wtorek, 13 listopada 2018

20. Są rzeczy ważne i ważniejsze.

Dwanaście godzin to dużo czy mało? To pytanie zadawałam sobie przez cały lot ze Stanów do Madrytu. Nie byłam typem człowieka, który dostając palec, chce od razu całą rękę. Nawet godzina w ramionach Alvaro po dwumiesięcznym "detoksie" brzmiała jak najcudowniejsza rzecz pod słońcem.
Z Desiré rozstałam się na lotnisku, grzecznie obiecując, że zjawię się w tym samym miejscu następnego ranka. Niczym Kopciuszek uciekający z balu! Byłam jej ogromnie wdzięczna za tą nieoczekiwaną propozycję.
Podekscytowana, przeskakiwałam co drugi stopień w kamienicy Alvaro. Od Asensio, którego niewinne podpytałam, dowiedziałam się, że piłkarze mają dziś wolny dzień. Zapukałam więc pewnie w drzwi, czekając aż właściciel mi łaskawie otworzy. Nic się jednak takiego nie wydarzyło.
Westchnęłam ciężko wyciągając telefon. I to tyle jeśli chodzi o niespodziankę. Musiałam go natychmiast namierzyć, oznajmiając, że czekam pod drzwiami. Jeden sygnał, drugi, trzeci ... znów poczta głosowa. Z irytacją usiadłam na schodach prowadzących na wyższe piętro, nadal próbując się do niego dodzwonić. W pewnej chwili miałam wrażenie, że odrzuca połączenia, co było przecież absurdalne!
Wybrałam więc numer do Asensio, potem do Mariano i Isco. Z żadnym z nich nie było Alvaro. Zaczęłam się denerwować, a czas uciekał. Abril była w San Sebastian, więc nie było sensu nawet jej fatygować.
Po ponad godzinie, usłyszałam jak drzwi prowadzące do kamienicy trzaskają, a dziecięcy głos rozbrzmiewa po całej klatce. Oderwałam zmęczoną głowę od ściany, nie chcąc wyglądać jak bezdomna, czekająca na jakąkolwiek łaskę.
- Wujku, a obejrzysz ze mną Króla Lwa? Wszystkie części?!
- Jeśli takie jest Twoje życzenie. - dreszcz przeszedł po moich plecach, słysząc rozbawiony głos Alvaro. Po chwili ich zobaczyłam. Odriozola szedł z małym chłopcem na rękach, który mówił do niego podekscytowany, a za nimi szła uśmiechnięta młoda kobieta. Błyskawicznie ją rozpoznałam.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Słyszałaś mamusiu?!
- Słyszałam, słyszałam. - zaśmiała się Rosa. - Mam rozumieć, że życzą sobie ponowie popcorn? - spytała. Stanęli pod drzwiami, nie dostrzegając mnie. Zresztą, nie miałam siły aby się ruszyć, bądź cokolwiek powiedzieć. W szoku spoglądałam na obrazek szczęśliwej rodziny.
- Popcorn! - pisnął mały. Alvaro postawił go na podłogę i podniósł głowę. Wprost na mnie. Uśmiech błyskawicznie zniknął z jego twarzy, a w oczach pojawiła się panika. Nie takiej reakcji spodziewałam się na swój widok.
- Nati. - wydukał.
- Przepraszam, przyszłam nie w porę. - odchrząknęłam, wstając ze swojego miejsca. - Alvaro, przekaż proszę Abril, aby odniosła klucze do mojego mieszkania Leire. I ... jeśli są tu jakieś moje rzeczy to też. - dodałam wymijając ich z ogromnym bólem w sercu. Bezlitosne łzy cisnęły się do moich oczu, lecz nie chciałam się poniżyć i je ukazać.
- Nati, proszę poczekaj. - chwycił za mój nadgarstek, który błyskawicznie wyrwałam. Kątem oka dostrzegłam jak Rosa znika z synem za drzwiami jego mieszkania. - Proszę Cię, daj mi wszystko na spokojnie wytłumaczyć.
- Co chcesz mi tłumaczyć? - prychnęłam. - Że postanowiłeś jednak zostać tatusiem jej dziecka? Nie potrzebuję szczegółów! Ufałam Ci jak ta ostatnia idiotka. - pociągnęłam nosem, stawiając pierwsze kroki na schodach.
- Wiem jak to wygląda, ale błagam Cię Nati, daj mi wytłumaczyć! - błyskawicznie ruszył za mną. - Nie zdradziłem Cię w żaden sposób z Rosą, nigdy bym tego nie zrobił! - z impetem pchnęłam drzwi wychodząc na zewnątrz. - Dla mnie liczysz się tylko Ty!
- Więc co ona tu robi?! - wrzasnęłam.
- Poprosiła mnie o pomoc. Musiała zatrzymać się kilka dni z Manolo w Madrycie. Mały jest chory, co drugi dzień robią mu badania, jednak ze względu na brak miejsc w szpitalu nie mógł tam zostać. Co miałem zrobić?
- Wynająć jej hotel? - prychnęłam. - Sam mówiłeś, że Cię skrzywdziła i chciała wykorzystać. Nadal to robi! Czy Ty tego nie widzisz? Nic się nie zmieniło, nadal chce żebyś zajął się nią i tym dzieckiem!
- Jest chory, zrozum to!
- Tak samo będziesz mi się tłumaczył, gdy któregoś dnia zdecydujesz się być z jego mamusią?! Dla jego dobra?! Bo przecież jest chory! - zironizowałam. - Bardzo mi przykro z tego powodu, ale wykorzystywanie choroby własnego dziecka dla swoich korzyści jest żałosne!
- Nati, ja jej tylko pomagam. - jęknął.
- Więc pomagaj dalej, droga wolna! - wskazałam na drzwi. - Tylko mnie w to nie mieszaj, bo nie mam zamiaru być niczyją kochanką! Zresztą, już teraz odrzucasz moje połączenia, bo miło spędzasz z nimi czas, więc wszystko jest dla mnie jasne. - mój głos się załamał.
- Byłem z nimi w szpitalu ...
- Rozumiem. - otarłam spływające po policzkach łzy. - Nie będę Ci więcej zawracała głowy. Masz ważniejsze rzeczy na głowie. Nie będę Ci stała na drodze. - odwróciłam się na pięcie, chcąc stąd jak najszybciej stąd pójść. Postawiłam pierwszy krok, jednak kolejny uniemożliwiło mi szarpnięcie. Alvaro odwrócił mnie gwałtownie i zamknął w swoich ramionach.
- To masz problem Nati, bo ja nie zamierzam Ci pozwolić odejść. - wyszeptał do mojego ucha. Pociągnęłam nosem, kompletnie się poddając. - Kocham Ciebie i tylko Ty się dla mnie liczysz, rozumiesz? Nie jako kochanka, tylko kobieta mojego życia, zapamiętaj to raz na zawsze. Unikałem Cię, to prawda. Ale robiłem to z bólem serca, bo nie wiedziałem jak mam Ci powiedzieć o całej tej sytuacji. Wiedziałem, że będziesz wściekła i zazdrosna. Nie mogłem jej jednak zostawić na lodzie. Ale ta sytuacja dobiega końca, bo jutro Manolo ma ostatnie badania. A potem wracają do San Sebastian. - pogładził z czułością moje mokre policzki.
- Jutro. - mruknęłam pod nosem.
- A Ty do kiedy zostajesz?
- Jeszcze ... jakiś czas. - wzruszyłam ramionami. Dotarło do mnie, że moje plany związane ze spędzeniem tych kilku godzin z Alvaro legły w gruzach. Obiecał chłopcu maraton filmowy w ostatni wieczór w stolicy. I choć byłam o to ogromnie zazdrosna, a serce ogarniał przeraźliwy ból, nie chciałam być taka jak Rosa. Sprzeciwiając się temu, zraniłabym dziecko. Niewinne dziecko, którego własna matka wykorzystywała dla własnych celów. - Wracaj na górę. Jestem zmęczona podróżą.
- Odprowadzę Cię, a jutro wpadnę z samego rana i zjemy razem śniadanie, dobrze? Tylko proszę Cię, nie bądź już na mnie zła.
- Pójdę sama. Muszę przemyśleć parę rzeczy. - szepnęłam.
- Ale Nati ...
 - Są rzeczy ważne i ważniejsze Alvaro, a ja ... nie mam tej pewności, którą z nich w praktyce jestem. - spojrzałam na niego załzawionymi oczami. - Kocham Cię i wiem, że Ty mnie też, ale już któryś raz nie mówisz mi wszystkiego. Nie wiem czy nie jestem osobą godną zaufania, czy ...
- Kochanie nie mów tak, bo to nie jest prawdą!
- Zaczynam odczuwać wątpliwości, rozumiesz? - pociągnęłam nosem. - Przede mną jeszcze cztery miesiące w Stanach, nie wiem czy będę miała po co tutaj wracać, skoro po dwóch ona potrafiła Cię zmanipulować. A może nadal jest dla Ciebie ważna, bo mimo że tak bardzo Cię zraniła, Ty nadal starasz się jej pomóc, zaniedbując przy tym swoje życie.
- Nie robię tego dla niej.
- Chcę w to wierzyć, ale mam wrażenie, że zeszłam na drugi plan. Pominięta i nie ważna. Gdy zobaczyłam was razem, szczęśliwych ... chyba potrzebuję czasu, aby to wszystko przemyśleć. Przespać się z tym.
- Jutro rano do Ciebie przyjdę i porozmawiamy, dobrze? - pogładził mój policzek. Uśmiechnęłam się niemrawo w odpowiedzi. Wiedziałam doskonale, że nie będzie żadnej rozmowy. - Jeśli potrzebujesz w tej chwili samotności, to Ci ją dam. Ale nie poddam się tak łatwo i nie pozwolę Ci odejść, wiedząc że mnie nadal kochasz. Nie z takiego powodu!
- Oczywiście, że Cię kocham. - szepnęłam.
- A ja kocham Ciebie księżniczko. Nigdy bym Cię nie zdradził. - nie mogąc się powstrzymać, przybliżyłam się do niego, aby złożyć na ustach pełen tęsknoty pocałunek. Oddał go błyskawicznie, mocno mnie obejmując. Był to też pocałunek na pożegnanie, ponieważ mieliśmy zobaczyć się dopiero za cztery miesiące. O ile się zobaczymy ...

*

Nie wróciłam do mieszkania. Prosto udałam się do hotelu, w którym zatrzymała się Desiré. Od wypadku poinformowała mnie o takim szczególe, jakim był numer jej pokoju. Stanęłam więc przed odpowiednimi drzwiami z duszą na ramieniu. Zapukałam niepewnie, mając nadzieję że powróciła już biznesowej kolacji.
Otworzyła mi zaskoczona, w samym szlafroku. Włosy miała wilgotne, co dało mi do myślenia, że wyrwałam ją z łazienki.
- Nati?
- Mogę tu zostać? - spytałam niepewnie.
- Jasne. - otworzyła szerzej drzwi, abym mogła wejść do środka. Czułam na sobie jej zaniepokojone spojrzenie. - Co się stało?
- To nie był odpowiedni moment na moje odwiedziny. - szepnęłam, siadając na kanapie. Dziewczyna momentalnie zajęła miejsce obok mnie. - Tak bardzo chciałabym iść teraz do Leire i się do niej przytulić. Ale nie chcę jej denerwować i niepokoić bo potrzebuje spokoju. - wyznałam drżącym głosem.
- Nati, daleko mi do którejkolwiek z Twoich sióstr, ale mogę spróbować w jakimś stopniu Ci je zastąpić. - chwyciła mnie delikatnie za dłoń. - Po prostu mi zaufaj i powiedz co się stało. Spróbujemy coś na to zaradzić.
Powoli, słowo po słowie, opowiedziałam jej całą historię o Rosie. Tak jak podejrzewałam, nawet Desiré była oburzona jej zachowaniem. W głowie mi się nie mieściło, że można być aż taką egoistką. Alvaro był jej potrzeby jedynie wtedy, gdy miała kłopoty. Oczywiście było mi przykro z powodu choroby chłopca, ale to nie byłego przyjaciela powinno się obciążać czymś takim. Już nie raz odrzuciła pomoc Alvaro, a potem bezczelnie sobie wymyśliła, że zaopiekuje się on nią i jej dzieckiem. Gdyby go kochała, próbowałabym ją zrozumieć. Jednak to nie miłością do chłopaka się kierowała.
- Dlaczego mu nie powiedziałaś, że jutro wracasz?
- Znalazłby się pomiędzy młotem, a kowadłem. - westchnęłam ciężko. - To tylko dziecko, Desiré. Niewinne dziecko. Zrobiłoby mu się przykro, gdyby Alvaro nie dotrzymał danej mu obietnicy. Wyszłabym na egoistkę, a nie chcę być taka jak Rosa. Po za tym, potrzebuję przemyśleć wiele rzeczy.
- Jednak mu wierzysz. - zauważyła. - Wierzysz w to, że nadal Cię kocha i o jakiejkolwiek zdradzie nie ma mowy.
- I właśnie dlatego nie rozumiem, dlaczego nie powiedział mi o wszystkim, a jedynie unikał, dając powody do niepokoju.
- Bo szalałabyś z zazdrości. Może myślał, że ta sytuacja skończy się szybciej, niż się zaczęła? Sama wspominałaś, że byli przyjaciółmi. Może nadal ma do niej sentyment i chce jej pomóc z powodu ich przeszłości. Ale to nie zmienia faktu, że on już dawno ruszył ze swoim życiem i to Ty jesteś jego priorytetem.
- Czuję wątpliwości. - pociągnęłam nosem.
- A jednak nadal mu wierzysz. - zauważyła. - Potrzebujesz spojrzenia na to wszystko z dystansu. Daj sobie kilka dni, a potem z nim porozmawiaj. - poradziła, podając mi szklankę z wodą. -  Zresztą, jestem pewna, że nie wytrzymasz długo. Dlatego masz jeszcze szansę na to, aby się z nim zobaczyć.
- Już się z nim pożegnałam. - szepnęłam.


Alvaro.

Gdy zapytałeś o to, do kiedy zostaję w Madrycie, odpowiedziałam że jakiś czas. Nie określiłam się wystarczająco i w chwili gdy czytasz tą wiadomość, jestem prawdopodobnie nad Oceanem Atlantyckim. Te dwanaście godzin miało inaczej wyglądać. Miałam być egoistką i mocno wtulić się w Twoje ramiona, nie oddając Cię światu. I chociaż sprawia mi to ogromny ból, nie potrafię tego zrobić. Kocham Cię i w jakiś sposób wierzę w to, że Ty mnie też. Jednak poczucie bycia zbędną w Twoim życiu spowodowało, że pojawiły się w moim sercu wątpliwości. Muszę je przetrawić i z dystansu spojrzeć na to wszystko. Sądzę, że obydwoje tego potrzebujemy. 


Twoja Nati.



*

- Jak było? - zapytał wyszczerzony Emilio.
- Spoko. - mruknęłam pod nosem, wymijając go w drzwiach. Miałam nadzieję, że prześpię cały lot do Nowego Jorku, jednak dręczące mnie myśli, wcale mi w tym nie pomagały. Wprost przeciwnie! Skutkiem tego, wyglądałam jak zombie i w sumie czułam się podobnie.
- Dzwonił Alvaro. - poinformował mnie.
- Co? - wydukałam, odwracając się do niego niepewnie.
- Był jakiś dziwny, ale to pewnie przez tęsknotę. - wywrócił oczami. - Prosił, abyś natychmiast do niego oddzwoniła.
- Na chwilę obecną, nie mam o czym z nim rozmawiać.
- Że co? - zmarszczył zdezorientowany brwi. - Co się stało?
- To jest sprawa pomiędzy nami, jasne? Nie wtrącaj się, nie wypytuj, a jak będzie dzwonił, to powiedz że to Ciebie nie dotyczy. A teraz Cię przepraszam, ale jestem wykończona i potrzebuję snu. - zamknęłam mu drzwi przed nosem, po czym rzuciłam się ze łzami w oczach na łóżko.

***

Zdradzę wam, że nie poznałyście historii o Rosie bez powodu :)

Skończyłam pisać to opowiadanie, więc zostały mi same publikacje. Będzie mi brakowało pisania o tym tajfunie :)

5 komentarzy:

  1. Czy wyście się wszystkie uparły na smutne rozdziały? Serio i jak ja mam niby uwierzyć w ludzkość.
    Eh, a zapowiadało się tak fajnie…Serio, tak samo jak Nati liczyła, że przyjazd do Madrytu okaże się niezwykle owocny. W końcu po dwóch miesiącach rozłąki miała znów przytulić się do Alvaro, znów spędzić z nim czas. Leciała przez cały ocean dla wymarzonych dwunastu godzin tylko i wyłącznie z nim.
    I ja też myślałam, że tak będzie. Bo przecież Odrizola to facet idealny, nie mógłby niczego zmalować. Miało być słodko, uroczo, przecież nie ma niczego mocniejszego od prawdziwej miłości.
    Niestety ale rzeczywistość okazała się być brutalna. Bo pojawiła się Rosa? Wiesz, że już zdążyłam o niej zapomnieć? Serio, miałam nadzieję, że nie będzie uprzykrzać Odrizoli życia. Niestety nadzieja matką głupich.
    Po części rozumiem Alvaro. Chodzi w końcu o niewinne dziecko. Ale szkoda, że nie powiedział od razu Nat, co się dzieje. Może i by się denerwowała, ale przynajmniej przyjeżdżając do Madrytu wiedziałaby, czego się spodziewać.
    A teraz biedna sama nie wie, co ma myśleć. Bo przecież nadal kocha Alvaro. A on kocha ją. Muszą się jakoś dogadać, bo nie wyobrażam sobie, że mieliby się rozstać. Są przecież parą idealną!
    Więc teraz Alvaro musi stanąć na głowie, lecieć do tego cholernego Nowego Jorku i na kolanach błagać Nat o zrozumienie. Od czego ma te cholerne zarobione miliony?!
    W każdym razie dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  2. Co tu się najlepszego porobiło...☹ Jestem w totalnym szoku, bo takiego obrotu sprawy zupełnie nie brałam pod uwagę. 😫
    Tak bardzo liczyłam, że ostatni brak czasu i dziwne zachowanie Odriozoli wynika jednak z jakiejś błahostki, która szybko się wyjaśni i nie wpłynie w żaden sposób na jego dalsze relacje z ukochaną.
    A Nati spędzi z Alvaro te kilkanaście godzin pobytu w Madrycie. Po prostu ciesząc się, że choć na chwilę znowu mogą być razem.
    Okazało się jednakże, że tajemnica piłkarza jest dużo poważniejsza. Ponieważ jest nią Rosa i jej chory synek. I o ile bardzo współczuję jej sytuacji w jakiej się znalazła. Mając ogromną nadzieję, że Manolo nie dolega nic poważnego i szybko wróci do zdrowia. O tyle szukanie pomocy u Alvaro nie jest do końca fair. Zwłaszcza, że w przeszłości zachowała się wobec niego okropnie. Niszcząc długie lata ich przyjaźni.
    Mimo wszystko Alvaro jest, zbyt dobrym człowiekiem, aby odmówić jej pomocy. Zwłaszcza, że chodzi tutaj o małe dziecko. Nic więc dziwnego, że zajął się nimi podczas ich pobytu w stolicy Hiszpanii. Starając się, jak najbardziej pomóc. Szkoda tylko, że przez swoją dobroć, naraża swój związek z Nati.
    Dziewczyna musiała się poczuć fatalnie, gdy zobaczyła całą trójkę razem. Szczęśliwych niczym przykładna rodzina. Nic dziwnego, że zaczęła podejrzewać, że Alvaro postanowił ułożyć sobie życie z Rosą.
    Dobrze, że przynajmniej w tej kwestii udało się mu wyprowadzić ją z błędu. Mimo wszystko Nati zaczęła poddawać w wątpliwość sens ich związku. Chcąc sobie wszystko na spokojnie poukładać. Dobrze, że przynajmniej mogła wygadać się Desire, co na pewno bardzo jej pomogło.
    Oby tylko ten kryzys został, jak najszybciej zażegnany. Przecież oni nie mogą się rozstać! Zbyt mocno się kochają. Niech Alvaro coś zrobi, aby przekonać Nati, że jest dla niego najważniejsza! Teraz ruch jest po jego stronie. Niech nie zwleka i działa, bo po powrocie Nati z warsztatów może być za późno.
    Z ogromną niecierpliwością czekam na następny rozdział. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, Alvaro co żeś Ty chłopie uczynił?
    A zapowiadało się tak pięknie! Nati była szalenie podekscytowana tym, że zrobi mu niespodziankę i tym, że w końcu, po dwóch miesiącach rozłąki będzie mogła wtulić się w jego ramiona, czemu absolutnie się nie dziwię, a zamiast tego spotkało się zwykłe rozczarowanie oraz smutek. To, że tak czekała na niego pod drzwiami i fakt, że od kolejnych osób dowiadywała się, że nie ma z nimi Alvaro musiał doprowadzać ją do szału. W końcu jednak go zobaczyła... W towarzystwie Rosy oraz jej synka. Myślałam, że jej wątek nie przysporzy tutaj kłopotów, a jednak! Nie dziwię się reakcji Nati, bo ich obrazek był dość jednoznaczny. Nie chciała przyjąć od Alvaro żadnych tłumaczeń, jednak w końcu się ugięła. Rosa to ma tupet! Żeby wykorzystywać niewinne dziecko do swoich celów? No jak tak można? Wiadomo, że Alvaro nigdy nie odmówiłby dziecku, które w dodatku jest chore... Wykorzystała jego dobroć no i masz! Jednak pan Odriozola powinien powiedzieć Nati o wszystkim wcześniej. No dobra, rozumiem, że bał się jej rekcji, ale przez zatajenie tego faktu Nati poczuła się okropnie źle i na moment stwierdziła nawet, że nie jest osobą godną zaufania, co absolutnie prawdą nie jest. Nie powiedziała Alvaro prawdy odnośnie czasu jej pobytu w Madrycie i całe zaplanowane dwanaście godzin trafił szlag. Zapewnili się o swoich uczuciach, ale Nati musi sobie wszystko na spokojnie przemyśleć, musi ochłonąć... Bo na razie ma totalny mętlik w głowie. Dobrze, że miała na miejscu Desire, której mogła się wygadać. Zawsze to lepiej człowiekowi, choć odrobinę :)
    No i wyleciała z powrotem do Nowego Jorku zostawiając Alvaro wiadomość... No oby do niego coś dotarło! :D Przecież nie mogą się rozstać, takie rozwiązanie w ogóle nie wchodzi w grę. Także kombinuj panie Odriozola, co zrobić!
    Ale, że Emilio nie drążył tematu...? ^^
    Ach, umrę z ciekawości!
    <33

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurczaki! Tak cholernie podoba mi się to, co się tutaj dzieje że chyba powinnam zacząć się bać o swoje zdrowie psychiczne :p
    Alvaro to idiota Sorry ale taka prawda. Nie widzi, że laska nim manipuluje? No kretyn po prostu... Nati dobrze mówi - jeśli już bardzo chciał im pomóc, to mógł wynająć im pokój w hotelu, a nie zabierać do siebie do domu .. Przykro mi to mówić (a raczej pisać), ale zasłużył sobie na to, co ma - czyli na brak Nati. A mógł mieć ją przy sobie przez cały dzień, bałwan!

    Czekam na next, moja droga ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. no nie! ty jak zawsze musisz skomplikować życie ;d a już cieszyłam się, że będzie słodko i romantycznie, a tutaj coś takiego... choć z drugiej strony Natalia ma rację, ale chłop tego nie ogarnie... dla niego to tylko pomoc, a kobiety potrafią tak wykorzystać ten fakt i nim się obejrzy to już będzie uwikłany w bycie tatusiem dla dziecka, które nawet nie jest jego... heh mam nadzieję, że jednak Alvaro weźmie do serca sobie to co powiedziała Natalia i pogoni nie potrzebnych bohaterów :D

    OdpowiedzUsuń