czwartek, 22 listopada 2018

22. Stchórzył czy nie?

Poranek powitałam w ramionach Alvaro. Z uśmiechem obserwowałam jego spokojną podczas snu twarz. Nic się nie zmieniło, mogłabym tak zaczynać każdy poranek mojego życia.
Wtuliłam się twarzą w jego szyję, wdychając zapach jego perfum. Mruknął coś przed sen, lecz na szczęście nie uchylił swoich powiek. Dziś wieczorem czekał go lot do Hiszpanii, więc powinien dobrze wypocząć.
Jednak to co dobre, szybko się kończy. Zamek w drzwiach wejściowych zaskrzypiał, a do środka wparował Emilio, opowiadający coś Desiré z przejęciem. Zdezorientowany i obudzony tym hałasem Alvaro, podniósł głowę i spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem. Przyłożyłam palec do ust, prosząc go, aby był cicho.
- Co to jest? To nie moja bluza! - usłyszałam oburzony głos brata zza drzwi. Zachichotałam w poduszkę, czekając aż wpadnie z hukiem. - Natalia! Smarku, co to ma znaczyć?! - stanął nad nami z męską bluzą w rękach. 
- Hej. - uśmiechnął się do niego zaspany Alvaro. Emilio wpatrywał się w niego niczym w ducha, otwierając i zamykając usta na przemian. - To chyba moja własność. 
- No raczej. - wydukał speszony, oddając mu bluzę. - Z dwojga złego lepsze to, niż bokserki. To ja ... hmm ... może pójdę do Desiré? Zaparzę kawę. Dużo kawy. - mruknął wychodząc z mojego pokoju.
- I to tyle, jeśli chodzi o śniadanie do łóżka. - westchnęłam.
- Sądziłem, że wyciągnie mnie za uszy spod tej pościeli.
- Ciebie? - prychnęłam. - Przecież jesteś jego ulubionym szwagrem. Gdyby natknąłby się w takiej sytuacji na Saula w łóżku Leire, to dla zasady zrobiłby awanturę. - wyszłam niechętnie z łóżka, naciągając koszulkę. 
- Zauważyłem, że mają napiętą relację. Dlaczego?
- Mają dość nieciekawą przeszłość. - wzruszyłam ramionami. Chciałam mu wszystko wyjaśnić, jednak przerwało mi w tym niepewne pukanie do drzwi. Nacisnęłam klamkę, stając twarzą w twarz z Desiré.
- Macie ochotę zjeść z nami śniadanie? Zrobiłam tosty.
- Z chęcią. Za chwilę dołączymy. - odwzajemniłam jej uśmiech. Kiwnęła głową, uciekając do kuchni. - Jej tosty to mistrzostwo. - westchnęłam, spoglądając na Alvaro, który zapinał pasek od spodni. - Ugh, musisz być taki seksowny? - mruknęłam pod nosem.
Chwilę później pojawiliśmy się w kuchni, gdzie oficjalnie przedstawiłam Alvaro Desiré. Usiedliśmy na przeciwko nich, chwytając w ręce kubki z kawą. Emilio spoglądał na nas uważnie, przeżuwając powoli tosty swojej dziewczyny.
- Za tydzień gracie w ćwierćfinale z Bayernem. - zauważył. - Bez problemu pozwolili Ci opuścić treningi? - wbił w Alvaro swoje podejrzliwe spojrzenie. Przełknęłam z trudem tosta, zerkając niepewnie na Odriozolę.
- Za dobre sprawowanie dostałem dwa dni wolnego. - uśmiechnął się szeroko, jednak taka odpowiedź wcale nie zadowoliła Emilio. - Mieliśmy z Nati mały problem, który musieliśmy wspólnie rozwiązać.
- Jaki problem? Co za problem? Nati! - uderzył otwartą dłonią w blat stołu. - Ty chyba nie ...
- Potrafię się zabezpieczyć. - mruknęłam pod nosem. Rozbawiona Desiré zaczęła poklepywać go po plecach. Biedactwo się zakrztusiło. - To nasza prywatna sprawa, którą już rozwiązaliśmy, więc się nie martw. Real Madryt na tym nie ucierpi. Alvaro jest w dobrej formie.
- Nie wątpię! 

Dzisiejszego dnia miałam trzygodzinne zajęcia, z których chciałam zrezygnować. W końcu każdy może się gorzej poczuć, prawda? Jednak Alvaro stanowczo mi tego zabronił i osobiście odprowadził pod same drzwi teatru.
- Mogliśmy te trzy godziny poświęcić na coś innego. - mruknęłam naburmuszona niczym przedszkolak. - Co niby będziesz robił przez ten czas? Zgubisz się jeszcze!
- Wątpisz w moją orientację w terenie? - zaśmiał się. - Kochanie, Broadway jest ogromny. Niczym dojdę do końca tej ulicy, Twoje zajęcia się skończą.
- Będziesz czekał?
- Będę. - uśmiechnął nachylając się nade mną i czule całując w usta. Z przyjemnością oddałam pieszczotę, przytulając się do niego ostatni raz. - Uciekaj mała, bo się spóźnisz.
Zaśmiałam się na te słowa i posłusznie weszłam do teatru. Nie spodziewałam się jednak że wpadnę, i to dosłownie, na Jacqueline. Przez chwilę miałam wrażenie, jakby co najmniej stała przy drzwiach i podglądała.
- Uważaj. - warknęła.
- To Ty nie stój na środku drogi. - prychnęłam.
- Gdybyś zdjęła te irytujące różowe okulary ... - zakreśliła w powietrzu znak cytatu. - ...  to byś zauważyła, że istnieje świat po za Twoim.
- Czyli mnie podglądałaś. - zachichotałam idąc w stronę odpowiedniej sali. - Mów co chcesz, Jacqueline! Nie popsujesz mi dzisiaj humoru!

Zajęcia były dla mnie wyjątkowo udane. Wszystko wychodziło mi wręcz idealnie! Kate z Larsem chichotali za moimi plecami, rzucając dwuznacznymi aluzjami. Odpowiadałam im jedynie szerokim uśmiechem, próbując nie zwracać uwagi na wściekłą twarz Jacqueline.
Nie rozumiałam dlaczego dziewczyna aż tak bardzo mnie nie lubiła. Przecież mogłyśmy się mijać, nie wymieniając nawet jednym spojrzeniem. Nigdy nie zabiegałam o jej przyjaźń czy jakąkolwiek formę sympatii. Od początku wydawała mi się zadufana i samolubna, a ja takich ludzi po prostu nie trawiłam.
Starałam się ją jednak akceptować ze względu na Kate, która najgorszemu wrogowi dałaby drugą szansę. Dziewczyna nie rozumiała, że Jacqueline była po prostu niereformowana i każdemu starała się wbić przysłowiową szpilkę.
Nigdy nie obnosiłam się swoim szczęściem z Alvaro, a mimo to, zasiała we mnie ziarenko niepewności. Rozumiałam to że w przeszłości została zraniona, ale to nie był powód, aby obrzydzać innym życie.
Od samego początku pokazała, że nie potrafi zaakceptować porażki. Przyjechałam do Nowego Jorku, aby zdobyć większe doświadczenie i poznać nowych ludzi. Chorą rywalizację zostawiłam za sobą, w Rosji. Jacqueline była jedną z najlepszych baletnic w naszej grupie i codziennie starała się to udowodnić. Jednak gdy którakolwiek z nas była lepsza od niej, potrafiła wyjść z sali trzaskając drzwiami. To było dla mnie niepojęte, ponieważ to były tylko warsztaty, a nie casting do najgłośniejszego przedstawienia roku.

*

Nawet się nie zorientowałam, a nastał wieczór. Wraz z nim nadszedł czas odlotu Alvaro do Madrytu. Przygnębiona szłam przez lotnisko, trzymając go mocno za dłoń. Ten czas zdecydowanie za szybko minął. Wiedziałam, że powinnam być wdzięczna losowi za to, że wspaniałomyślnie podarował nam te dwa dni, jednak nie potrafiłam się pozbyć smutku z serca.
- Uszy do góry, teraz będzie już z górki. - uśmiechnął się do mnie, stając na przeciwko. Westchnęłam ciężko, wzruszając ramionami. - Nie ufasz mi, prawda? - spytał niepewnie.
- Co? Nie, nie ... to nie o to chodzi. - objęłam go w pasie. - Nie potrafię się z Tobą rozstawać na tak długo. Już nigdy więcej, rozumiesz? Przypnę się do Ciebie kajdankami po powrocie!
- Butragueño na obronie? Szok dla fanów. - zaśmiał się.
- Fakt, latasz po tym boisku jak torpeda. Prędzej byś mi tą rękę wyrwał, bo nie ma szans, abym dotrzymała Ci kroku. Jak to Arbeloa na Ciebie mówi?
- Flash. - wyszczerzył się.
- Muszę nadrobić ten serial.
- Kocham Cię, księżniczko. - szepnął, gładząc z czułością moje policzki, po czym wpił się w moje usta. Nasze języki otarły się o siebie, w pożegnalnym pocałunku. Poczułam jak Alvaro chwyta moją dłoń i wsuwa coś na palec.
- Co Ty ... - odsunęłam się na minimalną odległość.
- Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza, prawda? - spytał, patrząc mi prosto w oczy. - I wiesz, że kocham Cię najbardziej na świecie, bo jesteś kobietą mojego życia? - kiwnęłam głową w odpowiedzi, czując jak łzy napływają mi do oczu. - A skoro powiedziałaś, że Twoim marzeniem jest mieć dzieci ze mną, co sprawiło mi ogromną radość, a ja pomyślałem o tym przed przylotem tutaj ... - uniósł moją dłoń, na której lśnił pierścionek. - Nie miej już wątpliwości, bo ja nie mam żadnych. Ale odpowiedź chcę usłyszeć po Twoim powrocie.
- Ale Alvaro ... - głos mi zadrżał.
- Będzie Ci przypominał, że ktoś na Ciebie czeka w Madrycie. I bardzo tęskni. I że nie ma na tym świecie kobiety, która miałaby jakąkolwiek szansę z Tobą. Bo żadna tego ode mnie nie dostanie tylko Ty, rozumiesz? - kiwnęłam głową ocierając łzy. - Musisz to dokładnie przemyśleć, żeby wszystkie wątpliwości zniknęły.
- Kocham Cię. - szepnęłam.
- Wiem o tym. - ucałował mój nosek. - Dlatego za jakiś czas chciałbym Cię nazywać moją królową, a miano księżniczki zachować dla kogoś innego, równie ważnego. - przytulił mnie mocno do siebie. Wzruszona pociągnęłam nosem, czując ogromną radość, która ogarnęła moją duszę. Nigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa jak w tym momencie. 

Opuszkami palców ostrożnie dotykałam diamentu, który dumnie lśnił w pierścionku. Gdy zorientowałam się, co mam na palcu, poczułam dreszcz przepływający po moim kręgosłupie. Bo to był Tiffany!
Dowód tego, że Alvaro zawsze uważnie mnie słuchał. Dowód tego, że znał mnie jak mało kto i łatwo się domyślił, co miałam na myśli. Poczułam wyrzuty sumienia, ponieważ wydał na niego sporą kwotę. Jednak gdy zająknęłam się na ten temat, jedynie mnie uciszył, po czym pożegnał się z uśmiechem. Kochał mnie, spełniał moje marzenia, a ja miałam czelność mieć wątpliwości. Oczywiście miałam ku temu powody, jednak mimo wszystko było mi wstyd przed samą sobą. Zniknęły one wraz z jego pojawieniem się w Nowym Jorku, jednak to była dla mnie nauczka na dalsze życie. Nasze wspólne życie.
Dźwięk telefonu wyrwał mnie od wpatrywania się w cudo na moim palcu. Zaskoczona przeczytałam kto się do mnie o tej porze dobija. Przecież w Madrycie niedługo wstanie nowy dzień!
- Tato, czy coś się stało? - spytałam niepewnie.
- A czy musiało coś się stać, abym mógł zadzwonić do mojego najmłodszego dziecka?
- Przecież wiesz, że nie. - westchnęłam. - Dlaczego nie śpisz o tej porze? Nie mów mi tylko, że znowu siedzisz do rana nad papierami! - oburzyłam się.
- Cała mamusia. - mruknął pod nosem. - Właściwie to zrobiłem sobie przerwę i z uśmiechem spoglądam na zdjęcie z badania USG, które podesłała nam popołudniu Leire. Co raz bardziej dociera do mnie fakt, że za kilka tygodni zostanę dziadkiem. Uzmysłowiło mi to, że jesteście już dorośli. Że Ty jesteś dorosła, chociaż uparcie wmawiałem sobie, że jesteś jeszcze dzieckiem.
- Czy to ma związek z pewnymi plotkami?
- O Twojej ciąży? Asensio za bardzo dementował te rewelacje. Gdyby było w tych choć ziarenko prawdy, pierwszy by latał po Valdebebas z tą informacją. Po za tym, Alvaro odwiedził mój gabinet przed wyjazdem.
- Nic mi nie mówił. - zauważyłam zaskoczona.
- Nie mów mi, że stchórzył. 
- Ale przed czym?
- Pamiętasz jak powiedziałem Tobie i Twoim siostrom, że potencjalni kandydaci na waszych życiowych partnerów, mają najpierw poprosić mnie o zgodę na małżeństwo z wami? - przytaknęłam, przypominając sobie ów chwilę - Zawsze uważałem, że po tym geście poznaje się prawdziwego mężczyznę. A wiesz dlaczego? Bo nigdy wcześniej się tak nie denerwowałem, jak wtedy gdy stanąłem z Twoim dziadkiem twarzą w twarz. - wyznał, na co zachichotałam rozbawiona. Nie mogłam sobie wyobrazić kochanego dziadka Juana jako teścia z piekła rodem! - Zanim dokończę, odpowiedź ... stchórzył czy nie?
- Wsunął mi pierścionek na palec. - wyznałam rozbawiona. Reszta szczegółów miała pozostać pomiędzy mną i Alvaro. Za bardzo byłam ciekawa rozmowy mężczyzn mojego życia. - Ale przecież Alvaro nie wiedział, że ...
- Ani Alvaro, ani Saul nie wiedzieli, że to dla mnie bardzo ważne. A jednak odważyli się mnie o to zapytać. 
- Poprosił Cię o moją rękę? - szepnęłam zaskoczona.
- Wpadł bez pukania, niczym burza.
- Tajfun. - zaśmiałam się.
- Arbeloa ma rację nazywając go Flash. - mruknął, jednak wyczułam rozbawienie w jego głosie. - Lubię Alvaro, wiesz o tym. Jest młody, ale odpowiedzialny. Po za tym, widzę jak na Ciebie patrzy, jak się o Ciebie troszczy. Nie wiem co się pomiędzy wami stało, ale był bardzo zdesperowany, aby to naprawić. Wybrał Ciebie ponad wszystko, chociaż wiesz, że dla Realu Madryt musisz się poświęcić. 
- Tato przepraszam. To moja wina, że urwał się z treningów okłamując trenera.
- Ten klub rozumie potencjalne zostanie ojcem, ale następnym razem koniec z kłamstwami, jasne? Ten jeden jedyny raz się za nim wstawię.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się przez łzy.
- Jesteś szczęśliwa?
- Wiesz, dopóki go nie poznałam, szukałam ... sama nie wiedząc czego. Jakbym tańczyła w ciemności! Zdesperowana wmawiałam sobie różne rzeczy. A teraz jest inaczej. Chociaż czasami mam wrażenie, że na niego nie zasługuje.
- Już nie jesteś dzieckiem, Nati. - szepnął.
- Zawsze będę Twoim dzieckiem.

*

Dni mijały jeden za drugim, a ja starałam się z nich wycisnąć jak najwięcej. Dawałam z siebie wszystko na zajęciach, a wolne chwile spędzałam z Kate i Larsem na zwiedzaniu Nowego Jorku. Maj przywitał nas piękną pogodą. Aż chciało się żyć, gdy promienie słoneczne wpadały do mieszkania czy do sali treningowej.
Nasza grupa okazała się być najlepsza spośród wszystkich, stąd też dostaliśmy zaproszenia na casting do jednego z letnich przedstawień. Premiera miała odbyć się w sierpniu, co oznaczałoby mój dłuższy pobyt w Stanach. Jednak kolejny raz Alvaro zdecydował za mnie i poprosił Emilio, aby osobiście przypilnował moje pójście na to przesłuchanie. Oznajmił mi, że zaraz po zakończeniu sezonu dołączy do mnie i cały swój urlop spędzi w Nowym Jorku. Ze mną.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ta jędza Jacqueline. Za punkt honoru obrała sobie uprzykrzanie mi życia. Gdy niespodziewanie zobaczyła, jak Kate i Chloe zachwycają się moim pierścionkiem, wpadła w jakiś szał. Wysyczała mi prosto w twarz, że łatwo mnie kupić.
A potem było tylko gorzej, szczególnie że jedna z naszych nauczycielek pochwaliła moje umiejętności, dodając, że mam duże szanse w castingu. Jedyną osobą, której mogłam się wówczas zwierzyć była Kate, bo jako jedyna była w stanie ocenić tą sytuację. Czułam się o wiele lepiej, wiedząc że jest po mojej stronie. 

Na dzisiejszych zajęciach mieliśmy ćwiczyć układ, który był wymagany na przesłuchanie. Skupiona byłam jak nigdy. W końcu obiecałam to Alvaro. Wsłuchana w muzykę, stawiałam krok za krokiem. Czułam, że wychodziło mi to idealnie. Zresztą, sam uśmiech nauczycielki był tego dowodem.
Ustawiłam się do piruetu, po czym zaczęłam odliczanie. Jeden, drugi, trzeci, czwarty ... poczułam jak ktoś staje stopą na mojej własnej, doprowadzając do niebezpiecznego wygięcia się mojej kostki. Poczułam przeraźliwy ból. Zdezorientowana straciłam równowagę i zanim się zorientowałam, uderzyłam głową o coś twardego ... po czym straciłam przytomność.

***

Mam nadzieję, że dzisiejszy rozdział przyniósł wam wiele niespodzianek :) Wiecie, że lubię zaskakiwać!

5 komentarzy:

  1. Naprawdę lubisz zaskakiwać. 😄
    Po raz kolejny miałam okazję przeczytać o wydarzeniach, których w życiu bym się nie spodziewała...
    Poranek Nati i Alvaro był taki miły, słodki, wprost wymarzony. Niczym z bajki. Od razu było widać, jak wiele dla dziewczyny znaczy obecność jej ukochanego obok.
    Oczywiście Emilio jak zawsze musiał wparować w najmniej oczekiwanym momencie i przerwać te wspólne chwile tylko we dwoje. Ale jak tu go nie uwielbiać? Skoro wprowadza tyle kolorytu i humoru do tej historii.
    Alvaro ma szczęście, że jest ulubieńcem Emilio. Dzięki czemu chłopak przymyka oko na to co wyprawia z jego młodszą siostrzyczką. 😅 Każdy inny na jego miejscu na pewno miałby trudniej. Szczególnie po tych podejrzeniach o ciąży. 😂
    Pożegnanie na lotnisku naszej pary to jednen z moich ulubionych momentów całego opowiadania. 😍 Te nie do końca oświadczyny były czymś wspaniałym i doskonałym dowodem na ogromną miłość Alvaro do Nati. Której nic nie jest w stanie zniszczyć.
    W dodatku jego poproszenie o zgodę pana Butragueño, sprawiło że jeszcze mocniej mi zaimponował. Zdobycie się na odwagę i taki gest, pokazuje że jest idealnym kandydatem na męża dla Nati. Co zauważył nawet jej tata.
    I kiedy wydawało się, że wszystko już zaczęło się perfekcyjnie układać i nic nie popsuje tej sielanki.
    Jacqueline postanowiła wszystko zniszczyć. Zupełnie nie rozumiem tej dziewczyny. Nie może znieść szczęścia Nati i na każdym kroku stara się jej uprzykrzyć życie. Posuwając się do coraz gorszych rzeczy. Zazdrość po prostu odebrała jej rozum.
    Jestem pewna, że to ona spowodowała ten upadek Nati, który naprawdę wyglądał fatalnie. Oby skończyło się tylko na strachu, a nie na jakiejś poważniejszej kontuzji. Przecież balet tyle dla niej znaczy. Miała ogromną szansę na odniesienie ogromnego sukcesu, a teraz to wszystko może zostać zaprzepaszczone przez kogoś, kto nie potrafi pogodzić się z tym, że nie we wszystkim może być najlepszy.
    Czekam z ogromną niecierpliwością na nowy rodział. Licząc, że z Nati będzie wszystko w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Napiszę to chyba po raz setny, ale ja naprawdę uwielbiam Alvaro. Jest słodki, opiekuńczy, czuły, normalnie cud, miód i orzeszki. Takiego, to by się chciało schwytać i już nie wypuszczać. Jest po prostu facetem idealnym. Nat to prawdziwa farciara.
    Reakcja Emilio rozbawiła mnie niesamowicie. Zdecydowanie Alvaro jest jego ulubionym szwagrem. Już sobie wyobrażam, co by zrobił, gdyby to Saula zastał w takiej sytuacji. Obstawiam, że byłoby bardzo, ale to bardzo kolorowo.
    Chociaż z drugiej strony, to może Desire tak na niego działa? Bo mam wrażenie, że odkąd ją poznał, to bardzo złagodniał i jakby się ogarnął. Chciałoby się rzec, że co te kobiety robią z mężczyznami xd
    Tata Natali na szczęście nie uwierzył w plotki o ciąży córki. I bardzo dobrze, bo już sobie wyobrażałam, jak przerażony dzwoni do Natali i zaczyna ją o wszystko wypytywać. Albo raczej rob i to jej matka, a on tylko niecierpliwie krąży w kółko.
    Klub co do zasady również jest bardzo wyrozumiały, więc Alvaro nie poniesie konsekwencji swojego małego kłamstewka.
    Zastanawia mnie zachowanie Jacqueline. To typowa zadufana w sobie księżniczka, której wydaje się niewiadomo co i teoretycznie najłatwiej byłoby nie zwracać na nią uwagi. Ale miałam takie idiotyczne wrażenie, że jeszcze może namieszać w życiu Nat. I się nie pomyliłam. Jeśli specjalnie nadepnęła na nogę Natali, to należy jej się normalnie stos dla czarownic. Trzymam kciuki, by to jednak nie było nic poważnego i by Nat mogła wziąć udział w przesłuchaniu.
    No i na koniec najważniejsze, czyli oświadczyny Alvaro. Po prostu jestem wzruszona jego postawą. I to, że poczeka na odpowiedź… piękne to i tyle.
    Ode mnie na dzisiaj to koniec. Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, ten uroczy poranek w wykonaniu Nati i Alvaro i to niespodziewane pojawienie się Emilio... Hahaha :D Miał wejście smoka, nie ma co! Ale oczywiście, jak na starszego braciszka przystało musiał sprawdzić do kogo należy owa męska bluza ^^ A jak się zdziwił, gdy zobaczył Alvaro w łóżku siostry hihi :D Ale, Alvaro ma szczęście, że jest jego ulubieńcem haha :D
    Dobrze, że Emilio nie wnikał w powód pojawienia się Alvaro w Nowym Jorku. To ich prywatna sprawa i co najważniejsze została już wyjaśniona :)
    Rozumiem Nati i to, że chciała się wymigać od warsztatów, ale Alvaro chcący dla niej jak najlepiej skutecznie ją od tego pomysłu odwiódł. I nie zgubił się, szacun! :D
    Ech, te pożegnania :( Ale zleci im, coby nie!
    Matko, te oświadczyny Alvaro i moment wsunięcia Nati pierścionka na palec <333 Uwielbiam! Oni są tacy uroczy razem :) I te jego słowa, że poczeka... Jego miłość do dziewczyny jest ogromna i nic tego nie zmieni. Zresztą z wzajemnością :) Naprawdę strasznie się wzruszyłam czytając tę scenę *_* Stworzeni są dla siebie i tyle! I wielki plus dla Alvaro za to, że poprosił o rękę pana Emilio. To dla mężczyzny na pewno wiele znaczyło i na pewno to docenił. I Alvaro nie stchórzył haha :D W ogóle ta rozmowa Nati z tatą mnie rozczuliła. Kocham takie rodzinne relacje! Dobrze, że nie robił przyszłemu zięciowi problemów odnośnie tych plotek hihi ^^
    Końcówka... Nadszedł maj, Nati dostała niespodziewaną szansę, aby wystąpić w castingu i mam ogromną nadzieję, że przez Jacqueline ta szansa nie zostanie zaprzepaszczona. Ja naprawdę jej nie rozumiem... Nie mogła pogodzić się z tym, że ktoś jest lepszy od niej, że komuś układa się lepiej i musiała posunąć się do czegoś takiego. Jestem pewna, że upadek Nati wyglądający tak poważnie to jej sprawka. Mam głęboką nadzieję, że Nati szybko z tego wyjdzie! :)
    <33

    OdpowiedzUsuń
  4. powiem tak - czytałam to dziś w autobusie, stojąc przez całą drogę i cud, że nie wyrżnęłam! w sumie pewnie się ludzie zastanawiali - a co ona się tak cieszy jak mysz do sera? ale co tam! przynajmniej umiliłaś mi podróż, w dodatku takim rozdziałem... rozmowa Nat z tatusiem to mistrzostwo i w sumie ta scena oświadczyn przypomina mi naszą wspólną historię o Pedro i Marii, jednak myślę, że takie oświadczyny w ich przypadku pasowały idealnie, w dodatku alvaro jest ideałem- takiego poważnego jak na swój wiek chłopaka to ze świecą szukać! wie czego od życia chce i w dodatku chce w tym życiu samą baletnicę. choc... cos czuję, ze sie dopiero teraz zaczna schody jak ona uległa takiemu wypadkowi... mam tylko nadzieję, że nie będzie miała amnezji! bo będę płakać wraz z Alvaro!

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, nie wierzę, że Alvarito to zrobił! :o Rozpływam się nad nim teraz. Taki facet to jednak skarb! Nati, nawet się nie zastanawiaj, bo inaczej ja polecę do Madrytu i się z nim hajtnę ;p

    Świetny rozdział. Czekam na next!

    A w międzyczasie zapraszam na nowy rozdział do mnie, kochana! <3

    OdpowiedzUsuń