnęłam, zakrywając usta dłonią.
- I kto tu jest blondynką? - zironizowała najstarsza z nas. - Żadnych różowych sukien dla druhen, rozumiesz Leire? Żadnego różu! - pogroziła jej. - Nie chcę wyglądać jak słodka idiotka!
- A bez tego różu to ... - zaczęłam rozbawiona, jednak uderzyła mnie bezczelna poduszką. - Powiem tatusiowi!
- O czym? - w drzwiach stanął Emilio Butragueño w szlafroku, zapewne zwabiony naszymi porannymi krzykami. Leire zerwała się z łóżka i podbiegła do niego, mocno się przytulając. Zaśmiał się zaskoczony i ucałował jej głowę. - Mam rozumieć, że nareszcie przed Tobą klęknął?
- Wiedziałeś? - Raquel założyła ręce na piersi.
- Poprosił mnie o jej rękę. - wzruszył ramionami. Leire z dumą pokazała mu pierścionek, który obejrzał z uśmiechem. - Wasi potencjalni mężowie mają zrobić to samo, zrozumiano?
- Jesteś najlepszy, wiesz o tym? - uśmiechnęła się Leire, którą objął z czułością. Zerwałyśmy się z Raquel z mojego łóżka, podbiegając do nich i również się przytulając. Tata zaśmiał się głośno, próbując objąć nas wszystkie, co dawniej było proste, lecz teraz niekoniecznie.
- Pamiętajcie, że nie oddam was byle komu. Mają was kochać bezgranicznie, opiekować się wami i szanować. Inaczej ta maczeta, którą przywiozłem z podróży poślubnej, nareszcie doczeka się użycia. Chyba już wtedy było wiadomo, że będę miał trzy piękne córki.
***
Życzę wam miłego i udanego tygodnia :)
Stojąc za kulisami przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech. Jak zawsze w moich myślach przywołałam twarz Alvaro, która od kilku miesięcy wpływała na mnie dziwnie uspokajająco. Prędzej spaliłabym się ze wstydu, niż bym mu to powiedziała!
Gdy nadeszła moja kolej, wzięłam ostatni głęboki wdech i wkroczyłam na scenę. Całkowicie oddałam się temu, co potrafiłam najlepiej. Zapominając o jakichkolwiek nerwach, które mogłyby doprowadzić do pomylenia przeze mnie kroków.
W balecie uwielbiałam to, że mimo nie używania słów, grą swego ciała i gestów mogłam doskonale oddać atmosferę oraz treść aktualnych zdarzeń. To piękne, że za pomocą tańca, można było opowiedzieć znacznie więcej, niż nie jeden aktor wygłaszający wcześniej wyuczony monolog.
Tu nie potrzebne były efekty specjalne czy wymyślne kostiumy. Wystarczyła skąpo udekorowana scena oraz sam taniec, który w połączeniu z nastrojową muzyką, potrafił nadać temu wszystkiemu coś magicznego.
I właśnie to mnie urzekło, gdy mając pięć lat, po raz pierwszy zobaczyłam przedstawienie baletowe w telewizji. Jak zaczarowana wpatrywałam się w tancerzy, którzy sprawiali wrażenie, jakby bezustannie latali, nie dotykając stopami ziemi. Ta lekkość i precyzja ich ruchów były wprost niesamowite. Zamarzyłam wówczas, aby kiedyś być jedną z nich. Nie zdając sobie sprawy, że potrzeba do tego tak wiele trudu i przelanej krwi.
Ale udało mi się. Dzisiaj mogłam robić to, co kochałam najbardziej. Mimo, że nadal zostało mi wiele do nauczenia. Nie chciałam być najbardziej rozpoznawalną na świecie baleriną. Chciałam tańczyć, bo samo to, sprawiało mi najwięcej radości. Bez względu na to, czy moja rola była epizodyczna, czy byłam gwiazdą przedstawienia. Najważniejsze, że mogłam założyć na stopy Pointy, a na głowie mieć tego przeraźliwie ciasnego koka.
Opanowałam do perfekcji tak trudną sztukę jaką jest balet i potrafiłam dodatkowo wykorzystać swoje umiejętności do pokazania uczuć i emocji bohaterów. I może właśnie to dostrzegła we mnie Clarice, gdy zaproponowała wystąpienie w przedstawieniu teatralnym, nie mającym nic wspólnego z tańcem. Kto wie, może kiedyś będę chciała spróbować czegoś nowego.
Ukłoniłam się publiczności, po czym z uśmiechem uciekłam za kulisy, niezwykle zadowolona ze swojego występu. I pomyśleć, że udało mi się to po trzech tygodniach prób!
- Nati! - usłyszałam głos Abril, a po chwili szczęśliwa dziewczyna rzuciła się na moją szyję. Zaśmiałam się serdecznie, przytulając ją do siebie mocno. - Udało mi się! Nie wywróciłam się! I nie popełniłam żadnego błędu! Bo nie popełniłam, prawda?
- Oczywiście, że nie. - uśmiechnęłam się do niej. - Byłaś wspaniała, co zresztą wcale nie jest żadnym zaskoczeniem. - dodałam wywołując na jej policzkach urocze rumieńce.
- I to w moje urodziny!
- Dziś są Twoje urodziny? - uchyliłam zaskoczona usta. Dziewczyna niepewnie kiwnęła głową. - Oh, to Wszystkiego Najlepszego! - znów ją objęłam. - Tak mi głupio, że nie mam dla Ciebie prezentu, ale to jeszcze możemy zmienić.
- Zrobiłaś dla mnie za dużo, abyś dawała mi prezenty. - zaśmiała się. - Zresztą, sama Twoja przyjaźń jest dla mnie czymś lepszym niż prezent. - wyznała.
- Bo się wzruszę! - zaśmiałam się. - Mam jedynie nadzieję, że dzisiejszego wieczoru nie spędzisz z lodami na kanapie. - spojrzałam na nią uważnie. Zdradziecki Odriozola nic mi nie powiedział o jej urodzinach!
- Moi rodzice i bracia przyjechali specjalnie na tą okazję oraz przedstawienie. - wyznała. - Tata zabiera nas do restauracji.
- To cudownie.
- A może miałabyś ochotę do nas dołączyć? - spojrzała na mnie niepewnie. Poczułam jak ogarnia mnie lekka panika. - Mówiłam o Tobie moim rodzicom i bardzo chcieliby Cię poznać. Po za tym, Alvaro na pewno by się ucieszył.
- Oh, może innym razem. - uśmiechnęłam się niepewnie. - Powinniście dzisiejszy wieczór spędzić w gronie rodzinnym. Ja muszę się zająć swoją gromadą, która na pewno będzie na mnie czekała. - dodałam, na co Abril pokiwała ze zrozumieniem głową. - A teraz chodź. - objęłam ją ramieniem. - Musimy się szybko przebrać, aby na nas nie czekali.
Uśmiechnięte wyszłyśmy pół godziny później. Tak jak oczekiwałam, moi znajomi stali w swoim gronie pod oknem, zaciekle o czymś rozmawiając. Nie było wśród nich Alvaro, co było zrozumiałe, jednak poczułam lekkie rozczarowanie.
- Jest nasza gwiazda! - zawył Asensio.
- Najjaśniejsza ze wszystkich! - zawtórował Ceballos.
- Ugh, nie kompromitujcie się bardziej! - rzuciła zirytowana Maria, po czym mnie objęła. - Było wspaniale! Ale następnym razem przychodzę bez nich.
- Cieszę się, że Ci się podobało. - posłałam jej uśmiech. Podziękowałam każdemu z nich z osobna, po czym zaskoczona spojrzałam w stronę Raquel i nieznajomego mężczyzny przy jej boku, który rozmawiał z Saulem. Podeszłam bliżej zdezorientowana.
- Jest nasza księżniczka. - rzuciła moja najstarsza siostra, na co uniosłam zaskoczona brew ku górze. Stanęłam jak wryta, sądząc przez chwilę, że to nie o mnie mówi. - Nasza uzdolniona Nati, oczko w głowie całej rodziny.
- Dobrze się czujesz? - mruknęłam pod nosem, gdy podeszła do mnie i chwyciła za łokieć.
- Błagam Cię, nie kompromituj mnie. - syknęła, udając że poprawia mi włosy. - Zostaw to dla Emilio, który na pewno palnie jakąś głupotę. - pociągnęła mnie za sobą. Stanęłam obok rozbawionej Leire, posyłając nieznajomemu miły uśmiech, który odwzajemnił. Wyglądał niczym agent CIA z telewizji!
- Miło mi Cię nareszcie poznać Nati. - wyciągnął ku mnie dłoń, którą uścisnęłam. - Jestem Fernando. Raquel bardzo dużo mi o Tobie mówiła. - w tym momencie spojrzałam zaskoczona na siostrę, która posłała mi morderczy wzrok. - Mam jedynie nadzieję, że moja obecność na Twoim przedstawieniu nie była problemem.
- Skądże! - zaśmiałam się. - Po prostu jestem zaskoczona. Od bardzo dawna powtarzałam Raquel, że chciałabym Cię poznać. Ona wprost nie może przestać o Tobie mówić! - za plecami usłyszałam parsknięcie Saula.
- Potwierdzam. - dodała Leire. Raquel wyglądała niczym ryba bez wody! - Nasza mama nie raz ją prosiła, aby w końcu zaprosiła Cię na obiad. Ale Raquel jest skryta, mimo że pokazuje swoją silną stronę. - aż kiwnęłam głową, niczym żołnierzyk.
- Jej wrażliwość jest wręcz nieprawdopodobna. - rzucił rozbawiony Saul. Spuściłam głowę, aby ukryć szelmowski uśmieszek, który wkradł się na moje usta.
- Masz cudowne siostry. - Fernando objął Raquel ramieniem i z czułością ucałował jej skroń. Wymieniłyśmy z Leire zdezorientowane spojrzenia. Tylko znajomy?
- Oh, musisz koniecznie poznać Emilio! - klasnęłam w dłonie.
- Ale nie dzisiaj! - Raquel wręcz pisnęła z paniką. - Jedno przedstawienie na dzisiaj jest wystarczające. - wycedziła przez zęby. Ta aluzja była wręcz porażająca.
Fernando zaproponował nam wspólne wyjście do restauracji. I wcale nie przeszkadzał mu fakt, że było nas o wiele więcej. Po krótkiej dyskusji, ustaliliśmy szczegóły, po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia z teatru.
Nagle Leire chwyciła za mój nadgarstek i zatrzymała. Spojrzałam na nią zdezorientowana.
- Ktoś na Ciebie czeka. - szepnęła z tajemniczym uśmiechem, po czym kiwnęła w drugą stronę przestronnego holu. Zaskoczona dostrzegłam sylwetkę Alvaro, który stał z dłońmi w kieszeniach i rozglądał się niepewnie wokół. - Poczekamy na Ciebie w samochodzie. - dodała. Kiwnęłam jedynie na znak zgody, po czym ruszyłam pewnie w jego stronę. Przy okazji zerkając na boki w poszukiwaniu Abril.
- Zgubiłeś się? - stanęłam za nim. - Czy może czekasz na kogoś?
- Już znalazłem. - odwrócił się do mnie z uśmiechem. - Chciałem Ci pogratulować. Widziałem, że rozmawiasz z siostrami i nie chciałem przeszkadzać.
- Myślałam, że jesteś z rodziną.
- Powiedziałem, że chwilę się spóźnię. - wzruszył ramionami. Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniami. Żadne z nas nie odezwało się ani słowem, które w tym momencie jakby były zbędne. Po chwili jednak zaśmialiśmy się ze swojego zachowania, po czym Alvaro mnie objął w przyjaznym geście.
- Natalia Butragueño? - usłyszałam za sobą. Odsunęłam się od Odriozoli i zerknęłam na kuriera z bukietem róż w rękach. Doskonale wiedziałam, co to oznaczało. Dziwne podekscytowanie ogarnęło moje ciało. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam coś dla pani. - podał mi speszony kremowe róże, po czym odszedł szybkim krokiem.
Alvaro stanął obok mnie, patrząc zdezorientowany na bukiet. Wydawał się być kompletnie zszokowany, mimo że kiedyś mu wspomniałam o wielbicielu.
- Od kogo to? - wydukał.
- Podpisuje się jako ofiara, ale nie mam pojęcia kim jest. - wzruszyłam ramionami i chwyciłam do ręki karteczkę. - Zawsze zostawia tajemnicze wiadomości.
- Wiadomości? - zmarszczył czoło. - Mówiłaś o jednym bukiecie!
- Nigdy nie mówiłam, że był to jeden bukiet. - zmierzyłam go zdziwionym spojrzeniem. - Alvaro, co się dzieje? Dlaczego tak Cię to zdenerwowało?
- Zawsze podpisuje się jako ofiara? - puścił moje pytanie mimo uszu. Wyglądał jakby miał ochotę wyrwać karteczkę, którą trzymałam w dłoni. Niepewnie ją otworzyłam.
"Cudownie znów móc oglądać jak kradniesz swoją urodą i umiejętnościami całe show. Twoja ofiara"
Przeczytałam na głos. Odriozola przeczesał nerwowo włosy, rozglądając się wokół w poszukiwaniu niewidzialnego zagrożenia.
- Przerażasz mnie. - mruknęłam.
- A te wiadomości Cię nie przerażają? - wskazał zdenerwowany na karteczkę w moich dłoniach. - To może być każdy! Kto wie o tych bukietach? - odpowiedziałam, że kilka osób, jednak on drążył dalej. - A o tym, co jest napisane?
- Leire, Maite ... i teraz Ty. - szepnęłam.
- Jak często je dostajesz?
- Alvaro, zachowujesz się jak policjant albo zazdrośnik! - zirytowałam się jego irracjonalnym zachowaniem. Rozumiałam, że mógł być zaniepokojony, ja również wolałabym znać tożsamość nadawcy, jednak swoim zachowaniem zaczynał wzbudzać we mnie strach. Zaczynałam się obawiać, czy za tymi bukietami nie stoi jakiś psychol. - Do Twojej wiadomości, pierwszy bukiet dostałam po przedstawieniu w kwietniu, później po pierwszym powrocie do Madrytu z Rosji i teraz! A teraz Cię przepraszam, ale Leire i Saul na mnie czekają. - ruszyłam w stronę wyjścia.
- Nati! - chwycił mnie za łokieć. Stanęłam z westchnięciem. - Przepraszam. Nie chciałem Cię zdenerwować, ale to wydaje mi się bardzo dziwne. Po prostu się martwię. Bo ... jesteśmy przyjaciółmi, prawda? - mruknął spuszczając wzrok.
- Tak, jesteśmy przyjaciółmi. - przytaknęłam z lekkim wahaniem. - I nie potrafię się na Ciebie gniewać. - wywróciłam oczami, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. - Po za tym, nie mam ku temu powodów. Ale na prawdę oni na mnie czekają, a Ty powinieneś uciekać do rodziny. Gdyby nie to, porwałabym Cię ze sobą. - zaśmiałam się.
*
Wtulona w swoją ukochaną poduszkę, spałam w ramionach niezawodnego Morfeusza. Jeśli dobrze pamiętam, śniła mi się jakaś łąka ... a może to była murawa na Bernabeu? W każdym bądź razie leżałam na zielonej trawie, spoglądając na błękitne niebo. Było tako cudownie cicho i spokojnie ... dopóki nie usłyszałam marudzenia Raquel, która z impetem wylądowała na moim łóżku!
- Powinnam być na was śmiertelnie obrażona! - mruczała pod nosem najstarsza z nas, próbując bezczelnie wpakować się pod moją kołdrę. - Nagadałyście mu takich głupot, że teraz wyobrazi sobie nie wiadomo co!
- Pierdolisz. - odpyskowałam sennie.
- Język smarkulo!
- Przypominam Ci, że właśnie chcesz odebrać tej smarkuli cieplutką kołderkę! - odebrałam swoją własność, okręcając się nią niczym Eskimos. Raquel jedynie zazgrzytała wściekle zębami. - Obudziłyście mnie z cudownego snu! I ja mam zamiar do niego wrócić!
- Śnił Ci się Odriozola? - rozbawiona Leire uniosła brew ku górze, na co rzuciłam w nią małą poduszką w barwach Realu Madryt.
- Kim jest Odriozola? - zapytała zdezorientowana Raquel. - Zaraz, zaraz ... ja znam to nazwisko! - zerwała się z łóżka, intensywnie nad tym myśląc. Ziewnęłam potężnie, układając moją poduszkę do ponownego snu. - Alvaro Odriozola! Ten nowy piłkarz!
- Wow. - pokiwałam głową z podziwem. - Możecie mi z łaski swojej powiedzieć, dlaczego przerwałyście mój sen o ... - zerknęłam na budzik, po czym uchyliłam oburzona usta. - ... siódmej rano?! - wrzasnęłam.
- Spytaj Leire! - wskazała na naszą rozbawioną siostrę.
- Siadaj Raquel, muszę wam coś pokazać. - poprosiła. Spojrzałyśmy na nią uważnie, oczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Leire zagryzła dolną wargę, po czym niepewnie uniosła dłoń, ukazując światu, a raczej naszym rozszerzonym w szoku oczom, piękny pierścionek zaręczynowy. - Saul, poprosił mnie wczoraj o rękę.
- A Ty się zgodziłaś?
- Raquel! - wywróciłam zażenowana oczami, na co Leire jedynie się zaśmiała. Po chwili jednak dotarł do mnie sens całej sytuacji, a może po prostu nareszcie się rozbudziłam. - O Boże, wychodzisz za mąż! - pisnęłam, zakrywając usta dłonią.
- I kto tu jest blondynką? - zironizowała najstarsza z nas. - Żadnych różowych sukien dla druhen, rozumiesz Leire? Żadnego różu! - pogroziła jej. - Nie chcę wyglądać jak słodka idiotka!
- A bez tego różu to ... - zaczęłam rozbawiona, jednak uderzyła mnie bezczelna poduszką. - Powiem tatusiowi!
- O czym? - w drzwiach stanął Emilio Butragueño w szlafroku, zapewne zwabiony naszymi porannymi krzykami. Leire zerwała się z łóżka i podbiegła do niego, mocno się przytulając. Zaśmiał się zaskoczony i ucałował jej głowę. - Mam rozumieć, że nareszcie przed Tobą klęknął?
- Wiedziałeś? - Raquel założyła ręce na piersi.
- Poprosił mnie o jej rękę. - wzruszył ramionami. Leire z dumą pokazała mu pierścionek, który obejrzał z uśmiechem. - Wasi potencjalni mężowie mają zrobić to samo, zrozumiano?
- Jesteś najlepszy, wiesz o tym? - uśmiechnęła się Leire, którą objął z czułością. Zerwałyśmy się z Raquel z mojego łóżka, podbiegając do nich i również się przytulając. Tata zaśmiał się głośno, próbując objąć nas wszystkie, co dawniej było proste, lecz teraz niekoniecznie.
- Pamiętajcie, że nie oddam was byle komu. Mają was kochać bezgranicznie, opiekować się wami i szanować. Inaczej ta maczeta, którą przywiozłem z podróży poślubnej, nareszcie doczeka się użycia. Chyba już wtedy było wiadomo, że będę miał trzy piękne córki.
***
Życzę wam miłego i udanego tygodnia :)
Och, jaki z Saula będzie przyszły kochany szwagier! :D Naprawdę jestem zachwycona tym fragmentem haha :D Ale rozumiem Nati i to, że już zaczęła go traktować jak członka rodziny... Nie może być inaczej! :) I jeszcze od razu powiedział, że nie będzie ziewać na przedstawieniu, no po prostu drugiego takiego to ze świecą szukać haha :D Ale oczywiście tylko jedno mu w głowie... Znaczy jedna, wiadomo, że Leire haha :D <3
OdpowiedzUsuń"Chociaż w sumie takiemu Emilio nic się nie ostało." - poległam haha :D
Wspaniale opisałaś ten opis przedstawienia, tańca... <3 Wczułam się w te wszystkie emocje, jednocześnie podziwiając Nati i inne dziewczyny... W końcu balet to trudna sztuka do opanowania, a im się udało i teraz mogą spełnić swoje marzenia występując przed publicznością, oddając się w pełni tym, co robią :) Fragment o tym, że twarz Alvaro zawsze uspokaja Nati mega mnie rozczulił :) Ach, gdyby on tylko wiedział! :D Mimo, że tym razem rola Nati nie była główną to przyszła ją wspierać wspaniała ekipa i nawet nie narobili jej wstydu haha :D Za to Abril sama sobie zrobiła wspaniały prezent na urodziny tak świetnym występem. Bardo fajnie czyta się o tym, że obdarzyła taką przyjaźnią Nati :) Jak widać ta przyjaźń wiele jej daje i wcale nie dziwię się Nati, że się wzruszyła słysząc te słowa hihi :)
Abril chciała porwać Nati do restauracji, później Nati powiedziała Alvaro, że ona również by to zrobiła... Co się odwlecze to nie uciecze! :D
Raquel i Fernando hahaha, ta scena mnie rozłożyła na łopatki :D Ona jest taka urocza w tym haha, a Leire i Nati robiące jej "przedstawienie" były mistrzowskie :D Mina Raquel musiała być zabójcza w tamtym momencie haha :D Ale no niech się już tak nie broni przed tym Fernando, już i tak wszystko jasne haha :D <3
Nati i Alvaro <3 Nati otrzymała kolejny bukiet kwiatów, tym razem przy Odriozoli, który był tym faktem przerażony... Ale lekka zazdrość również przez niego przemawiała, już ja swoje wiem :D W sumie też mu się nie dziwię, że z lekka spanikował, przecież martwi się o swoją "przyjaciółkę"... Teraz to mnie tym bardziej ciekawi to, kto jest ofiarą... W sumie teraz Nati też się zaczęła zastanawiać, czy za tym przypadkiem nie stoi jakiś psychol... A ja biedna nic nie wymyślę, więc będę czekać na rozwiązanie tej zagadki :D Tylko, żeby przy okazji zazdrość Alvaro nie wyparowała z uszu ^^ :D
Och, jak Raquel mogła brutalnie przerwać sen Nati o tej godzinie haha? Nie godzi się! :D Hahaha, oj tam, Fernando na pewno nic złego sobie nie pomyślał haha :D Ale... Zawsze można liczyć na własne siostry hihi <3
I oświadczyny Saula <3 "A Ty się zgodziłaś?" - hahaha Raquel mistrzyni :D Zresztą, reakcja Nati, gdy już się całkowicie wybudziła też była mega :D A scena z ich tatą mnie kompletnie rozczuliła <3 To wspaniałe mieć takiego kochającego i wspierającego na każdym kroku tatę, dla którego szczęście swoich dzieci jest najważniejsze <33 Oby tylko nie musiał robić użytku z tej maczety! ^^
<333
Czy Alvaro został właśnie zfrendzonowany? Oby nie! Rozśmieszyło mnie to, że kwiaty od ofiary przyszły w jego towarzystwie. Ja nadal obstawiałam, że to on tylko się dobrze ukrywa, ale po tym rozdziale mam wątpliwości. Jakoś za bardzo się zdenerwował tym wszystkim i to była taka mini, niepozorna scena zazdrości. No chyba, że jest takim dobrym aktorem i gra dwie role hahah
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla Abril <3! ona dla mnie jest taka słodziutka, milutka i zapatrzona w Nati, która jest dla niej wzorem, aha no i jak dobrze pójdzie to może zostanie jej bratową :D
W ogóle jak mnie cieszy fakt, że to opowiadanie jest połączone z tym z Saulem i Leire. Dzięki temu tak fajnie się wszystko przeplata :D Jestem mega szczęśliwa z tego powodu!
Ogólnie to ja lubię Raquel, bo w tym opowiadaniu totalnie kupiła moją osobę. Ona jest taka śmieszna haha. Życzę jej, żeby wyszło jej z Fernando.
Życze dużo weny,
N
Nati miała niezłą widownię podczas przedstawienia... która tym razem zachowała
OdpowiedzUsuńsię, jak należy i obyło się bez żadnych kontrowersji 😄 Ale tylko jej pozazdrościć tylu wspaniałych i oddanych przyjaciół oraz rodziny. Na których zawsze może liczyć.
Spektakl okazał się sukcesem. Dzięki czemu Nati i Abril mogły świętować. Szczególnie, że to druga miała podwójny do tego powód. W końcu były jej urodziny! Przy okazji mogła się spotkać z rodziną, za którą na pewno na codzień bardzo tęskni... A fakt, że chciała zaprosić na tę kolację Natalie tylko podkreśla, że stała się dla niej prawdziwą przyjaciółką i na pewno nie miała by nic przeciwko, aby dziewczyna stała się dla jej brata kimś więcej niż tylko znajomą, czy także przyjaciółką.
Oczywiście Nati na razie, nawet nie chce o tym słyszeć. Ale już widok Alvaro to ją uspokaja...😁
Raquel nareszcie pojawiła się w znajomym gronie z Fernando, a to już spory postęp. 😃 Trzymam za tą parę kciuki, bo z każdym rodziałem zyskują moją coraz większą sympatię. Szczególnie Raquel, która wprowadza wiele humoru i jest strasznie zabawna.
Alvaro nie zważając na nic. Poczekał cierpliwie na Nati, aby jej osobiście pogratulować wspaniałego występu. Uwielbiam wspólne momenty tej dwójki. Przy okazji piłkarz był świadkiem dostania przez Nati kolejnego bukietu od tajemniczej ofiary. Nic dziwnego, że ten fakt go zaniepokoił. W końcu cała ta sprawa jest bardzo tajemnicza i kto wie, kim tak naprawdę jest tajemniczy nadawca kwiatów. Może to faktycznie jakiś prześladowca? Tutaj można się spodziewać wszytskiego. W tym wszystkim była też chyba nutka zazdrości Alvaro. Który być może liczył skrycie na inną odpowiedź dziewczyny niż to, że jest dla niej tylko przyjacielem... Alvaro nie ma łatwo. Tym bardziej, że konkuruje z tajemniczym wielbicielem, o którym nikt nic nie wie.
Ja jednak nadal liczę, że uda mu się zdobyć serce Nati.
Końcowa scena rozdziału była ogromnie urocza. Rodzina Butragueño to idealny przykład na to, jakie relacje powinny łączyć bliskie osoby... Mimo wszystko niech wybrańcy Raquel i Nati mają się w przyszłości na baczności. Jeśli nie chcą się spotkać z użyciem wiekowej już maczety. 😁😂
Czekam na kolejny rodział z niecierpliwością. 😊
Jesteśmy z główną bohaterką bliźniaczkami, bo odkąd zaczął się rok szkolny to moim wolnym czasem jest jedzenie, kąpiel i sen 😨 Do tej pory byłam pewna stuprocentowo, że ofiarą jest Alvaro, ale po tym rozdziale mam wątpliwości, mnóstwo wątpliwości, bo czy aż tak perfekcyjnie udawały to zamartwanie się o Natali? Czuję, że to nie on. Chyba, że jest tak świetnym aktorem jak baletnicą Natali. No i oczywiście Abril, która skrada serducho, ach no czuję, że Nati oprócz wzoru do naśladowania zostanie częścią jej rodzinki, bo przecież trzeba być ślepym, aby nie zauważyć tego rodzącego się uczucia pomiędzy jej bratem, a przyjaciółką. Weny i buziaki 💋
OdpowiedzUsuńNa wstępie chcę przeprosić za poślizg w komentowaniu, ale ostatnie dwa dni miałam istnie hardcorowe + doszło przeziębienie, więc nie miałam ani siły ani weny, by sklecić choć jedno logiczne zdanie.
OdpowiedzUsuńAle teraz już jestem. I zaczną od Saula i Leiry, którzy i może są postaciami drugoplanowymi, ale i tak rozwalają system. Są rozkoszni do kwadratu, szczególnie, gdy się przekomarzają. A gdy do akcji wkroczy jeszcze Nat, to już w ogóle zwijam się ze śmiechu.
No i po raz kolejny rozpływam się nad twoimi opisami. Specjalną fanką baletu nie jestem, ale czytając o występie Nat, dosłownie czułam się tak, jakbym tam była. Oczami wyobraźni widziałam scenę, baletnice, słyszałam muzykę. To było niesamowite.
Bardzo się cieszę, że pierwszy występ był udany. I dla Nati i dla Abril. Starsznie lubię siostrę Alvaro, jest takim wesoły, szczęśliwym promyczkiem. Ale już współczuję jej przyszłemu partnerowi. Będzie musiał sobie poradzić z trzema braćmi ukochanej, a to może być wyjątkowo ciężkie.
I pojawił się Fernando! Raquel jest niereformowalna, dlaczego tak bardzo wzbrania się do przyznania, że to właśnie policjant jest miłością jej życia. Przecież to nic złego.
Oj, czyżby Alvaro był zazdrosny? Zdecydowanie jest zazdrosny. Widać, że ledwo toleruje fakt, że ktoś przysyła Nat kwiaty. I jeszcze podpisuje się w iście romantyczny sposób.
Przyjaciele? Jacy znowu przyjaciele? Przecież nawet głupek widzi, że czują do siebie zdecydowanie więcej. Ciekawe, kiedy zdadzą sobie z tego sprawę.
Przyznam, że wcześniej nie myślałam, że tajemniczy wielbiciel mógłby być groźny. Ale tak po zastanowieniu, to Alvaro może mieć racje. A co jeśli to naprawdę jakiś psychopata? Nigdy nic nie wiadomo.
W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Violin
nadrobiłam wszystko! kocham ich relacje! (nie powiem, ze bardziej od tej Saula i Leire, ale całkiem blisko!) są slodcy, jestem tez ciekawa kto jest tą ofiarą, skoro nie Alvaro... w dodatku bardzo nienaturalnie zareagował na tą wiadomość, może zna tą osobę? Nati przyznała, ze się zakochuje! aż nie mogę się doczekać tego, co wymyśliłaś dalej <3
OdpowiedzUsuń