niedziela, 4 listopada 2018

18. W Madrycie jest środek nocy!

Jestem tchórzem. Jestem cholernym tchórzem, który nienawidzi pożegnań. Zresztą, po co mi one, skoro mam zamiar wrócić? Po co utrudniać sobie to kilkumiesięczne rozstanie niepotrzebnymi łzami? Łzami, którymi i tak zaleje się moja twarz, gdy zostanę sama w tym ogromnym mieście.
Okłamałam wszystkich, mówiąc że mam samolot w samo południe. Prawda była jednak inna. Odlatywał on o 8:00. Nie chciałam niepotrzebnego zamieszania. Dlatego skoro świt, wysunęłam się ostrożnie z ramion Alvaro, po czym opuściłam jego mieszkanie, zostawiając jedynie kartkę z przeprosinami. Gdyby tutaj był, za nic w świecie nie mogłabym się od niego oderwać.
Gdy wyjeżdżałam do Rosji, było mi o wiele łatwiej. Miałam wrażenie, że wraz z pokochaniem Alvaro, zarzuciłam kotwicę, która stawiała opór gdy się od niego oddalałam. Co z tego, że w Nowym Jorku czekała na mnie ogromna szansa i wspaniały apartament, do którego tata podarował mi klucze. To było bez znaczenia, skoro miałam być tam sama jak palec.
Wdech, wydech ... dam sobie radę. Otarłam łzę, która niespodziewanie spłynęła po moim policzku. Oszukiwałam samą siebie. Podświadomie czułam, że chcę jego obecności tutaj. Znowu zachowałam się idiotycznie. Na pewno będzie na mnie wściekły. Nie w ten sposób chciałam się z nim rozstawać.
- Proszę. - nagle przed moimi oczami znalazła się chusteczka. Chwyciłam ją niepewnie, unosząc wzrok na osobnika obok mnie. - Jesteś okropnym uparciuchem, Nati. Powinienem Ci sprać tyłek na kwaśne jabłko.
- Leire Ci powiedziała, prawda? - wydukałam.
- Mam Ci przekazać, że jej uroczyste przysięganie na nic się zdało, ponieważ mała Niguez jest uparta po Tobie i tak mocno ją kopała, że musiała mnie o tym poinformować. 
- Przepraszam. - pociągnęłam nosem.
- Księżniczko. - westchnął, obejmując mnie mocno. Wtuliłam się wdychając jego perfumy. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że podkradłam z jego szafy dwie bluzy przesiąknięte tym zapachem. Robiłam wszystko, aby mieć chociaż iluzję jego obecności. - Minie szybko, obiecuję Ci to. A potem zabiorę Cię na wakacje, we dwoje. Dokądkolwiek będziesz chciała. I nauczę Cię jeździć na Piorunie, który również Cię pokochał i z tego wszystko nie chce odgryźć Ci ręki. - wymruczał głaszcząc mnie po włosach. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak uczucie przygnębienia nie chciało zniknąć.
- I obiecujesz zdobyć jakiś puchar?
- Chociażbym miał go wyrwać dla Ciebie. - pogładził mnie po policzku, po czym pocałował. Odwzajemniłam ten gest, wiedząc że nie zaznam smaku jego ust przed długi czas. - Nati, czekałem na Ciebie prawie rok. Poczekam jeszcze pół, bo wiem, że jest to tego warte.

Siedząc w samolocie i obserwując chmury, wspominałam najpiękniejsze chwile z Alvaro. Kto by pomyślał, że ten niepozorny chłopak narobi takiego zamieszania w moim życiu. Saul niedawno wytknął mi, że przecież wolałam Icardiego. Uśmiechnęłam się pod nosem. Teraz Argentyńczyk wydawał się być aż zbyt napompowany przy Odriozoli. Ba! W ogóle nie dorastał mu do pięt.
Wyciągnęłam z kieszeni kartkę, którą podarował mi Alvaro zanim udałam się w stronę odpowiedniej bramki. Rozłożyłam ją starannie i zaczęłam czytać.


Po prostu "moja" Nati.

Moja Nati ma najpiękniejsze oczy na świecie. Nie mogłem oderwać od nich swojego wzroku, gdy po raz pierwszy na mnie spojrzała. Nawet obecność Supermana w jednym pomieszczeniu mi w tym nie przeszkodziła (mam nadzieję, że Nachito mi to wybaczy). Uwielbiam gdy wywraca nimi, gdy palnę jakąś głupotę, bo w końcu w jej obecności kompletnie tracę rozum. Ale to dzięki nim wiem, kiedy kłamie. To dzięki nim wiem, kiedy jest szczęśliwa i kiedy cierpi. One mówią mi wszystko.
Moja Nati ma najpiękniejszy uśmiech na świecie. Gdyby ktoś mnie zapytał o najcudowniejszy widok na świecie, zrobiłbym wszystko, aby rozweselić moją księżniczkę. Na dowód tego. Bo właśnie dzięki uśmiechowi, który mi posłała podczas mojej prezentacji, stres kompletnie odszedł w niepamięć. Pewniejszy siebie mogłem przedstawić wszystkim moje przemówienie, bez żenującego zająknięcia się. Dzięki niej. Dzięki jej obecności. Dzięki jej uśmiechowi pełnego wsparcia.
Moja Nati jest największym uparciuchem na świecie. Jednak dzięki temu, dąży do swoich celów i łatwo się nie poddaje. Gdy jej zależy, potrafi siedzieć cierpliwie na krawężniku, aby wyprowadzić takiego głąba jak ja z błędu.
Moja Nati jest najlepszą przyjaciółką na świecie. Opiekuje się i wspiera swoich najbliższymi najlepiej jak potrafi, a i obce osoby bierze pod swoje ramiona. Bo po prostu tak trzeba. Więc jak moja siostra ma jej nie traktować jak własnej, a mój brat nie nazywać jej "super dziewczyną"?
Moja Nati jest najlepszą dziewczyną na świecie bo ... wie doskonale co to jest pozycja spalona. No dobra, nie tylko dlatego, ale to tylko udowadnia dlaczego jest idealna. Doskonale zdaję sobie sprawę, że gdybym powiedział "zostań" to by została. Dla mnie. Bo odwzajemnia moje uczucia i nie potrafi beze mnie żyć, bo i ja nie potrafię bez niej. Ale związek dwojga ludzi to kompromis, nie ma w nim miejsca dla egoistów. Jej kariera = moja kariera. Wiem, że i ona zrobiłaby to dla mnie. Dlatego jest najlepsza na świecie.
 I choć Bóg ma dziwne poczucie humoru, podświadomie wiem, że chce mnie umocnić w tym, że moja Nati to ta jedyna. Że to kolejna życiowa lekcja z której wyciągniemy nowe wnioski. Chociaż już teraz wiem, że w moim życiu liczy się tylko Nati. 
Po prostu Nati.

Otarłam łzy, które ciurkiem spływały po moich policzkach, choć co kilka zdań parskałam śmiechem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek los się do mnie uśmiechnie i postawi na mojej drodze kogoś takiego jak Alvaro. Kogoś, kto pokocha mnie taką jaką jestem. Ze wszystkimi wadami. 
Ten list dał mi siłę. Zmotywował mnie do dalszego działania. Bo przecież to nie był koniec świata, inni ludzie przeżywali w swoim życiu większe tragedie, a mimo to, potrafili podnieść się z kolan. Więc i ja przetrwam te kilka miesięcy, wyciskają z nich najwięcej jak się da.

*

Nowy Jork przywitał mnie prószącym śniegiem. Tego również się obawiałam. Mroźnej zimy oraz śnieżyc. W końcu był to dopiero początek stycznia! A ja, typowa Hiszpanka, mogłam zamarznąć przy pierwszym wdechu.
Czekałam cierpliwie, aż na taśmie pojawi się moja walizka. Wokół ludzie witali się z szerokimi uśmiechami, bądź żegnali ze łzami w oczach. Byłam zmęczona podróżą oraz wypłakiwaniem ostatnich łez. Osamotniona, stęskniona. Jedyne o czym marzyłam, to wygodne i ciepłe łóżko.
- Chcesz mi powiedzieć, że w tej cienkiej kurtce masz zamiar wyjść na zewnątrz? Smarkulo, zdajesz sobie sprawę z tego, że na zewnątrz jest mróz? - zszokowana odwróciłam się na dźwięk tego głosu. - No ładnie! I to bez czapki i szalika! Zakładaj to natychmiast! Która to Twoja walizka? - w moich rękach pojawiła się puchowa kurtka, szalik, rękawiczki oraz czapka. Szczerze mówiąc, żadna z tych rzeczy nie pasowała do siebie kolorystycznie.
- Emilio, nie powinieneś być na Ibizie? - spytałam niepewnie, zakładając to wszystko na siebie. Brat z miną Championa postawił przede mną mój bagaż. - Nikt mi nie powiedział, że jesteś w Stanach.
- Ibiza mi się znudziła, więc tu wróciłem. - wzruszył ramionami. - I zamieniłem Miami na Nowy Jork. Serio sądzisz, że zostawię Cię samą w tym wielkim mieście?
- Zamieszkasz ze mną?
- O ile się nie pozabijamy. - wyszczerzył się. Przez chwilę analizowałam te rewelacje, aby po paru sekundach rzucić się na jego szyję z piskiem radości. - Nati, zwariowałaś? Serio się cieszysz?
- Zapisz sobie ten dzień, bo nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaka jestem w tym momencie szczęśliwa!

*

Wspólne mieszkanie z Emilio, wcale nie było takie przerażające, jakby mi się mogło wydawać wcześniej. O dziwo, dogadywaliśmy się idealnie. A dlaczego? Może to zabrzmi absurdalnie, a przynajmniej tak to nazwała Raquel, ale Emilio nareszcie dorósł. Jego obecność w Nowym Jorku, wcale nie była przypadkowa i związana z obawami o moją osobę.
Emilio się zakochał. Po raz pierwszy i to tak na poważnie. Oczywiście, on nadal się tego wypierał, ale ja wcale ślepa nie byłam. Miała na imię Desiré i z tego co się dowiedziałam, była pół Hiszpanką. Poznali się na Ibizie, gdzie dziewczyna spędzała święta rodzinne. Na co dzień mieszkała w Nowym Jorku, gdzie studiowała oraz odbywała staż w jednej z dużych firm.
I była śliczna! Oraz tak samo sympatyczna! Byłam przekonana, że rodzice będą nią zachwyceni. Problem jednak polegał na tym, że Emilio nie potrafił nazwać odpowiednio tego, co czuł. Do tej pory jego świat to była jedna wielka zabawa. A teraz? Z każdym dniem zadziwiał mnie co raz bardziej. Oznajmił mi, że zapisał się na kurs oraz ma zamiar studiować. Byłam z niego bardzo dumna, chociaż za moje pierwsze spotkanie z Desiré chciałam go zamordować. Zresztą, ona chyba też.

Był koniec stycznia. Wykończona po zajęciach, spacerowałam po apartamencie w krótkich szortach i koszulce z napisem "Odriozola".
- Emilio, znowu zeżarłeś mój jogurt! - wrzasnęłam oburzona. Głupek nie odezwał się ani słowem, taki był zaczytany w swoje notatki. Student roku się znalazł! Nawet się nie poruszył, gdy po apartamencie rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Zło wieszcząc na niego i cały świat, z marchewką w ręce, udałam się otworzyć nieproszonemu gościowi.
W progu stała elegancka młoda kobieta w markowym płaszczu. Zmierzyłam ją uważnym spojrzeniem, chowając speszona warzywko za plecami. Wydawała się być zszokowana moim widokiem. Nie trudno było się dziwić, wyglądałam jak postrach w przeciwieństwie do niej.
- Przepraszam, ale pomyliłam drzwi. - odchrząknęła.
- Nic się nie stało. - wzruszyłam ramionami, po czym chwyciłam za klamkę, chcąc zamknąć drzwi.
- Robisz przeciąg Nati, kto przyszedł? - za moimi plecami stanął Emilio. Na widok owej kobiety, aż pobladł na twarzy! Z kolei ona posłała mu pełne rozczarowania spojrzenie. - Desiré, co Ty tu robisz? - spytał nerwowo.
- Miałam Ci pomóc przy wyjaśnieniu jednego z pojęć, ale jak widać przyszłam nie w porę. - zmierzyła mnie uważnie z góry na dół. Uniosłam zaskoczona brwi i nie mogąc się powstrzymać, ugryzłam marchewkę.
- To nie jest tak jak myślisz! - ominął mnie.
- Właśnie widzę. - prychnęła.
- To jest Natalia, moja młodsza siostra! - zaczął szybko wyjaśniać, łapiąc ją spanikowany za rękę, gdy chciała odejść. Owa Desiré wcale nie była przekonana do jego słów, a ja niekoniecznie się jej dziwiłam. Ten imbecyl nawet jej nie wspomniał, że ze mną mieszkał!
- Siostra?! Przecież nawet mi nie powiedziałeś, że masz jakąkolwiek!
- Właściwie to ma trzy siostry. - mruknęłam rozbawiona. Kobieta spojrzała na mnie jak na kosmitkę, a Emilio zaczął się drapać nerwowo po głowie. - I Ty się dziwisz, że nie będziesz ojcem chrzestnym Bom Bom. - wywróciłam oczami, po czym zabrałam się za ratowanie sytuacji. - Jestem Natalia Butragueño i to prawda, że jestem siostrą Emilio. Najmłodszą. Jest jeszcze Raquel i Leire. Wstydzisz się nas, czy co? - kopnęłam tego głąba w kostkę.
- Nie było okazji.
- Nie kompromituj się bardziej. - syknęłam.
- Na prawdę jesteś jego siostrą? - spytała niepewnie.
- Wiem, nie jestem do niego podobna, bo jestem ładniejsza. - uśmiechnęłam się słodko. Emilio pacnął się w czoło, a Desiré zaśmiała pod nosem. - Muszę zadzwonić do Raquel! - pisnęłam, biegnąc w stronę swojego pokoju.
- W Madrycie jest środek nocy! - krzyknął za mną brat.
- Żartujesz? - prychnęłam, stając w progu z telefonem w ręce. - Głowę mi urwie, jeśli nie powiem jej tego od razu! - dla bezpieczeństwa zamknęłam drzwi na klucz, po czym ze śmiechem rzuciłam się na łóżko, wybierając numer do siostry.
- I właśnie dlatego nic o was nie powiedziałem! - usłyszałam zza drzwi, jednak nie miałam czasu, aby mu odpyskować.

W ten oto sposób Desiré pojawiła się w naszym życiu. Znalazłyśmy wspólny język, a po za tym, była najlepszą przewodniczką po Nowym Jorku!.Emilio kompletnie stracił dla niej głowę.
- Zabiera ją do jakiejś eleganckiej restauracji. - opowiadałam Alvaro, gdy rozmawialiśmy przez Video Chat. - Wczoraj latałam z nim po jubilerach w poszukiwaniach najpiękniejszego naszyjnika pod słońcem. Mówię Ci, zwariował!
- Zakochał się. - Odriozola posłał mi uśmiech. - Doskonale go rozumiem i zazdroszczę, że może spędzić Walentynki ze swoją ukochaną.
- I tak nie byłoby Cię w Madrycie. - westchnęłam. W dzień zakochanych Real Madryt miał zagrać mecz Ligi Mistrzów z PSG, w Paryżu. Cóż za romantyczna ironia!
- Będziesz oglądała?
- Moja koralowa koszulka z numerem 19 jest przygotowana. - posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił. - A potem, jeśli nie będziesz zmęczony to możesz do mnie zadzwonić. - dodałam. Alvaro uchylił usta, aby mi odpowiedzieć, jednak do mojego pokoju wparował niezawodny Emilio.
- Ta czy ta?! - stanął nade mną niczym kat, trzymając w rękach dwie koszule. Spojrzałam na niego jak na wariata, którym bezdyskusyjnie w tym momencie był. - Wybacz Alvaro, że wam przerywam, ale to na prawdę bardzo ważne!
- Od kiedy Ty przepraszasz? - zmarszczyłam czoło.
- Od kiedy jest to mój ulubiony szwagier. - odpowiedział jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem. Zerknęłam na Alvaro, który śmiał się pod nosem. - Nati! Ja nie mam całego dnia!
- Obydwie są takie same!
- Nie prawda! - oburzył się. - Ekspedientka mówiła, że to jest śnieżnobiała biel, a to jest złamana biel ... a może odwrotnie? - zadumał się. - Ugh!
- Emilio, to nie zrobi Desiré żadnej różnicy. - westchnęłam trzymając się za pulsujące skronie. - W obydwóch będziesz wyglądał bardzo dobrze. Zresztą, we wszystkim się jej podobasz, więc w czym Ty widzisz problem?
- Jesteś kochana! - ucałował mój policzek.
- Jesteś kochaną i najlepszą siostrą na świecie, wiesz? - zauważył Alvaro, gdy Emilio wypadł z mojego pokoju jakby tyłek mu się palił. - Cieszę się, że masz go przy sobie. Przynajmniej nie jesteś sama.
- Bez niego byłoby mi o wiele trudniej. - przyznałam.
- Przeżyliśmy ponad miesiąc. - zauważył. - Co raz bliżej końca.
- Ale nadal bardzo daleko. - mruknęłam.


*

Z ulgą rozciągałam swoje obolałe ciało po kolejnych zajęciach. Ciężkich i morderczych. Stopień trudności był taki sam jak w Rosji, jednak w Petersburgu czułam się jak w więzieniu. Tutaj atmosfera była bardziej przyjazna. Bez problemu mogłam się uśmiechnąć do stojącej obok koleżanki, czy po prostu kichnąć. Nikt nikogo wzrokiem nie zabijał.
Broadway przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Pokochałam to miejsce od pierwszego wejrzenia. Było wprost magiczne! Uwielbiałam przechadzać się po tej dzielnicy, szukając najbardziej interesującego plakatu, który zachęciłby mnie do obejrzenia któregoś z kolei spektaklu. Zresztą, sama atmosfera panująca pomiędzy mijającymi mnie ludźmi była inna niż w innym miejscu. Nie czułam się tu samotna, mimo iż nie miałam z kim podzielić się swoimi myślami.
- Natalia, masz ochotę wyjść z nami w sobotni wieczór? - zagadnęła mnie Kate, Kanadyjka z Afrykańskimi korzeniami. Z charakteru przypominała mi Maite i może właśnie dlatego polubiłam ją najbardziej. - Lars twierdzi, że znalazł najlepszy Pub w Nowym Jorku.
Owy Lars był Holendrem, który podobnie jak ja dostał zaproszenie na warsztaty. Wiecznie uśmiechnięty oraz otwarty na nowe znajomości. Jak sam przyznał, nie miał łatwo na początku swojej kariery, ponieważ mężczyzna w balecie to nadal kontrowersyjna sytuacja dla wielu ludzi.
- Z chęcią. - posłałam jej uśmiech, po czym zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Miałam dość siedzenia w czterech ścianach. Tęskniłam za swoimi znajomymi z którymi mogłam jedynie porozmawiać przez telefon. Co i tak było trudne z powodu strefy czasowej oraz obowiązków.
- Świetnie! - klasnęła w dłonie.
- Ktoś jeszcze się wybiera? - zagadnęłam gdy opuszczałyśmy salę.
- Hmm Lars, my, Chloe, Lucas i chyba Jacqueline. - wywróciła oczami, a ja westchnęłam ciężko. Nie darzyłam sympatią zadufanej w sobie Francuski. Patrzyła na wszystkich z góry i do każdej dyskusji musiała wtrącić swoje niepotrzebne zdanie. Musiałam jednak przyznać, że baleriną była świetną.
- Jakoś przeżyję.

***

Nie mogłam zostawić Nati samej w Nowym Jorku :) A po za tym najwyższa pora, aby Emilio Junior zmądrzał ... chociaż troszeczkę. Zresztą zdjęcie poniżej aż się prosiło o "wątek" :)


Życzę wam udanego tygodnia!

5 komentarzy:

  1. Nie no, chyba pokochałam właśnie Emilio! :o
    Cieszę że jakoś to leci Nati i Álvaro, ale nadal się obawiam, co może z tego wszystkiego wyniknąć...
    No nic. Czekam na next :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nowy Jork! Jeziu, jak ja kocham to miasto. Serio, miałam przyjemność być tam dwa razy, planuję trzeci i za każdym razem było magicznie. I mówi to osoba, która specjalnie miastowa nie jest. Ale Nowy Jork to nie miasto, to cały organizm, który dosłownie żyje swoim życiem.
    Ale wracając do opowiadania, to scena z pożegnaniem totalnie mnie rozczuliła. No bardziej uroczo się nie dało, co nie? Rozumiem Nat, która bała się pożegnania z najbliższymi. To potrafi być naprawdę bolesne. Ale dobrze, że Leira powiedziała Alvaro o prawdziwej godzinie wylotu siostry, bo jeszcze mogłoby dojść do niepotrzebnego nieporozumienia. A tak to para mogła się spokojnie pożegnać.
    List Odrizoli to sam miód, tęcze i jednorożce. Czy on naprawdę musi być taki idealny? Bo jak na razie moje komentarze głównie polegają na wychwalaniu wszystkich jego zalet.
    Bardzo się cieszę, że Nat odnalazła się w Nowym Jorku. Choć nie spodziewałam się pojawienia się Emilio, to dobrze, że Natalia ma kogoś komu może zaufać. A przy okazji pomoże bratu w relacjach z dziewczyną. Bo co jak co, ale Emilio jest tak nieogarnięty, że ktoś musi go pilnować, by czegoś nie zepsuł.
    Dlaczego czuję, że ta cała Jacquelin może jeszcze namieszać? Mam nadzieję, że to tylko moje idiotyczne przeczucie i Francuzka jest tylko wredną jędzą.
    Ode mnie to tyle. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. \
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, jak to dobrze, że mała panna Niguez <3 zmusiła Leire do tego, aby wyśpiewała wszystko Alvaro haha ^^ Rozumiem Nati, bo pożegnania są cholernie trudne, zwłaszcza, jeśli na pół roku żegna się swojego ukochanego, ale sądzę, że po pewnym czasie żałowałaby tego, że odpowiednio tego nie uczyniła. Uparciuch z niej jeden! Na szczęście Alvaro w porę się zjawił i mogli się odpowiednio pożegnać, choć wierzę, jak trudne i bolesne to dla nich było :( Ale przetrwają! Wiadomo, że różnica czasu będzie działała na niekorzyść, ale kto ma sobie z tym poradzić, jak nie oni? ^^
    List Alvaro do "po prostu jego Nati" bardzo mnie wzruszył, serio! Widać, że pisał go z głębi serca :) Dziewczyna stała się jego całym światem, co okazuje jej na każdym kroku. Zresztą, i Nati po tylu niepowodzeniach w końcu odnalazła mężczyznę swoich marzeń :) Dlatego ani trochę się jej nie dziwię, że uroniła łzę czytając ten list! Postarał się Alvaro ^^ <3
    Och, jak to dobrze, że Nati nie będzie sama w tak wielkim mieści, jakim jest Nowy Jork! Nie ma, co Emilio zrobił jej wielką niespodziankę :) A jego troska na lotnisku wygrała wszystko :D No, ale jak mógł pozwolić, żeby jego siostrzyczka marzła na mrozie? No właśnie :D
    Miesiąc za Nati... Zostało jeszcze tylko pięć miesięcy. Fajnie, że mieszkanie ze starszym bratem jej służy :) No i Emilio... Zakochał się! I w ogóle dojrzał :) A spotkanie Nati z jego ukochaną to było mistrzostwo świata hahaha :D Jak on mógł nie powiedzieć Desire o swoich siostrach, no jak? :D Najważniejsze jednak, że sytuacja w porę została wyjaśniona ^^ Zresztą, Emilio pytający Nati o wybór koszuli też mnie rozwalił haha :D Alvaro ma rację, dziewczyna jest kochaną siostrą :) I pewnie nawet Raquel nie miała jej za złe tego obudzenia w środku nocy haha, w końcu taka nowina! :D
    Bardzo się cieszę, że te warsztaty sprawiają Nati radość :) Na pewno to, że atmosfera jest zupełnie inna niż w Rosji na to wpływa. Na pewno kosztuje ją to wiele wysiłku oraz pracy, ale w końcu jest uparta, więc się nie daje ^^ Na tym wspólnym wyjściu ze znajomymi Nati przynajmniej sobie odetchnie :)
    Ach, urocze to zdjęcie *_*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nastał więc czas rozstania naszej zakochanej pary. Czeka ich ciężka próba, ale wierzę że ją przetrwają i ta półrocza rozłąka tylko umocni ich uczucie.
    Jak to dobrze, że Nati nie udało się jednak wyjechać bez pożegnania z Alvaro.
    Nieźle to sobie wykombinowała, ale Leire jak zawsze stanęła na wysokości zadania i nie posłuchała młodszej siostry. Zdradzając Alvaro prawidłową godzinę odlotu samolotu.
    Wiadomo, że pożegnania nigdy nie są łatwe, ale dzięki niemu przynajmniej Nati dostała przepiękny list. Każde zawarte w nim słowo było cudowne i zawierało pokłady miłości. Alvaro to straszny romantyk i powoli wyrasta na chodzący ideał. 😍 Mam nadzieję, że pozostanie taki do samego końca.
    Na Nati czekała spora niespodzianka w Nowym Jorku. Emilio postanowił z nią zamieszkać. Co na pewno bardzo ją ucieszyło. W końcu nie będzie sama. A znajoma osoba w nowym miejscu to ogromne ułatwienie.
    W życiu bym się tego nie spodziewała, ale niezmiernie się z tego cieszę, zwłaszcza że z Emilio nigdy nie jest nudno.
    W dodatku chłopak naprawdę się zakochał i to w świetnej dziewczynie. Nawet zaczął studiować!
    Przeszedł ogromną przemianę za sprawą Desire. Oby tylko tak dalej.
    Szkoda tylko, że nie powiedział jej o swoich siostrach, co o mało nie skoczyło się katastrofą. Na szczęście nieporozumienie się wyjaśniło i Nati szybko złapała dobry kontakt z dziewczyną brata.
    Poza tym cieszę się, że warsztaty sprawiają Nati tyle radości. Robi to co kocha, a przy okazji może tylko poprawiać swoje umiejętności. Dobrze, że nawiązała poztywne relacje z innymi uczestnikami warsztatów. Dzięki czemu zyskała nowych znajomuchy, z którymi może spędzać wolny czas.
    Nie podoba mi się tylko Jacquline. Widać, że jest wrogo nastawiona do Nati. Oby tylko nie sprawiała tutaj problemów.
    Miesiąc już za Nati i Alvaro. Na razie wszystko się dobrze między nimi układa i radzą sobie z odległością. Niech nic się w tej kwestii nie zmienia.
    Czekam jak zawsze na następny rozdział z niecierpliwością. 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no...Co ta Nati planowała zniknąć bez słowa? Jak to czytałam, to myślałam, co za głupi pomysł, jak ona może tak zwiewać jak tchórz?!
    Ale wpadł Alvaro! Brawo dla niego!!! Gratuluję też pomysłu z listem <3 to było przesłodkie i się rozpłynęłam <33333 Ogólnie to już teraz pomieszam wszystko, ale jestem dumna z duetu N&A bo dzielnie znoszą rozłąkę. Znaczy, dzielnie jak na razie...bo coś czuję, że sielanka nie będzie wiecznie trwała. Tęsknota przecież nie jest łatwą rzeczą.
    Super, że Emilio towarzyszy Nati w NY :D akurat to idealna osoba, która wpasowuje się w klimat, jakoś nie wyobrażam sobie kogoś innego na tym miejscu :P ale co się podziało? Emilio zakochany?! Toż to szok!!! ale jaki on jest słodziutki, szczególnie jak te koszule wybierał hahahah ale jak to mówią każda potwora znajdzie swojego amatora :D!
    Rozdział urwany w tajemniczym momencie, teraz będę żyła w niepewności, ajjjjj
    Pozdrawiam,
    N

    OdpowiedzUsuń